Epicykle sumienia

Tygodnik Powszechny 24/2012 Tygodnik Powszechny 24/2012

Mimo wciąż obleganych konfesjonałów, coraz wyraźniej widać, że sakramentowi spowiedzi w Polsce, choć ma się lepiej niż na Zachodzie, doskwierają poważne choroby.

 

POLSKI MANICHEIZM

Dzieci tworzą eucharystyczną falę nie dlatego, że są zdolne do grzechu śmiertelnego, ale dlatego, że otrzymały taką penitencjarno-policyjną formację eucharystyczną i/lub naśladują starszych. Jak możliwa jest taka formacja? Jak możliwa jest ta nasza polska falowość eucharystyczna?

Myślę, że jedna z odpowiedzi na te pytania kryje się w fakcie, iż w naszej religijności ukształtowała się szczególna koncepcja grzechu śmiertelnego. Można ją nazwać „manichejską”. W koncepcji tej grzechem śmiertelnym staje się samo zanurzenie człowieka w... czasie. Sam czas jest w naszym mniemaniu grzechem radykalnie oddzielającym nas od miłosiernego Chrystusa eucharystycznego. Kilka tygodni bez spowiedzi nieuchronnie sprawia, że zaciągamy winę godną tylko piekła. Tymczasem manicheizm, przyjmujący, że zanurzenie w czas jest złem, już dawno został odrzucony przez Kościół. Czas dla człowieka wierzącego nie jest mroczną dziedziną grzechu. Przeciwnie – jest łaską, umożliwiającą człowiekowi tworzenie siebie podług nadziei zbawienia.

Polska falowość komunijna zdaje się również kryć w sobie pewną szczególną wizję Eucharystii. Odnoszę wrażenie, że bliska byłaby ona Pelagiuszowi (przełom IV–V wieku), słynnemu herezjarsze, który, najogólniej mówiąc, utrzymywał, że człowiek może zasłużyć na zbawienie sam o własnych siłach, bez pomocy łaski Bożej. Otóż, w perspektywie pelagianizmu Komunia wobec polskiej falowości eucharystycznej jawi się jako należna nam nagroda za osiągniętą – choćby na krótki czas – bezgrzeszność, którą zdobywamy niepojętym ludzkim wysiłkiem, wcześniej przystępując do spowiedzi. Taka „bezgrzeszność” niejako z konieczności winna być doceniona przez Boga. Czyż można się dziwić, że w ten krótki czas pozwalamy sobie na odważne kroczenie do Komunii? Przychodzimy wszak po to, na co sobie zasłużyliśmy – co się nam należy.

W takim świetle nie bardzo wiadomo, czemu – przez te kilka bezgrzesznych tygodni – mają służyć wielokrotne mszalne błagania o przebaczenie i zmiłowanie Boże: „Spowiadam się (...), że bardzo zgrzeszyłem/zgrzeszyłam”, „Panie, zmiłuj się nad nami”, „i odpuść nam nasze winy”, albo „nie jestem godzien/godna, abyś przyszedł do mnie”? Słowa te zdają się być wyłącznie nic nieznaczącą ornamentyką, wszak właśnie w tym „bezgrzesznym” czasie kilku tygodni jesteśmy absolutnie godni spotkania z Bogiem w Eucharystii.

Problem jednak w tym, że również pelagianizm został odrzucony przez Kościół. Eucharystia zawsze jest sprawowana „na przebłaganie grzechów”. Nie jest nagrodą za nieskazitelnie czyste życie moralne czy za dobrze odprawioną spowiedź, ale nieskończonym miłosierdziem okazanym ludziom, w których grzech miesza się ze świętością. Spotkaniem z bezwarunkowo przebaczającym Chrystusem, prawdziwie uświęcającym i uzdalniającym do świętego życia we wspólnocie usprawiedliwionych grzeszników.

WIELE DRÓG PRZEBACZENIA

Eucharystia wypala w nas wszystko to, co staje na drodze do pełnej komunii z Bogiem. Duch Święty przemienia nas czy – jak mówili Ojcowie Kościoła – „przebóstwia”, realnie i po najgłębsze włókna naszego człowieczeństwa. Ten tajemniczy i przedziwny proces przemiany nie kończy się wraz z chwilą ostatnich słów Mszy. Chrystus w Duchu Świętym nie opuszcza człowieka w przedsionku kościoła, gdy – po Eucharystii – zbliżamy się do wrót świątyni, by wyjść w świat. On razem z nami i w nas przechodzi przez te drzwi i w ów świat wchodzi. Niesiemy w sobie Jego uzdrawiający i wypalający grzechy ogień, który doprawdy niełatwo zagasić.

Grzechy są gładzone w sakramentach, ale sakramenty nie są jedynymi drogami gładzenia grzechów. Kościół zna wiele innych dróg ich darowania! Problem w tym, że zwykle nie zdajemy sobie z tego sprawy. Listę niesakramentalnych dróg odpuszczania grzechów można znaleźć w pouczających rozważaniach ks. Alfonsa Skowronka pt. „Z teologicznej problematyki pokuty”.

Podstawową drogą jest przede wszystkim miłość, która codziennie, bardziej lub mniej świadomie, wydarza się między ludźmi. Jakkolwiek niewiarygodnie może to brzmieć, prawdą jest, że „miłość zakrywa wiele grzechów” (1 P 4, 8). Na co dzień w relacjach międzyludzkich, w domu, na ulicy, w szkole czy w pracy, realnie doświadczamy przemieniającej mocy miłości, również jej mocy przebaczającej. Ona przywołuje i wyjednuje u tych, których skrzywdziliśmy, przebaczenie czy zapomnienie zła. Ustawicznie i my przebaczamy innym, dotknięci ich skruszoną miłością. Bez tego nasze codzienne życie, choćby w rodzinach, szybko stałoby się dla wszystkich piekłem. A przecież – chociaż życie może być piekłem – przynajmniej niekiedy staje się niebem, trudną radością, szczęściem w cierpieniu. Pamięć o takich chwilach zdolna jest napełnić pozostałe dni błogosławionym sensem, którym nawzajem obdarzamy się z innymi.

W relacjach między ludźmi miłość „zakrywa wiele grzechów”, dlaczego jednak nie potrafimy właśnie tak patrzeć również na nasze relacje z Bogiem? Dlaczego nasza większa lub mniejsza, bardziej lub mniej błądząca i poplątana miłość do Niego nie rodzi w nas przeświadczenia czy świadomości, że stopiona z Nim, czyli ostatecznie z samą Miłością, jest w stanie „ściągnąć” na człowieka – bez pośrednictwa księdza i konfesjonału – Jego przebaczenie?

Inną drogą odpuszczania grzechów jest przepowiadanie Dobrej Nowiny. Jeszcze dziś podczas Mszy, po odczytaniu fragmentu Ewangelii, możemy w kościele usłyszeć, szczególnie z ust starszych księży, ściszone: „Niech słowa Ewangelii zgładzą nasze grzechy”. Nic nie może zgasić zbawczego i realnie płonącego Bożego ognia wypalającego w nas – poprzez Ewangelię – pozostałości zła! Ten sam ogień płonie również podczas nabożeństw pokutnych, które, niestety, nie cieszą się u nas największą popularnością. A przecież są widomym znakiem – jakże często zapoznawanego przez nas – społecznego, międzyosobowego wymiaru naszych grzechów.

Inną drogą, na której dokonuje się Boże darowanie win, jest codzienna pokuta, rozumiana jako naśladowanie Jezusa Chrystusa. Ks. Skowronek pisze, że wśród czynów pokutnych, które wyjednują przebaczenie, można wymienić „modlitwę, post, jałmużnę, składanie ofiar na rzecz wielkich potrzeb ludzkości (na przykład dla krajów rozwijających się czy cierpiących wskutek klęsk żywiołowych), rezygnację z luksusu i rozrywek, niektórych dóbr konsumpcyjnych, używek; znoszenie cierpienia i niesprawiedliwości; czynną miłość bliźniego”.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...