publikacja 01.06.2009 20:51
Niemcy, walcząc o swą nadrzędną pozycję w Europie nie tylko odrzucają bagaż własnych przewin, ale coraz bardziej bezceremonialnie zakłamują historię, a ostatnio o zbrodnie pomawiają także bez żenady Polaków, którzy należą do największych ofiar wojny! Przewodnik Katolicki, 31 maja 2009
W przededniu 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej coraz częstsze i odważniejsze stają się rozliczenia i oceny tego tragicznego rozdziału w europejskiej historii. Tym jednak oceny te różnią się od lansowanych przez długie powojenne dziesięciolecia, że ich autorzy – Niemcy – nie tylko rozgrzeszają się ze swoich wojennych zbrodni, ale pomawiają o nie inne narody, także Polaków!
Koronnym przykładem, a właściwie odstręczającym antyprzykładem takiej praktyki, jest artykuł w jednym z ostatnim wydań niemieckiego tygodnika „Der Spiegel”, pod wymownym i przyciągającym uwagę tytułem: „Zagraniczni pomocnicy Hitlera”.
W tym obszernym tekście, który ma aż pięciu autorów, możemy wyczytać rzeczy, które przez wiele lat w Europie były nie tylko niewyobrażalne i etycznie niedopuszczalne, ale po prostu obraźliwe dla przeciętnej nawet inteligencji.
Mordowaliście razem z nami
Całość artykułu sprowadza się do próby uzasadnienia jednej tezy, wyartykułowanej zresztą już we wstępie: Niemcy nigdy nie wymordowaliby milionów ludzi, w tym przede wszystkim Żydów, gdyby w europejskich krajach nie napotykali na sojuszników i współpracowników.
Według autorów artykułu, to właśnie owi tytułowi „zagraniczni pomocnicy Hitlera” byli gwarantem skuteczności ponurej machiny Holokaustu i to również na nich, a nie tylko na Niemcach spoczywa odpowiedzialność za zbrodnie wojenne i ludobójstwo! Przykładem na rzekomą słuszność tej tezy ma być przywołana w artykule sprawa Johna Demianiuka.
Ten deportowany ostatnio do Niemiec były obywatel amerykański ukraińskiego pochodzenia oskarżany jest o udział w masowym mordowaniu Żydów, którego miał się dopuszczać jako strażnik w hitlerowskich obozach koncentracyjnych.
Głośna sprawa Demianiuka, który długo bronił się przed odpowiedzialnością i unikał ekstradycji, posłużyła dziennikarzom „Spiegla” do tyle groteskowego, co przerażającego wywodu: „Po raz pierwszy w centrum zainteresowania światowej opinii publicznej znajdą się cudzoziemscy sprawcy, ludzie, którym dotychczas poświęcano zadziwiająco mało uwagi – ukraińscy żandarmi i litewscy policjanci pomocniczy, rumuńscy żołnierze, węgierscy kolejarze. A także polscy chłopi, holenderscy urzędnicy katastralni, francuscy merowie, norwescy ministrowie, włoscy żołnierze – wszyscy oni współuczestniczyli w zbrodni Holokaustu”.
Trudno nie odczuć oburzenia po przeczytaniu podobnych słów. Tym bardziej że ukazują się one w czasopiśmie, nie bez racji określanym jako najbardziej wpływowy tygodnik opinii w Niemczech, rozchodzący się w nakładzie około miliona egzemplarzy! Siła rażenia takiego medium musi być więc ogromna! Tym większe powinny być wymagania wobec takiego magazynu i jego dziennikarzy.
Wprawdzie autorzy w kilku miejscach swego tekstu obłudnie deklarują, że „niemiecka odpowiedzialność za popełnione okrucieństwa nie podlega dyskusji”, ale zaraz wyliczają przykłady okrucieństw, których dopuszczała się ludność miejscowa, na okupowanych przez Niemców terenach.