publikacja 26.04.2007 08:59
Kościół, który „ma się niedobrze", nie może tracić odwagi. Tygodnik Powszechny, 22 kwietnia 2007
– Co Ksiądz Kardynał nazywa rakiem?
– Potworne są grzechy pedofilii. Ale gdy arcybiskup Bostonu musi wyprzedać wszystkie dobra diecezji, by zgromadzić sumy, jakie diecezja zobowiązana była wypłacić jako odszkodowania rodzinom skrzywdzonych dzieci, i mieszka niczym zwykły proboszcz, to Kościół odzyskuje wiarygodność.
Sprawa abp. Stanisława Wielgusa w Warszawie była wstrząsem, który początkowo ogromnie bolał, ale w tym też trzeba widzieć łaskę. Kościół w Polsce z jednej strony musi sam sobie postawić ważne pytania. Z drugiej, jestem przekonany, wychodzi z tego kryzysu silniejszy. Ogromnie się cieszę, że Stolica Apostolska zrobiła wszystko, by przez szybką i dobrą nominację, a więc w możliwie najlepszy sposób, odpowiedzieć na zwątpienie, które się pojawiło.
– Skąd ma wyjść odnowa w polskim Kościele?
– Prawdziwa odnowa zawsze jest darem Ducha. Czy np. wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym nie są także wyzwaniem rzuconym Kościołowi instytucjonalnemu? Widzimy, jak Duch działa w każdym czasie, często w ukryciu. Żydowskie dziewczyny przez wieki marzyły, by zostać matką Mesjasza, a przecież Maryja nie powiedziała: „Popatrzcie, to właśnie ja zostałam matką Mesjasza, bo to ja jestem najlepsza!". Radość Maryi jest równocześnie aktem pokory: „Popatrzcie, jak wielki jest Bóg, ponieważ tak naprawdę ja jestem tylko jego małą, nic nieznaczącą sługą, a on na mnie spojrzał, pokochał mnie, zawsze był dobry dla swojego ludu, bo »Jego miłosierdzie trwa na wieki«".
– Czy zatem nie jest lepiej dla Kościoła, żeby żył w ukryciu, był nieliczny...?
– To nie tak. Ja tylko chciałbym, żeby Kościół, kiedy triumfuje, był równocześnie pokorny. Naturalnie, nie widzę nic złego w sytuacji, gdy Kościół jest „większościowy", gdy społeczeństwo składa się w 70 czy 90 proc. z chrześcijan! To bardzo dobrze, ale trzeba unikać triumfalizmu. Bo nawet odrobina pychy potrafi wszystko zepsuć.
Z drugiej strony, kiedy Kościół „ma się niedobrze", nie może tracić odwagi. Jeśli nas prześladują, to nas prześladują, wielkie mi co! Nie my pierwsi, nie my ostatni. Męczennicy byli w czasach św. Ireneusza i później. Zawsze będą. Perspektywa statystycznego „upadku", zamkniętych kościołów i pustych seminariów duchownych jest smutna, to wielka szkoda. Ale w istocie niczego nie zmienia. Trzeba głosić Ewangelię i to, że Chrystus jest światłością świata. Trzeba wyrażać wiarę w taki sam żywy, nienaruszony, żarliwy sposób. Niezależnie od tego, czy jest nas wielu, czy też nie.
– Co jest trudniejsze: uniknąć pychy czy rozpaczy?
– To jedno i to samo – jakby dwie strony tego samego grzechu. Braku pokory. Zawsze mnie uderza, że ludzie prawdziwie pokorni przechodzą przez wszystkie trudności. Obserwowanie tego jest wielką radością.
Jak się masz, Kościele, jak się masz