Kościół, który „ma się niedobrze", nie może tracić odwagi. Tygodnik Powszechny, 22 kwietnia 2007
– I dzisiaj ta jedność pozostaje zapewne jednym z największych wyzwań dla Kościoła. A są inne?
– Oczywiście, to wyzwania typu społeczno-politycznego. Chodzi mi o stosunek do nauki i techniki. Biotechnologia czyni ogromne postępy i Kościół powinien sprzeciwiać się dążeniu do klonowania, „produkcji" istot ludzkich. Właściwie wyznawcy różnych religii powinni robić to wspólnie: żydzi, muzułmanie, chrześcijanie mogą przecież razem powiedzieć: nie, życie ludzkie jest święte. Podobnie nasze odpowiedzi na pytania, jakie stawiają współczesne społeczeństwa: o eutanazję, o strukturę małżeństwa, są zgodne i wyznawcy różnych religii mogą tę zgodę wykorzystać dla wspólnego dobra.
Wszyscy stajemy też przed kwestiami ogólnoświatowymi – bolesnego i rosnącego nieustannie rozziewu między bogatymi a biednymi. Dlaczego nie podjąć wspólnych działań dla dobra tych, którzy nie mają pożywienia, nie mają opieki lekarskiej? To jest coś, co wspólnie mogliby zrobić żydzi, chrześcijanie, muzułmanie – nie zostawiać samym sobie najbiedniejszych, chorych na AIDS. Ma to naturalnie swoje konsekwencje polityczne: równowaga świata jest przecież ściśle związana z warunkami ekonomicznymi! Bardzo bogaty kraj może dyktować warunki. Chrześcijanie i muzułmanie mogą wspólnie rzucić wyzwanie bogactwu Zachodu, bogactwu płynącemu z ropy naftowej, a gdyby udało nam się doprowadzić do tego, że kraje bogate poświęciłyby autentycznie uwagę krajom ubogim, byłaby to niejako obietnica pokoju.
– Czy to znaczy, że dialog międzyreligijny będzie jednym z najważniejszych zadań pontyfikatu Benedykta XVI?
– Nie potrafię na razie wskazać głównych linii tego pontyfikatu. Wiem dobrze, że dziennikarze oczekują takich odpowiedzi.
– To prawda, jestem zawiedziona...
– Powiem na pociechę, że dopiero z czasem, po latach przemyśleń, udało mi się wyodrębnić podstawowe kwestie pontyfikatu Jana Pawła II. Był to niesłychany charyzmat „Piotrowy", praca dla zbliżenia chrześcijan, ale też wyznawców innych religii, i służba ubogim. Jeden z najpiękniejszych momentów nastąpił wówczas, gdy runął mur berliński i upadły komunistyczne reżimy, a Papież, zamiast powiedzieć: „Ja jestem synem Polski i oto proszę, zwyciężyliśmy", pojechał do Burkina Faso, najbiedniejszego państwa na ziemi, jakoś w styczniu czy lutym 1990 r. Powiedział wówczas: „Bardzo się cieszę, że Wschód i Zachód, pierwszy i drugi świat się spotykają. Ale nie zapominajcie o Południu, o tym, że trzeci świat nadal istnieje".
U nas nadal słabo rozumie się, że tamten Papież był przede wszystkim obrońcą ubogich w imię Chrystusa, i to niezależnie od tego, czy podobało się to politycznym lewicom i prawicom, czy nie. On uważał, że dzieci w łonie matek są ubogimi, których należy bronić. Bardzo głośno krzyczał przeciw aborcji. Ale równie głośno przeciw biedzie w Afryce. Dla niego to ta sama walka. A np. we Francji już się tak nie sądzi. Na lewo walczy się o mieszkania socjalne, o integrację imigrantów, a na prawo – przeciw aborcji czy manipulacjom genetycznym.
– A jeśli będę nalegać z pytaniem o Benedykta XVI?
– Uważam, że od pierwszej chwili idzie on pokornie po śladach Jana Pawła II. Dobrze pamiętam jego słowa: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi, jak powiedział Jan Paweł II 27 lat temu". Nie chciał rzucać własnego wezwania. Dodał tylko od siebie: „Zyskacie na tym, jeśli otworzycie drzwi Chrystusowi i pozwolicie mu wejść do waszych domów. Nie stracicie niczego ze swojej wolności". Ten Papież sięga po nauczanie poprzednika i pokazuje nam, że mamy z czego czerpać jeszcze przez długie lata. Oczywiście, wprowadza też „akcenty osobiste" i potrafi jak nikt łączyć sens teologiczny i konkretne działania.
– Co zrobi konkretnie?
– Myślę, że jest zdecydowany, by zreformować kurię rzymską, którą zna bardzo dobrze, bo pracował tam latami. Widzimy, że teraz obmyśla tę reformę, że ona dojrzewa. Nie wiem, czy uda mu się to w najbliższych miesiącach, czy latach, ale czuję, że bardzo go ona zaprząta.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.