Nie jest prawdą, że Sobór Watykański II nie wniósł żadnego novum w porządek doktrynalny Magisterium, o czym świadczą chociażby zapisy dotyczące sakramentalności biskupstwa, kolegialności episkopatu czy wolności religijnej.
„Ochrypłe wrzaski tych, którzy skłóceni występują przeciw sobie; niezrozumiała gadanina, bezładny zgiełk krzyczących bez ustanku wypełnił już cały Kościół, zniekształcając – przez nadgorliwość lub uchybienia – prawdziwą naukę wiary”. Tymi słowami św. Bazyli opisywał sytuację w Kościele po Soborze Nicejskim w 325 r. Do tego cytatu nawiązał w grudniu 2005 r. Benedykt XVI, gdy w przemówieniu do Kurii Rzymskiej dzielił się refleksją nad recepcją Soboru Watykańskiego II, która „w wielu częściach Kościoła dokonywała się do tej pory z tak wielkim trudem”.
Tymczasem ponad czterdzieści lat wcześniej, tuż przed otwarciem prac Vaticanum II (12 października 1962 r.), ks. Joseph Ratzinger jako młody profesor i doradca teologiczny kard. Josepha Fringsa, podczas spotkania z biskupami niemieckojęzycznymi pełen entuzjazmu ukazywał doniosłość i zasadność zwołanego soboru. Posłużył się wówczas cytatem z Życia Konstantyna Euzebiusza z Cezarei o zwołaniu pierwszego soboru powszechnego. Fragment ten, ukazujący uniwersalizm i różnorodność kulturową zgromadzenia, jak żaden inny korespondował z opisem zesłania Ducha Świętego w Dziejach Apostolskich, ale też współbrzmiał z jedynym soborem XX wieku, który – według słów zwołującego go papieża Jana XXIII – stać się miał „nową Pięćdziesiątnicą”.
Co takiego wydarzyło się, że w jednym człowieku dokonała się tak znacząca zmiana? Czy – jak chce wielu – można stąd wyprowadzić wniosek o zmianie kursu łodzi Piotrowej i częściowym odchodzeniu od uchwał ostatniego soboru? Czy klincz pomiędzy „wstecznictwem” tradycjonalizmu a „postępowością” liberalizmu to jedyny sensowny opis Kościoła po soborze? Te i podobne pytania muszą nurtować wiele osób, a zbliżający się złoty jubileusz rozpoczęcia obrad II Soboru Watykańskiego stanowi wyjątkową okazję, by szukać na nie odpowiedzi i spróbować opisać epokę postconcilium – stąd pomysł na tę rubrykę w WIĘZI.
Pierwszą linią frontu w sporze dotyczącym soboru i jego recepcji jest niewątpliwie kwestia właściwej hermeneutyki. Najogólniej rzecz ujmując, dominują tu dwie postawy, będące zarazem dwiema szkołami interpretacji soborowych dokumentów: ciągłość z tradycją oraz zerwanie z przeszłością Kościoła. Bibliografia tego tematu (również na tych łamach) jest doprawdy imponująca, co tylko dowodzi żywotności i doniosłości zagadnienia.
Niejako na przedłużeniu tej dychotomii sytuuje się kolejna istotna polemika: był to sobór pastoralny czy doktrynalny? Tu mamy do czynienia już nie tylko z pogłębieniem zagadnienia hermeneutyki, ale też z jego przeniesieniem z przestrzeni teoretycznej w obszar praktycznych reperkusji.
Znany ze swej daleko posuniętej nieufności wobec ostatniego soboru ks. Brunero Gherardini w swoich ostatnio wydanych publikacjach – Concilio Ecumenico Vaticano II. Un discorso da fare oraz Concilio Vaticano II. Il discorso marcato – wskazuje na niedoskonałość dotychczasowego opisu Vaticanum II. Jego zdaniem, zgromadzenie to – samodefiniując się jako „pastoralne”– tym samym „z definicji” pozbawiło się charakteru doktrynalnego. Sobór zachowuje, co prawda, swoje specyficzne nauczanie, które nie jest pozbawione wiarygodności i autorytetu, lecz – jak pisze profesor rzymskiego Lateranu – „jego nauki, nieodniesione do poprzednich definicji [Magisterium Kościoła – przyp. R.D.], nie są ani nieomylne, ani niereformowalne, przez co też nie są nawet wiążące; kto by zaś je negował, nie byłby przez to formalnie heretykiem. Kto zaś z kolei narzucałby je jako nieomylne i niereformowalne – stawałby przeciwko samemu soborowi”.
Krótko mówiąc: jeśli II Sobór Watykański miał charakter pastoralny, to dozwolone jest uznawanie jego dogmatycznej natury jedynie tam, gdzie proponuje on jako prawdę wiary wyłącznie dogmaty zdefiniowane na poprzednich soborach; pozostałe zaś nauczanie własne Vaticanum II w żaden sposób nie może być uznane za dogmatyczne i obowiązujące.
Tym samym stajemy w obliczu nie tylko dopuszczalności selektywnego przyjmowania nauczania soborowego, lecz także możliwości odrzucenia en bloc wszystkich jego szesnastu dokumentów. A czynić to można by (należy?) nie tylko bez ryzyka popadnięcia w herezję, ale nawet w glorii chwały obrońcy Tradycji Kościoła. Czy aby na pewno?
Głosem równoważącym tę tradycjonalistyczną argumentację nie jest bynajmniej przeciwległe, liberalne ekstremum, lecz… lektura Magisterium Kościoła. Owszem, ten sobór nie zdefiniował żadnego nowego dogmatu, jednak nawet jeśli akt nauczania Kościoła nie jest objęty charyzmatem nieomylności, nie oznacza to, że można go uznawać za nauczanie „omylne” bądź „tymczasowe” czy tylko „autorytatywne opinie”.
Trafnie wyraził to stanowisko ks. Fernando Ocáriz, wikariusz generalny Opus Dei oraz konsultor Kongregacji Nauki Wiary. Jak pisze, każda wypowiedź autentycznego Magisterium winna być przyjmowana „taka, jaką jest naprawdę: wszak nauczanie jest dane przez Pasterzy, którzy na mocy sukcesji apostolskiej nauczają obdarzeni charyzmatem prawdy, upoważnieni przez Chrystusa i w świetle Ducha Świętego”. Ten charyzmat, autorytet i światło w sposób oczywisty były obecne także podczas soboru: „odrzucać to w stosunku do episkopatu cum Petro i sub Petro, zgromadzonego, by nauczać Kościół powszechny, byłoby odrzuceniem czegoś z istoty samego Kościoła”. Można powiedzieć: sobór powszechny to nie byle klub dyskusyjny, lecz zgromadzenie biskupów prowadzone przez Ducha Świętego!
Oczywiście, kontynuuje Ocáriz, „nie wszystkie twierdzenia zawarte w dokumentach soborowych mają ten sam walor doktrynalny, a zatem nie wszystkie domagają się tego samego stopnia aprobaty”. Stąd tak wyraźna potrzeba rozróżnień. Te twierdzenia soboru, które przypominają prawdy wiary, domagają się wiary teologalnej (czyli przyjęcia przez łaskę prawdy objawionej, pozwalającego wnikać w głąb tajemnicy). Są one bowiem nauczane nieomylnie przez Kościół, a Sobór Watykański II je tylko przypomniał i potwierdził.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.