Ze śmierci do życia, czyli krótkie wprowadzenie w duchowość paschalną

Głos ojca Pio 74/2/2012 Głos ojca Pio 74/2/2012

Nic dziwnego, że chrześcijaństwo nieraz oskarżane jest o cierpiętnictwo i nadmierne eksponowanie negatywnej strony życia, skoro więcej uwagi poświęcamy męce i cierpieniu, niż przebudzeniu się do nowego życia i przyjmowaniu nowego ducha. Co zatem więzi nas w przeszłości i odgradza od prawdziwego bycia tu i teraz?

 

Wyjdź naprzeciw możliwościom

Trzeci etap w przypadku apostołów trwał aż czterdzieści dni. Wiele Jezusowych wizji było potrzebnych, aby apostołowie uznali fakt zmartwychwstania i odrzucili pokusę żywienia płonnej nadziei, że Jego zwycięstwo nad śmiercią oznacza również ich zwycięstwo i pozostaje im już tylko „odcinanie kuponów” i „dzielenie stanowisk” w nowo założonym królestwie Bożym. Potrzebowali czasu, aby zrozumieć, że zmartwychwstanie Jezusa jest dla nich zaledwie zapowiedzią możliwości zwycięstwa, jeśli pójdą dalej za Mistrzem i przyjmą plan, który im przygotował. Wiąże się to z zaakceptowaniem nowej formy obecności Jezusa wśród nich: Mistrz na co dzień nie będzie już im towarzyszył, jadał z nimi i na bieżąco rozwiewał wszystkie ich wątpliwości i dylematy. Po zmartwychwstaniu Jezus pojawia się tylko okazjonalnie i to w takiej postaci, że czasem niełatwo Go rozpoznać. Dzieje się tak podczas pierwszego spotkania z Marią Magdaleną, a także wtedy, gdy Kleofas wraz z drugim uczniem spotkał Jezusa w drodze do Emaus, a nawet w przypadku Piotra nad Morzem Tyberiadzkim. Tylko Jan ze swoją niezwykłą duchową intuicją potrafi na widok Jezusa od razu wykrzyknąć: „To jest Pan!”. Uczniowie potrzebują aż czterdziestu dni, aby okrzepnąć w wierze, że zmartwychwstanie naprawdę się dokonało i to oni muszą teraz ponieść dalej orędzie o zbawieniu.

W odniesieniu do naszego życia etap ten wymaga, aby po uznaniu rzeczywistej straty przyjąć do wiadomości, że nasze życie musi toczyć się dalej. Wiąże się z tym codzienne mozolne wychodzenie ku nowemu. Tylko konkretne zaangażowanie może pomóc nam zapanować nad pragnieniem życia przeszłością i zwrócić nas ku przyszłości. Musimy na nowo zacząć organizować sobie życie po stracie, bo tylko wtedy będziemy potrafili na powrót twórczo zadomowić się w nowej rzeczywistości.

Oderwij się od przeszłości

Kluczowy w tym procesie jest etap czwarty, którym dla uczniów było wniebowstąpienie Jezusa. Jego okazjonalna obecność wśród nich po zmartwychwstaniu, choć ważna i potrzebna, ciągle mogła zawracać ich do dawnego sposobu reagowania i płonnej nadziei, że Mistrz na nowo ich zjednoczy i osobiście poprowadzi do zwycięstwa. Wniebowstąpienie zmusza ich jednak do definitywnego pożegnania się z tą mrzonką, a aniołowie w tej scenie nieprzypadkowo ich strofują, by nie poprzestawali na patrzeniu w niebo, lecz zeszli z góry i oczekiwali na przyjście nowego Pocieszyciela.

Dla nas etap ten oznacza definitywne porzucenie myśli, że będziemy w stanie wskrzesić przebrzmiałą przeszłość i żyć jak dawniej. Musimy zaakceptować to, że aby na nowo odnaleźć radość życia, trzeba otworzyć się na przyszłość i postarać się zacząć funkcjonować w niej na nowy sposób. Nie oznacza to całkowitego zerwania z przeszłością, ale twórcze rozwinięcie posiadanego dziedzictwa już na własną odpowiedzialność. Wymaga to rewizji życia i nowej formy zaangażowania.

Przyjmij ducha nowego życia

Ostatni etap opisywanego procesu to zesłanie Ducha Świętego. Jezus wielokrotnie mówił, że pożyteczne jest Jego odejście, bo tylko wtedy będzie możliwe posłanie Pocieszyciela. Uczniowie po przejściu czterech etapów drogi paschalnej byli prawie gotowi do podjęcia Jezusowej misji. Brakowało im tylko jednego: mocy z wysoka, która przełamie ich lęki i sprawi, że odważnie zaczną podejmować nowe życie w nowym duchu. Opis Pięćdziesiątnicy w piękny sposób obrazuje tę ich ostateczną przemianę.

Obserwacja dziejów pierwotnego Kościoła pokazuje, że apostołowie stawali przed wieloma problemami i decyzjami, które wymagały odmiennego podejścia od dotychczasowego: nie wystarczyło powrócić do nauczania Mistrza, bo On sam działał niemal wyłącznie w obrębie terytorialnym i kulturowym narodu izraelskiego. Gdyby apostołowie pozostali na tym poziomie funkcjonowania, chrześcijaństwo nie potrafiłoby nawiązać dialogu kulturowego z tradycjami obecnymi w basenie Morza Śródziemnego, a to wymagało działania w nowym duchu. Potrzebna była nowa wizja, która z jednej strony nie zaprzeczałaby otrzymanemu depozytowi wiary, a z drugiej twórczo go rozwijała w sposób adekwatny do nowych społecznych i kulturowych wyzwań.

Również w naszym przypadku Pięćdziesiątnica jest szansą na podjęcie nowego życia w nowym duchu: to ukoronowanie procesu, który sprawia, że nasza wcześniejsza strata okazuje się niejako błogosławiona, bo otwiera nas na nową wrażliwość i daje możliwości rozwoju. Również w naszym przypadku nie chodzi o przekreślenie dziedzictwa czy powierzchowne zaprzeczanie stracie. Idzie o takie oparcie się na przeszłości, by w sposób twórczy i nowatorski odpowiadać na potrzeby współczesności. Wszystkim nam grozi zamknięcie się w dobrze znanych schematach i formach postępowania. Wówczas zaczynamy tracić kontakt z rzeczywistością i przestajemy odpowiadać na jej bieżące potrzeby. Innym niebezpieczeństwem na tym etapie bywa próba życia duchem nowinkarstwa i całkowitego zerwania z dziedzictwem.

„Jeśli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity” – nauczał Jezus (J 12,24). Z tą duchową dynamiką wielokrotnie możemy spotkać się w naszym życiu. Ważne, byśmy nie poprzestali na którymś z etapów przemiany, ale szli do końca zgodnie z paschalną dynamiką.

www.glosojcapio.pl


 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...