Robione całą rodziną, w pośpiechu, tłoku, stresie. Bo wciąż brakuje tego, bo na to jest jeszcze promocja, bo możemy nie zdążyć kupić czegoś przed zamknięciem sklepu. To polski obraz przedświątecznej gorączki zakupów.
Z Małgorzatą Cieloch, rzecznik prasową Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, o pułapkach podczas świątecznych zakupów rozmawia Michał Bondyra
Znana sieć sklepów zachęca do robienia świątecznych zakupów kampanią reklamową z udziałem satanisty i aborcjonistki. Co robią katolicy? Rozpoczynają bojkot.
„Shop”, czyli swojsko brzmiące obce słowo, robi bałagan językoznawcom, bo niebezpiecznie wypiera nasz rodzimy „sklep”. „Shopping” jest modniejszy niż „chodzenie na zakupy”.
Ograniczenie niedzielnego handlu to nie żadna katastrofa, bo przecież nie zmniejszy popytu konsumenckiego. Zresztą i tak nie lubimy robić zakupów w niedzielę.
Co by było, gdybyśmy chodząc po sklepach w czasie przedświątecznych zakupów spotkali nagle w tłumie Jezusa niosącego krzyż? Zatrzymamy się? Zaśmiejemy? Przewodnik Katolicki, 19 kwietnia 2009
Przed pracą telefon kontrolny, czy wzięła lekarstwa. W południe telefon, czy zjadła obiad. Po pracy szybkie zakupy i z pełnymi siatkami na drugie piętro...
I co zrobiliśmy z tym Adwentem…? Zamieniliśmy szczęście na pogoń za szczęściem, a pokój ducha na chwile zapomnienia czy raczej zapamiętania w zakupach. Niedziela, 30 listopada 2008