Słowa też ulegają inflacji. Zwielokrotniając je, mnożymy jakby liczbę zer przy cyfrze. Pod ich naporem cyfra znika i zostają same puste zera, które jednak łudzą nas barwami i kształtem baniek mydlanych. Tak jest chyba z życzeniami…
Myślę, że o wiele uważniej i oszczędniej byśmy je składali, gdyby przyszło nam samym, choć w połowie, pomóc im się spełnić. Ale mnożymy je w nieskończoność, wierząc w magię ich „się spełnienia”. Czy nie jest to swoiste płacenie czekami bez pokrycia? Przy końcu i na początku roku przychodzi chęć powiedzieć: „Oszczędniej życzcie sobie, państwo, bo jak wam się wszystko spełni, to czy to będzie tym, czego naprawdę chcecie?”.
Jeżeli szczęście byłoby na sprzedaż, to ludzie kupowaliby je chyba o kilka numerów za duże… Czy tak?
Ktoś przeinaczył znaną bajkę o tym, jak to w królewskim pałacu rodzi się królewna, przy której zaraz mają się zjawić trzy dobre wróżki, które wypowiedzą znane zaklęcia, dzięki którym królewna będzie najpiękniejsza, najmądrzejsza i najbogatsza na świecie. Owszem, zjawi się ta czwarta, zła wróżka, która potem uśpi królewnę, ale wiadomo, obudzi ją królewicz i wszystko skończy się jak najlepiej. Otwiera się brama pałacu i nad kołyską pochyla się wróżka, która szepcze: „Życzę ci, abyś nie chciała być ładniejsza, niż jesteś”. Królewscy rodzice są zdumieni, bo królewna miała być najpiękniejsza… Wróżka na to: „Nie mogąc spodobać się wszystkim, wystarczy, gdy będzie się podobać sobie, no i może komuś, kto pokocha ją bez względu na to”. Pojawia się druga wróżka i szepcze: „Życzę ci, abyś miała przyjemność z myślenia”. I znów zdumienie królowej – przecież miała być najmądrzejsza… A wróżka: „Jako że głupota rządzi światem, najmędrsi mają ciężki los. Niech więc jej myślenie zaoszczędzi jej męki bezsilności wobec głupców”. Trzecia wróżka, mająca zapewnić królewnie największe bogactwo, mówi jednak: „Życzę ci, abyś nigdy nie niepokoiła się o pieniądze, bo niepokój o nie jest torturą zarówno dla biednych, jak i dla bogatych, a ja ci życzę pokoju serca”. I wtedy zły wiatr przywiał czwartą, złowróżbną wróżkę. Ta machnęła czarną opończą nad kołyską, zachichotała jak hiena na pustyni i wrzasnęła na całe gardło: „A ja ci życzę wszystkiego najlepszego!”. Wszyscy zamarli, bo nikt nie wiedział, co naprawdę znaczyć miały te słowa…
Pytanie, które powinien sobie zadać życzący „wszystkiego najlepszego”: „Czy tak naprawdę życzysz drugiemu, żeby miał wszystko najlepsze w świecie? Jeśli tak, to ty będziesz miał… nie najlepsze… Czy więc jesteś aż tak wielkoduszny (wielkoduszna) i wspaniałomyślny (wspaniałomyślna)? A jeśli już tak, to czy nie jest czasem okropnie żyć komuś, kto musi mieć wszystko najlepsze?”. No i jeszcze pytanie do życzącego tego „najlepszego”: „Czy twoje najlepsze może być także moim i czy to mnie uczyni szczęśliwym?”. Może dlatego nie zadajemy takich pytań, bo chyba nie wierzymy w słowa swoich życzeń, jak w bajkowe zaklęcia, a tylko wydmuchujemy coraz większe girlandy baniek mydlanych, nawet nie rozczarowując się ich pękaniem?
A swoją drogą to okropny byłby świat urządzony na modłę naszych dobrych życzeń. W najlepszym więc razie życzę Wam tego, co te trzy dobre wróżki. Amen.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.