„Idę do nieba, by opiekować się Marią i Dawidem. Ty zostań z tatą. Będę modlić się za was w niebie”.
Po stu latach od objawień w dolinie Cova da Iria w 1917 r. możemy przyjąć, że cały świat słyszał już o Fatimie. Z drugiej jednak strony – czyż przesłanie Matki Bożej nie pozostaje w pewnym sensie nieznane? I nie chodzi tu jedynie o tzw. tajemnice fatimskie, lecz o fundamentalne treści samego orędzia, o świadomość bardzo konkretnego wezwania, które Maryja skierowała do ludzkości.
Przychodzi moment, w którym zostawiają wszystkie niezałatwione sprawy, goniące terminy, wciąż odkładane spotkania – bo przecież „nie ma czasu” – i… milkną. Idą na adorację, wyjeżdżają na rekolekcje, udają się na pielgrzymkę albo zamykają się w swoim pokoju, wyłączają telefon i otwierają Pismo Święte. Po co? By usłyszeć Tego, który w ciszy mówi najgłośniej.
Zawołanie św. Benedykta to najprostsza i najlepsza recepta na świadectwo wiary w środowisku zawodowym. Mamy w Polsce to szczęście, że niemal sto procent członków społeczeństwa rozpoznaje podstawowe pojęcia wiary katolickiej. Wielu przyjmuje wartości z niej wypływające oraz stara się nimi żyć na co dzień.
W trwającym Roku Miłosierdzia rozmyślamy nad najpiękniejszym przymiotem Boga i człowieka. Być miłosiernym to dać drugą szansę, przebaczyć, pomóc temu, kto jest w trudnej sytuacji. Jak dobrze jest spotkać miłosiernego człowieka, rodzinę lub cały naród. Czy to możliwe?
Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twego smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość. (św. Jan Bosko)
Ten, kto w Stanach Zjednoczonych lub w Ameryce Południowej pyta o Żywy Różaniec, spotka się z „Żywym Różańcem św. Filomeny”. Dlaczego używa się tam takiej nazwy, skoro powszechnie wiadomo, że założycielką Żywego Różańca jest Paulina Jaricot? Bowiem właśnie św. Filomena jest tam czczona jako patronka Żywego Różańca.
Bardzo często próbujemy zachowywać się kulturalnie wobec Pana Boga, żeby przypadkiem Mu nie przeszkadzać. Podejmujemy więc działania na własną rękę, ale rezultaty bywają rozczarowujące. Ewangeliczny Jair zrobił odwrotnie – nie zważał na to, co powiedzą inni, kiedy z wiarą błagał Mistrza, by uratował od śmierci jego córkę.
Gdyby bł. Matka Teresa z Kalkuty żyła dzisiaj, bez wątpienia byłaby najlepszą duchową przyjaciółką papieża Franciszka. Jak nikt wiedziała, co znaczą słowa: „Kościół ubogi i dla ubogich”. Jej siostry (a jest ich dzisiaj ponad 4 tys.) pracują w różnych częściach świata, realizując jej testament – bezinteresowną służbę najbiedniejszym z biednych.