Z Dominikiem Tarczyńskim, reżyserem filmu „Kolumbia. Świadectwo dla świata”, który to film jest manifestem wiary katolickich Kolumbijczyków i zdobywcą I nagrody na Międzynarodowym Katolickim Festiwalu Filmów i Multimediów Niepokalanów 2011 rozmawia Michał Wnęk.
Jak długo powstawał film?
– Prawie rok. Nakręcenie materiału trwało prawie dwa tygodnie. Dopiero potem zaczęła się prawdziwa praca. Dobieranie zdjęć, poszukiwanie odpowiednich materiałów, montaże, tłumaczenia – to wpłynęło na tak długi okres produkcji.
Czy to, że pochodzi Pan z ojczyzny Jana Pawła II sprawiło, że traktowano całą ekipę filmową wyjątkowo?
– Nie wydaje mi się. Oczywiście Ojciec Święty był wspominany bardzo często w naszych rozmowach, ale nie sądzę, aby nasza narodowość miała bezpośredni wpływ na podejście do nas.
Jeżeli nawiązaliśmy do Papieża, proszę powiedzieć, jak jest on traktowany w Kolumbii?
– Sądzę, że my – Polacy mamy z Kolumbijczykami wiele wspólnego. Po pierwsze, kochamy Matkę Bożą. U nich i u nas ta miłość do Maryi jest bardzo mocna. A drugą rzeczą jest miłość do bł. Jana Pawła II i ogromny szacunek. Myślę, że gdyby nie język można powiedzieć, że jesteśmy jednym narodem. Przez te dwa tygodnie czułem się jak w domu, pomimo że byliśmy po drugiej stronie kuli ziemskiej.
Trafiają się zarzuty, że ten film jest stronniczy. Pan przyznał, że słyszał także określenie „laurka rządu kolumbijskiego”.
– W filmach dokumentalnych pokazuje się rację obydwu stron. Ja nie poszukiwałem w tym świadectwie argumentów przeciw, dlatego że ja nie traktuję tego projektu jako dokumentu. W opisie, który wszędzie upubliczniłem napisałem, że jest to manifest wiary. Zarzut, że nie pokazałem drugiej strony, do której często się odnoszę – mowa tu o lewicowych bojówkach – jest po prostu nietrafiony.
Czy w takim razie można ten film nazwać propagandowym?
– Myślę że tak. Z całą pewnością propaguje on Ewangelię.
Ludzie w Ameryce Południowej postrzegani są za bardzo spontanicznych i okazujących radość. W środę popielcową nawet prezenterzy w TV mają nakreślony znak krzyża popiołem na czołach. Czy to nie przekłada się na pewnego rodzaju powierzchowność wiary?
– Tak samo jak Jan Paweł II przyjął Indian, którzy tańczyli przed nim w czasie Mszy św. podczas jego wizyt w Afryce, tak samo my musimy szanować lokalne tradycje związane z duchowością. Polacy często postrzegają Kościół katolicki przez pryzmat Polski, co jest bzdurą. Kościół powszechny jest tak cudowny, bogaty i wspaniały, że musimy go poznać. A my – z ubolewaniem muszę to stwierdzić – nie znamy go. Przykładem może być moje życie. Nawróciłem się w pogańskiej Anglii w 2003 r., gdzie ochrzczonych jest tylko 3 proc. ludzi.
Czy okres dwóch tygodni nie był za krótki, aby mieć prawidłowy odbiór tego państwa?
– Nie. Bo tu nie o Kolumbię chodzi, a o sposób myślenia. Nie pojechałem tam badać państwowości, tylko aby zarejestrować świadectwo najważniejszych ludzi w państwie. Na każdym pokazie powtarzam: wyobraźcie sobie, że słowa, które słyszycie wypowiada polski prezydent, polski szef sił specjalnych, szef MON-u czy generał policji! Chodziło o to, że ja jako Polak pojechałem do kraju, który jest głównym producentem kokainy, jest formalnie w stanie wojny domowej, a który staje się świadectwem dla katolickiej Polski Jana Pawła II i św. Faustyny Kowalskiej. Bo nie o państwowość tu chodzi a o świadectwo!
Mogę dopytać o Pana nawrócenie?
– To takie typowe nawrócenie Pawłowe. Ja byłem katolikiem-folklorystą, z tradycyjnej katolickiej rodziny. Przeżyłem jednak definitywne nawrócenie, ożywienie i moja świadomość się kompletnie zmieniła.
Czy to było jedno zdarzenie, czy musiał Pan do tego dojrzeć?
– To było jedno zdarzenie, żadnego dojrzewania. W jeden dzień, jedna modlitwa i Bóg mnie uwolnił od wszystkich nałogów. Kompletna przemiana fizyczna i duchowa.
Mówi Pan, że ten film opowiada o sposobie myślenia. Kogo?
– Osób, które zarządzają tym krajem oraz ludzi, którzy doprowadzili do tego, że zostali oni wybrani – czyli o Kolumbijczykach.
Czy Kolumbia jest krajem bezpiecznym?
– Tak.
Czemu więc mają służyć opancerzone samochody, ochrona i policja podczas przejazdów po dżungli?
– Kolumbia jest krajem – podobnie jak miasta Nowy Jork czy Warszawa – w którym trzeba umieć się poruszać. Jest państwem bezpiecznym w porównaniu z tym, co miało miejsce jeszcze kilka lat temu. Wiadomym jest, że jeżeli pójdziemy w Warszawie na Pragę-Południe, to można się „przewrócić”, w Brooklynie w Nowym Jorku nocą nawet policjanci się nie pojawiają. I każde państwo czy miasto ma takie miejsca, w które się nie chodzi. Tak samo jest w dżungli i na terenach odległych od dużych środowisk. Więc jeżeli ktoś mnie pyta, czy Kolumbia jest bezpiecznym krajem, to ja odpowiadam: tak.
Jakie są Pana plany zawodowe na najbliższą przyszłość?
– Do zrealizowania zostały mi jeszcze dwa filmy. Jadę na Węgry i tam będę przygotowywał materiał o tym, co dzieje się w tym kraju. Mam też zamiar spotkać się z premierem Orbanem. Rozpocząłem film dotyczący największego sanktuarium Maryjnego na świecie, byłem jakiś czas temu na Filipinach, żeby zarejestrować pierwsze zdjęcia, teraz lecę znowu, by móc pokazać progres tego projektu. Planuję także podróż do Rzymu, aby zrealizować trzecią część „Egzorcysty”, czyli mojej rozmowy z o. Gabriele Amorthem.
Dziękuję za rozmowę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.