Święci na dziś

Brak komentarzy: 0

Karolina Jadczyk

publikacja 22.10.2008 15:52

W tym roku mija 150 lat od chwili, gdy 27-letnia Zelia Guerin i 35-letni Ludwik Martin udzielili sobie sakramentu małżeństwa w kościele Matki Bożej w Alençon. Czy odnaleźliby się we współczesnym świecie? Niedziela, 19 października 2008



Uczyli je, jak wychodzić naprzeciw potrzebom i biedzie drugiego człowieka. Swoim przykładem pokazywali, że nie można przejść obojętnie obok tego, kto potrzebuje wsparcia, ich czasu i pomocy materialnej. Brali w obronę innych, wstawiali się za niesłusznie oskarżanymi, nawet jeśli wiązało się to z perspektywą utraty dobrego imienia. Przekonywali więc, że nie można żyć tylko dla siebie i swojej rodziny, zabiegając jedynie o swoje szczęście, ale że trzeba dostrzegać wokół siebie ludzi potrzebujących.

Ludwik i Zelia są też przykładem niezwykle harmonijnego małżeństwa. Wspierali się nawzajem, ważne dla rodziny decyzje podejmowali wspólnie. W liście do brata Zelia pisała: „Jestem wciąż z Ludwikiem bardzo szczęśliwa, on mi osładza całe życie. Mój mąż jest świętym człowiekiem, życzę takiego wszystkim kobietom”. Byli przekonani, że do świętości można dotrzeć w każdym stanie, na każdym stanowisku, jeśli tylko jest się posłusznym woli Bożej.

o śmierci Zelii (najmłodsza – Teresa miała wtedy 4,5 roku) ciężar wychowania córek spadł na Ludwika. Po przeprowadzce do Lisieux całe życie poświęcił właśnie im. Stał przy każdej z nich gotowy udzielić pomocy, ale jej nie narzucał. Naprowadzał, podpowiadał, kiedy córki potrzebowały wsparcia.

Droga krzyżowa małżonków

Każde z nich miało swoją mękę, swoją drogę krzyżową do nieba. Najpierw szli nią razem, cierpiąc z powodu śmierci czworga dzieci, potem bólu przysparzała im jedna z córek – Leonia, krnąbrna, chodząca swoimi ścieżkami, zbuntowana. Zelia mówiła o niej, że jest ciężkim krzyżem do niesienia. (Ostatecznie – podobnie jak pozostałe siostry Martin – wstąpiła do klasztoru). U Zelii wykryto raka piersi, który dokonał spustoszenia w jej organizmie. Ostatnie dni jej życia to pasmo męczeństwa i długie konanie. Zmarła, mając 46 lat.

Kolejny krzyż dotknął Ludwika: paraliż i choroba psychiczna trwająca 3 lata. W XIX wieku osobę taką traktowano z szyderstwem i pogardą. Przyszła Mała Święta tak opisuje ten czas w życiu swojego ojca, który zmarł w wieku 71 lat: „…bohaterski Patriarcha złożył Bogu siebie jako ofiarę całopalną. Toteż paraliż zmienił swój bieg i umiejscowił się w czcigodnej głowie ofiary przyjętej przez Pana (…). Przyjął to doświadczenie, zdając sobie sprawę z tak wielkiego upokorzenia, a posunął swoje bohaterstwo tak daleko, że nie chciał, aby modlono się o jego zdrowie”.

Zmagając się z tym, co bliskie niejednej współczesnej rodzinie, święci małżonkowie pokazali, jak traktować cierpienie, które stało się ich udziałem. Ufność i zdanie się na Boga we wszystkim – mimo lęków, ofiarowanie Mu cierpień fizycznych i moralnych – to najkrótsza charakterystyka ich postawy wobec krzyża. I jeszcze zdanie Zelii: „Dobry Bóg jest Panem: może nam zesłać, dla naszego dobra, mniejsze lub większe cierpienie, ale nigdy nie zabraknie nam Jego pomocy i łaski”.

Ku świętości

O tych zwyczajnych, a niezwykłych małżonkach będziemy teraz mówić: błogosławieni. Odtąd szczególnie rodziny mają nowych „oficjalnych” orędowników w niebie. Zostali nimi nie dlatego, że byli rodzicami świętej, ale że całym swoim życiem – jako mąż i żona, ojciec i matka – dążyli do świętości.

W codziennym życiu, niepozbawionym trudów i cierpienia, zachowali wierność i ufność w plan Boga wobec ich rodziny. Najlepszym chyba podsumowaniem są słowa Ludwika: „…jestem przynaglony do składania Dobremu Bogu dziękczynienia (…), ponieważ mam poczucie, iż nasza rodzina, mimo swojej prostoty, ma zaszczyt należeć do grona uprzywilejowanych przez naszego godnego uwielbienia Stwórcę”.



Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..