Kult świętych

Wieczernik 182/2011 Wieczernik 182/2011

Prawdziwy kult świętych nie tylko nie przeciwstawia się oddawaniu czci Jedynemu Bogu, ale ma doprowadzić człowieka do jeszcze większego uwielbienia Stwórcy, który dopuszcza niedoskonałe stworzenia do udziału w swojej świętości

 

O tym, jak ważną rolę odgrywał od zawsze w Kościele kult świętych, najwymowniej świadczy fakt, że w pewnym momencie dziejów stał się kością niezgody pomiędzy wierzącymi. Pomimo licznych krytyk ze strony reformacji Kościół ani przez chwilę nie zrezygnował z czci oddawanej świętym. Jest ona niewątpliwie integralną częścią życia wspólnoty wierzących.

U zarania chrześcijaństwa nie oddawano czci żadnemu ze stworzeń. Jednak już w Ewangelii odnajdujemy słowa, które można uważać za podstawę kultu świętych. Sam Jezus wyraża się uznaniem na temat Jana Chrzciciela, który oddał życie pełniąc swoją prorocką misję (Mt 11, 7-11). Dzieje Apostolskie zawierają pierwszą chrześcijańską martyrologię, jaką jest opis męczeństwa św. Szczepana (Dz 6-7). Święty Paweł wyraża się z ogromną czcią o Abrahamie (Rz 4, 18-22). Możemy zatem powiedzieć, że o ile nie znajdujemy w Biblii wzmianki wprost odnoszącej się do kultu świętych, to jednak sam kult znajduje w Piśmie Świętym mocno podłoże i uzasadnienie.

Pierwsze świadectwa czci oddawanej przez chrześcijan świętym odnajdujemy w starochrześcijańskich kryptach. Obok postaci pasterza symbolizującej Chrystusa bardzo często spotykamy tam wizerunek Maryi, której głowę otacza aureola. Czasem szczególnego rozkwitu kultu świętych była epoka prześladowań. Obok słynnej grupy deesis (ikonograficzne przedstawienie Chrystusa, Maryi i Jana Chrzciciela) to właśnie męczennicy doznawali szczególnej czci w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Nie jest to dziwne z uwagi na świadectwo wiary, jakie święci męczennicy składali oddając swoje życie za Chrystusa i wpływu jaki ich postawa miała na wspólnotę Kościoła. Swoje zastosowanie znalazła wówczas zasada pochodząca od Tertuliana: „Sanguis martyrum – semen christianorum” – krew męczenników – posiewem chrześcijan. Istotnie, świadectwo męczenników nie tylko nie odstraszało przyszłych wyznawców, ale było dla wielu ostatecznym potwierdzeniem prawdziwości doktryny. Z czasem na bazie kultu męczenników powstał kult wyznawców – wiernych, którzy byli przykładem wiary dla współwyznawców, jednak na skutek zmieniających się postanowień kolejnych cesarzy lub z innych powodów uniknęli męczeństwa, choć zawsze byli na nie gotowi. Tacy niedoszli męczennicy, uwolnieni z więzień w związku z cesarską amnestią, odgrywali wielką rolę w społeczności wierzących i już za życia cieszyli się ogromnym autorytetem. Po edykcie mediolańskim za świętych uważano także znamienitych biskupów i ascetów, nauczycieli wiary i krzewicieli zdrowej doktryny.

Nadużycia

Kult świętych jako taki jest dobry – jednak jak każde dobro może ulegać rozmaitym wypaczeniom. Z braku miejsca zrezygnujemy z chronologii opisywanych nadużyć oraz z opisywania przypadków zaprzeszłych takich jak sienkiewiczowski handel relikwiami. I dziś są sytuacje, kiedy kult świętych budzi zastrzeżenia nie tylko sprotestantyzowanych chrześcijan Zachodu, ale też prawowiernych katolików. Spróbujmy przyjrzeć się najczęściej spotykanym albo też najbardziej prawdopodobnym nadużyciom.

Może się zdarzyć, że kult jakiegoś świętego tak zdominuje duchowość jakiegoś człowieka czy wspólnoty, że w znacznej mierze, a może nawet całkowicie przysłoni centralną przecież dla chrześcijaństwa postać Chrystusa – Jedynego Pośrednika między Bogiem a ludźmi. Słyszałem od znajomego księdza, który przez kilka lat pracował we Włoszech, że pewnego razu w czasie spowiedzi usłyszał wyznanie penitentki: „Ojcze, bluźniłam Panu Bogu, ale to jeszcze nic: bluźniłam nawet świętej Ricie”. Ten nieco humorystyczny przykład nie jest bynajmniej przykładem przejęzyczenia. Zdarza się, nie tylko we Włoszech, że jakiś święty odbiera tak wielką cześć, iż dla niektórych wierzących staje się ona bardziej fundamentalna niż cześć należna samemu Bogu. Nawet jeśli człowiek zdaje sobie sprawę z podstawowej różnicy między świętością Boga, który jedynie jest święty sam z siebie, a świętością ludzi, której źródłem jest Bóg, to i tak praktyka kultyczna zdaje się wskazywać na coś zgoła innego, przeciwnego.

Innym przykładem niewłaściwie pojmowanego kultu świętych jest ludzkie pojmowanie ich orędownictwa. Klasycznym przykładem jest jedna z pieśni maryjnych, wedle której „kiedy Ojciec zagniewany siecze, szczęśliwy, kto się do Matki uciecze”. Nawet niewprawiony teolog widzi tutaj nadmierną personifikację Boga oraz przeniesienie ówczesnych relacji rodzinnych na płaszczyznę kultu i  religijności. Podobnie ma się rzecz z mylnie pojmowanym wstawiennictwem przed Bogiem – słyszałem o pewnej prośbie nowennowej, której autor prosił świętego Maksymiliana, aby ten wstawił się za nim do Matki Bożej, by ta z kolei uprosiła u swojego Syna potrzebną autorowi łaskę. Mamy tu znowu do czynienia z przeniesieniem czysto ludzkich relacji na poziom niebieski. Rażącym nadużyciem w tym względzie jest stosowana do niedawna metafora, w której Boga przedstawia się jako dyrektora przedsiębiorstwa, zajętego rozmaitymi sprawami, do którego łatwiej dostać się przez sekretarza czy pośrednika – w osobie świętego. Choć podobne trendy w przepowiadaniu mamy już za sobą, takie myślenie wciąż istnieje w świadomości wielu ludzi, skutecznie deformując właściwy kult świętych.

 

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...