Ostatnio bardzo drobne doświadczenie zrodziło we mnie refleksję na temat języka. Mianowicie, podczas prac domowych, w tle słyszałam film z wycinkowym dialogiem w języku angielskim. Ponieważ głos dochodził z oddali, bardziej słyszałam melodię słów wypowiadanych przez bohaterki filmu niż cały dialog. Nie mając doświadczenia obrazu z ujęć filmowych, doświadczałam tylko ich głosy – emocjonalnie. Tak się złożyło, że film rozpoczynał dialog kłótni teściowej z synową. Strzępy dialogu w obcym języku oddawały wiele negatywnych emocji: złość, zagniewanie, wzburzenie, żal i bardzo ciężką atmosferę w relacji. Mimo że był to tylko dźwięk z wymyślonego filmu, roztaczał negatywną aurę.
Na co dzień oddziałujemy na siebie wzajemnie nie tylko wyglądem i tym, co robimy, ale przede wszystkim tym, co do siebie mówimy. Niektóre słowa wypowiedziane do nas w dzieciństwie dźwięczą nam w uszach do dziś. Jeśli są dobre, wywołują pozytywne emocje; negatywne zaś rodzą smutek, przygnębienie, a niekiedy definiują nasze życie jak zaklęcia. Wiele słów, które dochodzą do nas, również ze świata mediów i polityki, sprawia, że jako społeczeństwo, w sposób nieświadomy, odbieramy i żyjemy w niekończącej się negatywnej aurze – kłótniach, sporach, hejcie i zemście. Nic dziwnego, że wiele osób popada w depresję i żyje w stresie. Bóg stworzył wszystko słowem, my na Jego podobieństwo również stwarzamy słowem wewnętrzny świat bliźnim – świat psychiczny i duchowy.
Gdybyśmy mieli przeanalizować nasze własne, codzienne dialogi z ludźmi, tak na „sucho”, jak scenariusz na papierze, co by w nich przeważało? Troska? Ciepło? Życzliwość? A może pouczanie, złość, pretensje, wymądrzanie się, chwalenie siebie, poniżanie innych? W Księdze Przysłów czytamy: „Plotka bywa jak pchnięcie nożem, a język mądrych staje się lekarstwem” (12,18), a w innym tłumaczeniu: „nieuważny w słowach może przeszyć jak miecz, lecz język mądrych leczy”.
W Ćwiczeniach duchowych ks. Markiewicz rozważa istotę miłosierdzia chrześcijańskiego i przypomina, że „są uczynki miłosierdzia co do ciała i co do duszy, które Pan Bóg zaleca nam w Piśmie Świętym. (…) Uczynki miłosierdzia co do duszy zaleca nam Duch Święty, szczególnie: grzesznych upominać, nieumiejętnych pouczać, wątpiącym dobrze radzić, strapionych pocieszać, krzywdy doznane cierpliwie znosić, urazy chętnie darować, modlić się za żywych i umarłych. Święci Pańscy przy każdej sposobności starali się spełniać wspomniane dobre uczynki, dając jednak pierwszeństwo uczynkom miłosierdzia co do duszy (…). A nawet spełniając uczynki co do ciała, tak je spełniali, aby bliźni przede wszystkim odnosili korzyść na duszy. (…) Wierzyli bowiem z całego serca, że do tych, którzy nienawidzi, przeklinali, poniewierali, zniesławiali bliźniego Pan Jezus odezwał się: wy Mnie nienawidzicie, Mnie złorzeczycie, Mnie poniewieracie i zniesławiacie” (s. 208).
Z siedmiu uczynków miłosierdzia co do duszy aż pięć wprost wiąże się z językiem i wypowiadanymi do ludzi słowami – wypowiadanymi zarówno głośno jak i w umyśle, i jednocześnie w świecie duchowym. Św. Jakub w swoim Liście przypomina wierzącym w Chrystusa, że z tych samych ust nie może wychodzić błogosławieństwo i przekleństwo, oznacza to więc, że ci, którzy nazywają siebie chrześcijanami, mogą wypowiadać jedynie słowa przynoszące dobro innym.
Odnoszę wrażenie, że jako małżeństwa, rodziny, społeczeństwo, mamy spory problem z wypowiadaniem budujących słów; takich, które są lekarstwem dla innych, ukojeniem. Poruszamy się na tej płaszczyźnie głównie w schematach, które otrzymaliśmy od naszych rodziców i wychowawców. Wydaje się, że dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek wcześniej ludzie potrzebują lekarstwa naszych słów na swoje przygnębienie, cierpienie i rany. Wiele osób korzysta z porad niechrześcijańskich psychoterapeutów, psychiatrów, trenerów, od których oczekują uleczenia słowem nie tylko psychiki, ale całego życia. Według mnie, jako chrześcijanie, powinniśmy z odpowiedzialnością równającą się odpowiedzialności za ludzkie życie zabiegać o świadczenie miłości i miłosierdzia językiem, i nabywać mądrości płynącej z góry.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.