O duszpasterstwie osób żyjących w związkach niesakramentalnych oraz duszpasterstwie osób opuszczonych przez współmałżonka opowiada ks. Jan Abrahamowicz.
PR: Spotkałem się z zarzutem, że Kościół pomaga tym, którzy opuścili swoich współmałżonków, a zaniedbuje tych zostawionych.
JA: Myśliwi mówią: "Do samotnego zwierzęcia się strzela". Jeśli ktoś jest samotny i z problemami, a spotka kogoś, kto okaże mu współczucie i pomoc, wówczas szybko staje się bezbronny. Pojawia się łatwo propozycja wejścia w nowy związek, tym razem niesakramentalny. Ci, którzy mimo trudności i oczywistych braków pozostają przy Bogu, to bardzo dzielni ludzie. Pan Bóg ich niewątpliwie wspiera, a oni mają otwartą drogę do sakramentów. Ale bądźmy realistami – przedtem były dwie pensje, teraz jest jedna i te same zobowiązania; dziecko wychowywane przez jednego z rodziców stwarza nowe problemy wychowawcze. Dlatego mamy także duszpasterstwo osób opuszczonych przez współmałżonka, samotnych po rozwodzie, żyjących w faktycznej lub formalnej separacji. Spotkania w tym duszpasterstwie pomagają w wielu przypadkach i są dla nich mocnym, duchowym wsparciem.
PR: Jakie są główne przyczyny rozwodów?
JA: Rozwiedzeni zwracają uwagę na niedojrzałość. "Gdybyśmy byli dojrzalsi, nie podjęlibyśmy takiej decyzji" – mówią. Nie chodzi tu o decyzję o rozwodzie, ale o samo zawarcie małżeństwa. Na etapie przygotowań do sakramentu zabrakło czegoś ważnego.
Inny problem to wtrącanie się w życie młodych ich rodziców. Mamy często nie widzą w zięciu kolejnego syna, ale raczej kogoś, kto odebrał im kochaną córkę.
PR: Czy to przypadek, że korzenie duszpasterstwa prowadzonego przez księdza sięgają roku 2000?
JA: Rok 2000 był Jubileuszowym Rokiem Odkupienia. Wtedy to zrodziło się we mnie pytanie: Jak pomóc, także osobom żyjącym w związkach niesakramentalnych, stanąć bliżej Chrystusa? Odpowiedź przyniosły rekolekcje wielkopostne, które zorganizowaliśmy w kościele Świętego Krzyża w Krakowie, w których wzięło udział 450 osób. Przyszli pod osłoną nocy. Zainteresowała się nami nawet lokalna telewizja. Po kolejnych rekolekcjach zapytali mnie: "Czy Kościół będzie się nami zajmował tylko raz w roku? My chcemy się częściej spotykać!" Duszpasterstwo małżeństw niesakramentalnych to ich inicjatywa, ja tylko na nią odpowiedziałem. Spotykamy się regularnie, raz w miesiącu. Wyjeżdżamy na majówki do miejsc związanych z kultem Matki Bożej. Wielkim naszym marzeniem była pielgrzymka do grobu Jana Pawła II, któremu chcieliśmy podziękować za adhortację Familiaris consortio i passus poświęcony osobom żyjącym w związkach niesakramentalnych.
PR: Ta pielgrzymka do Rzymu stała się rzeczywistością?
JA: Nasze marzenie spełniło się w 2006 r. Odprawiliśmy niezwykłą Mszę świętą przy grobie Jana Pawła II, a po jej zakończeniu uczestnicy złożyli na płycie grobu list ze słowami: "Ojcze Święty, nas również szukałeś, a teraz my przybywamy do Ciebie! Ojcze Święty, przybywamy podziękować Ci za adhortację Familiaris consortio, w której wezwałeś gorąco pasterzy i całą wspólnotę wiernych do okazania pomocy rozwiedzionym, do podejmowania z troskliwą miłością starań o to, byśmy nie czuli się odłączeni od Kościoła, skoro jako ochrzczeni powinniśmy uczestniczyć w jego życiu. Dzięki tym słowom możemy nadal być w Kościele".
PR: Skąd pochodziła pierwsza myśl o konieczności stworzenia takiego duszpasterstwa?
JA: Spotykałem tych ludzi w kościele. Widziałem ich niemoc. Byłem im wdzięczny za to, że przychodzą, mimo że nie mogą przystąpić do Komunii. Opowiadali mi o swoim cierpieniu. Zwłaszcza w czasie świąt, kiedy prawie wszyscy przyjmowali Pana, a oni musieli pozostać w ławce. Wiedziałem, że muszę się przygotować do tej pracy i zająć się tymi ludźmi. Po kilkunastu latach funkcjonowania naszego duszpasterstwa widzę pogłębienie i wzrost wiary u tych osób. Niektórzy podjęli dobrowolny wolontariat w hospicjach, rozumiejąc go nie tylko jako formę usłużenia bliźniemu, ale także chęć zadośćuczynienia za własne grzechy. Bywa, że od tego zaczyna się nawrócenie. Znam pary niesakramentalne, które praktykują codzienną wspólną modlitwę i mogłyby być w tym wzorem dla wielu.
PR: Jak ksiądz przygotowywał się do tych spotkań?
JA: Wiedziałem, że aby pomóc, najpierw muszę wysłuchać i starać się ich zrozumieć. Już wtedy okazało się, że każda historia jest inna i nie da się ich włożyć do tego samego worka. W ludziach tych była obecna, i jest nadal, wielka tęsknota za Bogiem. W naturalny sposób trafili oni do mojego kapłańskiego brewiarza. Rozmawiam o nich z Bogiem.
PR: Ksiądz porównuje osoby z duszpasterstwa do Zacheusza.
JA: Zacheusza i niesakramentalnych łączą: ciekawość, pojawiające się pytania, dobre chęci i wewnętrzny niepokój. Jest to niepokój ku dobremu. Widzę w nich poszukiwaczy Chrystusa – ludzi ciekawych Boga. Spotkanie z Chrystusem może odmienić ludzkie życie. I tak też się dzieje. Przestali bać się wiary i zachowywać tchórzliwie wobec Boga. Podjęli apostolstwo wśród ludzi w podobnej sytuacji. Dzielą się dobrem, którego sami doświadczyli.
Gdyby wszystkie osoby żyjące w związkach niesakramentalnych pozwoliły się zaniepokoić Jezusowi niczym Zacheusz, podobne duszpasterstwa w Polsce pękałyby w szwach.
PR: Co na podstawie duszpasterskiego doświadczenia doradzałby ksiądz małżonkom, żeby nigdy nie trafili do grupy, którą ksiądz prowadzi?
JA: Znana zasada mówi: "Lepiej zapobiegać niż leczyć". W tym przypadku jest podobnie. Małżeństwo, jako sakramentalna więź miłości, musi być codziennie pielęgnowane. Nie wystarczy świadomość raz wypowiedzianej przysięgi. O miłość trzeba się autentycznie troszczyć. Ci, którzy tak czynią, rzeczywiście trwają. Badania socjologiczne pokazują ciekawą zależność między praktykami religijnymi a rozwodami. Wśród małżeństw, które razem się modlą i uczęszczają na coniedzielne Msze święte, odsetek rozwiedzionych par jest znikomy. Im mniejsze wspólne zaangażowanie w sprawy wiary, tym więcej rodzinnych dramatów. Myśląc o tym, jak pomóc małżonkom, organizuję dla nich warsztaty z udziałem specjalistów z różnych dziedzin. Zapraszam wszystkich, którzy uważają, że mogliby coś jeszcze ulepszyć w swoim małżeństwie. I zawsze są chętni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.