Dobrostan świętego

Tygodnik Powszechny 35/2012 Tygodnik Powszechny 35/2012

Z badań wynika, że ludzie religijni są szczęśliwi. Medytacja pozwala zredukować stres, uczestnictwo we wspólnych praktykach – być z ludźmi, doktryna – zaspokoić głód sensu i znaleźć odpowiedź na życiowe problemy. Ale to jeszcze nie wszystko.

 

Na początku tego roku amerykański Instytut Gallupa opublikował wyniki badań dotyczące związków pomiędzy stopniem zaangażowania religijnego a poziomem tzw. dobrostanu (ang. well-being) jednostki. Na mierzony dobrostan składało się wiele czynników: ogólne zadowolenie z życia, zdrowie emocjonalne i fizyczne, zdrowy tryb życia, środowisko pracy. Najbardziej szczegółowo badano czynnik emocjonalny, a dokładniej negatywne odczucia emocjonalne: obawę/troskę, stres, smutek, złość.

KTO JEST NAJSZCZĘŚLIWSZY

Badania ujawniły bardzo ciekawą zależność. Najlepszym dobrostanem cieszą się ludzie mocno zaangażowani religijnie – ci, dla których religia pełni w życiu ważną rolę i którzy regularnie (przynajmniej raz w tygodniu) uczestniczą w praktykach religijnych. Nieco gorzej mają się ci, dla których religia w ogóle nie jest ważna i którzy nie praktykują. W najgorszej sytuacji pod względem każdego z mierzonych czynników są ludzie religijni tylko trochę – w których życiu religia liczy się, lecz nie bardzo, i którzy praktykują tylko okazjonalnie.

Naukowcy z Instytutu Gallupa przyznają, że ich badania nie ustalają przyczyn takiego stanu rzeczy. Możliwe – twierdzą – że ludzie o lepszym dobrostanie głębiej się angażują religijnie. Możliwe, że jakiś trzeci, niewykryty w badaniach czynnik jest przyczyną jednoczesnego wzrostu dobrostanu i głębszego zaangażowania religijnego. Możliwe jednak – i to jest zdaniem badaczy najprostsze wyjaśnienie – że to zaangażowanie religijne jest przyczyną wzrostu dobrostanu. Zaangażowanie religijne obejmuje bowiem m.in. praktyki modlitewne i medytacyjne, które redukują stres; uczestnictwo we wspólnych praktykach religijnych to przecież uczestnictwo w interakcjach społecznych, bardzo ważnych dla samopoczucia człowieka; tradycje religijne dostarczają także swoim wyznawcom wyjaśnień zaspokajających głód sensu oraz posiadają schematy praktycznych sposobów radzenia sobie z rozmaitymi problemami życia. Wszystkie te czynniki mogą – stwierdzają amerykańscy socjologowie – przyczyniać się do wzrostu dobrostanu człowieka wierzącego.

Zastanawiający jest jednak fakt, że powiązanie zaangażowania religijnego i ogólnego dobrostanu człowieka nie jest liniowe: ludzie w ogóle niezaangażowani mają się na ogół lepiej niż zaangażowani tylko trochę. Jak wyjaśnić ten fakt? Sądzę, że może on mieć związek zarówno z osobistym zaangażowaniem badanych, jak i z kształtem religijnych tradycji.

WŁAŚCIWA PERSPEKTYWA

Każda tradycja religijna posiada pewien system norm i zwyczajów, do przestrzegania których zobowiązuje swoich wyznawców. Normy takie i zwyczaje wydają się o wiele bardziej konkretne od najczęściej ulotnego religijnego doświadczenia, bardziej bezpośrednio powiązane z życiem niż abstrakcyjne doktryny, łatwiejsze do zrozumienia niż zawsze wieloznaczne narracje symboliczne. W konsekwencji jawią się często jako najbardziej uchwytny i rozpoznawalny aspekt danej tradycji. Aspekt ów często dominuje w obrazie religii posiadanym przez tych jej wyznawców, którzy mają z nią kontakt jedynie powierzchowny.

Tymczasem, jak zauważa kanadyjski filozof Charles Taylor, współczesna kultura jest „kulturą autentyczności” – dominujący ideał ludzkiego życia kładzie nacisk na „bycie sobą”, „samorealizację”, „odkrycie własnej drogi” – samodzielne określenie i wybór życiowych celów i sposobów egzystencji. W tej perspektywie religia postrzegana jest często (jak się okazuje: niebezpodstawnie) jako narzucony system, który determinuje sposób życia wierzących. Rodzi się nieuchronny konflikt pomiędzy wymogami religijnych nakazów a indywidualnym dążeniem do samorealizacji. Życie „skonfliktowane” rodzi wiele negatywnych emocji – takich jak stres czy smutek, i obniża ogólne zadowolenie z życia.

Jednym ze sposobów rozwiązania takiego konfliktu jest odrzucenie zewnętrznych norm i zwyczajów, których głębszego sensu się nie widzi. Prawdopodobnie dlatego niereligijni Amerykanie są zasadniczo szczęśliwsi od swoich sąsiadów religijnych tylko trochę.

Sądzę, że dopiero głębsze zaangażowanie religijne pozwala wielu ludziom wyjść poza traktowanie religii jako systemu sztywnych reguł, tłamszących swobodną autoekspresję i wyraźniej dostrzec aspekty religii, które przyczyniają się do ludzkiego szczęścia czy dobrostanu. Dogłębne uwewnętrznienie zwyczajów i norm zapobiega traktowaniu ich jako narzuconych z zewnątrz i tym samym redukuje wewnętrzne konflikty. Pozytywny sens religijnych „reguł” nie jest wszak oczywisty – w wielu przypadkach ujawnia się on dopiero w trakcie ich stosowania w życiu.

RELIGIJNY GORSET

Oczywiście, głębsze zaangażowanie religijne wcale nie musi prowadzić do wzrostu dobrostanu i szczęścia. Jak przekonują psychologowie, forma religijności ma ogromny wpływ na poczucie szczęścia.

Istnieją takie formy religijności, które unieszczęśliwiają ludzi tym bardziej, im głębiej są oni w nie zaangażowani. Swego czasu, gdy jeszcze wykładałem teologię, podczas pewnego wykładu zauważyłem, że cały rocznik studentów siedzi markotny. Na moje pytanie, co się stało, padła odpowiedź: „Bo właśnie mieliśmy teologię moralną, i dowiedzieliśmy się, że coś, co dotąd traktowaliśmy jako zachowanie w porządku, jest grzechem. I teraz już nie możemy tego robić”.

Tradycja religijna została tu zredukowana do systemu zakazów i nakazów, kulturowego „gorsetu” ograniczającego wolność człowieka, jego możliwości samorealizacji i autoekspresji. Im bliższy kontakt z tak zredukowaną tradycją, tym głębsza egzystencjalna frustracja.

Być może taka redukcja jest znacznie bardziej rozpowszechniona w Polsce, gdzie mamy do czynienia z jedną dominującą tradycją, niż w Stanach Zjednoczonych, które są pluralistyczne także pod względem religijnym. O ile w Polsce głębsze zaangażowanie religijne może być jeszcze zdeterminowane przez wychowanie i nacisk społeczny (spod którego wpływu dana jednostka nie potrafi uciec, choć w głębi serca chciałaby tego), to panujący w USA pluralizm sprawia, że zaangażowanie religijne Amerykanów wypływa najczęściej z ich indywidualnego wyboru. Rozmaite wspólnoty konkurują na religijnym „wolnym rynku”. Tradycje, które nie oferują ludziom pozytywnej perspektywy, które nie odpowiadają ich duchowym potrzebom, tracą wyznawców. Ludzie wybierają taki sposób życia i zaangażowania, którego sens widzą. Jeśli zaangażowanie nie przynosi pozytywnych efektów w ich życiu – zmieniają swój wybór.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| WIARA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...