W laicyzującym się społeczeństwie zachodnim religia prawosławna, na pierwszy rzut oka do niego nieprzystająca, ma dużą siłę przyciągania.
Chociaż główne zachodnie media zamieściły informacje o wizycie Cyryla I w Polsce, próżno by w nich szukać szczegółowych analiz i komentarzy – czy to w kontekście politycznym, czy religijnym. Wizyta, dla nas tak ważna, nie mogła nie przegrać z gorącymi tematami, takimi jak perspektywy euro, wojna w Syrii czy kampania wyborcza w Stanach Zjednoczonych.
Ale nie tylko z nimi. Przegrała przede wszystkim z procesem Pussy Riot. Jeżeli bowiem Cerkwi prawosławnej w ogóle poświęcano uwagę, to tylko dlatego, że dziewczyny z Pussy Riot akcję antyputinowską powiązały z antycerkiewną.
„Trzy członkinie grupy, które nazwały patriarchę »suką« i »ekskrementami Boga« w najświętszym ze świętych miejsc Rosji, przed ołtarzem głównej katedry prawosławnej, wielbiła niemal cała zachodnia prasa. Skutek był taki (...), że poczynania zespołu kompletnie przyćmiły dzień, który miał być dniem pojednania rosyjsko-polskiego. To smutne tym bardziej, że do PR-owskiej prowokacji, której rozgłosu przydali zachodni piosenkarze, doszło w czasie, gdy rosyjski patriarcha być może szykował się, by wyciągnąć rękę do głowy Kościoła rzymsko-katolickiego” – ubolewał znany rosyjski dziennikarz Dmitrij Babicz. Ale jego komentarz zamieściły nie wielkonakładowe dzienniki, lecz prawosławny portal theorthodoxchurch.info, jedno z niewielu mediów, które wyszły poza standardowe informacje.
STARODAWNY KOŚCIÓŁ
Dla przeciętnego czytelnika na Zachodzie ani stosunki między Polską a Rosją, ani to, co dzieje się na styku katolicyzmu i prawosławia, to nie są sprawy pierwszoplanowe. Poza prawosławną Grecją wyznawców tej wiary jest niewielu; to głównie potomkowie rosyjskiej białej emigracji i ludzie pochodzenia greckiego. Ciekawe jednak, że w laicyzującym się społeczeństwie właśnie religia prawosławna, z pozoru zupełnie do niego nieprzystająca, ma, jak się okazuje, dużą siłę przyciągania. Już parę lat temu brytyjski dziennik „The Times” w artykule pod wymownym tytułem „Na wschodzie wschodzi nowa gwiazda” pisał, że w ciągu 15 lat, od początku lat 90., w Wielkiej Brytanii liczba prawosławnych wzrosła ze 170 tys. do 250 tys. Tę tendencję potwierdzają też wyniki badań przeprowadzonych w 2010 r. przez Kościoły prawosławne w USA. Jak podaje „The Huffington Post”, od 2000 r. liczba parafii prawosławnych zwiększyła się tam aż o 16 proc., do prawie 2400, a liczba wyznawców osiągnęła milion.
Ten wzrost liczebny to przede wszystkim rezultat napływu imigrantów z krajów, gdzie wyznawane jest prawosławie, ale także coraz częstszych konwersji. Jak wiele ich jest, trudno ocenić, bo prawosławne media i portale raczej opisują konkretne przypadki, zwłaszcza ludzi o znanych nazwiskach, niż kuszą się o podsumowanie liczbowe. Nikt jednak nie wątpi, że jest ich wielokrotnie mniej niż konwersji na katolicyzm, który w USA co roku przyjmuje ok. 100 tys. ludzi (według danych katolickiego Centre for Applied Research in Apostolate z uniwersytetu Georgetown). W Wielkiej Brytanii z kolei od dwóch lat trwa proces przechodzenia do Kościoła katolickiego tych anglikanów, którzy odrzucają modernizację w wydaniu Kościoła Anglii. W okresie wielkanocnym, gdy konwersji jest najwięcej, w 2011 r. w Anglii i Walii na katolicyzm przeszło ok. 1500 anglikanów, wśród nich pięciu biskupów; w tym roku już ponad 2000 plus 1400 nawróconych z ateizmu i popularnych w Wielkiej Brytanii religii pogańskich.
Prawosławie przyjmują ludzie najrozmaitszej religijnej proweniencji – ateiści, tacy jak zmarły parę lat temu francuski teolog prawosławny Olivier Clement, wyznawcy innych wyznań chrześcijańskich, a nawet muzułmanie. Bywa, że droga jest prosta, bo prowadzi przez małżeństwo z osobą wyznania prawosławnego – taką przeszedł amerykański aktor Tom Hanks i, do pewnego stopnia, brytyjski kompozytor John Tavener. Większość jednak, jak by to banalnie nie brzmiało, dochodzi do prawosławia drogą poszukiwań duchowych. W czasach, gdy Kościoły zachodnie zmagają się z postulatami unowocześniania, wielu wiernych znajduje oparcie w Kościele, który – jak mówi angielski biskup-konwertyta Basil Osborne – „w całej pełni zachował tradycję i ciągłość starodawnego Kościoła”.
DUCHOWI WĘDROWCY
Konwertyci to wędrowcy duchowi – tak ich określa amerykański dziennikarz i wykładowca Terry Mattingly, według którego wśród nowych wyznawców prawosławia można wyróżnić trzy kategorie. Pierwsza to ludzie poszukujący, którzy nie potrafią żyć, nie mając pewności wiary. Druga to ci, do których najmocniej przemawia uroda liturgii – dzwony, śpiewy, woń kadzidła, ikony. Ludzi kategorii trzeciej, w której mieści się on sam, w prawosławiu urzekło „piękno doktryny i wiary”.
Z portalu www.journeytoorthodoxy.com („droga do prawosławia”) sporo można się dowiedzieć o zmaganiach – zwątpieniu, poszukiwaniach, potrzebie odnowy duchowej – które prowadzą od wiary katolickiej, protestanckiej czy anglikańskiej do Kościoła prawosławnego. Wielu znanych konwertytów dzieli się też swymi przemyśleniami w książkach i na blogach. Wśród nich jest nadspodziewanie wielu duchownych, rozczarowanych zwłaszcza drogą, jaką obrały Kościoły protestanckie. Próba dotrzymywania kroku współczesności nie tylko wiary nie wzmacnia, ale ją, ich zdaniem, niszczy.
W wypadku Kościoła anglikańskiego momentem przełomowym była zgoda na kapłaństwo kobiet. Z tego powodu w połowie lat 90. na prawosławie przeszła grupa kilkudziesięciu brytyjskich duchownych, na czele z Michaelem Harperem, który później zawarł swe przemyślenia w kilku książkach i wielu artykułach. „Należy pamiętać – pisał w jednym z nich – że Kościół prawosławny nigdy nie doświadczył Reformacji. Nie jest »reformowany«, ponieważ nigdy nie musiał być reformowany tak, jak definiuje się to na Zachodzie. (...) Nigdy na przykład nie zmienił swej liturgii. Szczęśliwie udało nam się uniknąć współczesnej zachodniej obsesji zmian liturgicznych. Cieszymy się błogosławieństwem ciągłości (...), bez inklinacji, by podobać się światu czy kształtować nasze życie kościelne zgodnie z tym, czym świat się kieruje”.
Frederica Mathewes-Green, amerykańska autorka, która przeszła konwersję wraz z mężem Gregorym (z pastora Kościoła episkopalnego stał się duchownym prawosławnym), ujmuje to ostrzej: „Modne stało się wątpienie w cuda dokonane przez Jezusa, w narodziny z Dziewicy, nawet w zmartwychwstanie. I mój mąż w końcu uznał, że nie może podlegać władzy biskupów-apostatów”.
Rod Dreher, były katolik, eks-dziennikarz prestiżowego magazynu „National Review”, znalazł w prawosławiu spokój, który zmąciły skandale pedofilskie w Kościele katolickim. „Wraz z całą rodziną przeszedłem do Kościoła, który, jak wierzę, potrafi lepiej przechować chrześcijański depozyt wiary i lepiej oprzeć się współczesności”.
PRZYJACIELE GRECKIEJ RELIGII
Do najbardziej znaczących konwersji znawcy tematu zaliczają tę, jaką przeszło dwóch teologów – nieżyjący już Jaroslav Pelikan, znawca luteranizmu i historyk z uniwersytetu Yale, oraz Gabriel Bunge, były benedyktyn ze Szwajcarii, prawosławny świeżej daty. Bunge zmienił wyznanie zaledwie dwa lata temu, po – jak przyznaje – latach rozważań, a swą decyzję tak tłumaczył w rozmowie z portalem journeytoorthodoxy.com: „Przestałem wierzyć w możliwość pojednania i instytucjonalnej jedności dwóch Kościołów. Mogłem jedynie dążyć do jedności sam, przywracając ją we własnej mej duszy. Bywając w Grecji, jeszcze jako katolik, zdałem sobie bowiem sprawę, że to Zachód oddzielił się od Wschodu, nie odwrotnie. To, co dziś nazywamy chrześcijaństwem zachodnim, powstało wskutek serii zerwań ze Wschodem – reformy gregoriańskiej, Reformacji, wreszcie II Soboru Watykańskiego”.
Ale prawosławie ma też na Zachodzie po prostu szczerych sympatyków. W Wielkiej Brytanii skupiają się m.in. w stowarzyszeniu Przyjaciele Góry Athos, któremu przewodniczy Kallistos Ware, tytularny biskup Dioklei. W stowarzyszeniu działa i działało wiele znanych osób, choćby zmarły przed rokiem pisarz Patrick Leigh Fermor, uczestnik brytyjskich operacji wojennych na Krecie. O wielu przyjaciołach Athos mówi się, że są w równej mierze przyjaciółmi greckiej religii. Za największych zaś uchodzą dwaj najbardziej prominentni członkowie stowarzyszenia – książę Filip, małżonek Elżbiety II, i następca tronu, książę Karol.
Zainteresowanie ojca jest oczywiste: książę Filip jako członek greckiej rodziny królewskiej został wychowany w wierze prawosławnej. Wiarę anglikańską przyjął dopiero przed ślubem. Jego syn nie może przejść drogi odwrotnej, byłoby to bowiem równoznaczne z utratą prawa do tronu. Ale w trudnych chwilach zawsze szukał spokoju i pociechy na Athos, w ulubionym klasztorze Watopedi. Nie przypadkiem – bo, jak mówią przyjaciele, Karol, choć przyszły zwierzchnik Kościoła Anglii, jest „prawosławny w głębi ducha”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.