Nie bójmy się prawdy

Rycerz Niepokalanej 1/2013 Rycerz Niepokalanej 1/2013

O Wspólnym Przesłaniu do Narodów Polski i Rosji opowiada jego współautor – obok Patriarchy Cyryla I – abp Józef Michalik, metropolita przemyski i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.

 

Z czego wynikał sprzeciw niektórych duchownych w Polsce, którzy nie chcieli odczytywać „Przesłania” na Mszach świętych, albo wiernych opuszczających w tych dniach kościoły z powodu owego listu?

JM: Czy wierni rzeczywiście wychodzili?

Tak podały niektóre media...

JM: Było pewne środowisko, które nagłaśniało, że ludzie będą wychodzili. Absolutnie nie wychodzili. To się nie zweryfikowało. Ludzie, którzy chcieli zaistnieć jako kontestatorzy pozytywnej linii współpracy, pojednania, dialogu, jedności, zachowali się podobnie do tych ideologów, którzy w 1965 r. chcieli zwekslować przesłanie do biskupów niemieckich na tory polityczne. Ale z radością możemy powiedzieć, że duch w narodzie jest inny. Naród nie chce jątrzenia ani rozdrapywania ran historii. A wielkie narody, podobnie jak i konkretni ludzie, zdolne są do przebaczania wzajemnych urazów i win.

Czy to tym bardziej nie świadczy o tym, że pojednanie jest konieczne?

JM: Otrzymałem i otrzymuję wiele listów od różnych ludzi, także od sybiraków, którzy dziękowali za to Przesłanie. Pisali o tym, że trudny czas na Syberii przetrwali często tylko dzięki pomocy prostego ludu rosyjskiego. Przecież ci Rosjanie z narażeniem życia pomagali przetrwać, a nawet uciekać Polakom z obozów. To jest znak, że Polacy, którzy cierpieli na Syberii, są wdzięczni za ten list.

To była weryfikacja, która każe być ostrożniejsza wobec tych gazet i środowisk, które określają się jako superpatriotyczne. To jest fałszywy patriotyzm. Wielkość narodu można mierzyć bogactwem, armią, potencjałem intelektualnym – i w tych wymiarach nie możemy konkurować z Niemcami czy Rosjanami. Ale jest coś, co przewyższa wszystko: moralność, etyka. Jeśli zdecydujemy się na etyczny rozmach, a do niego należy przebaczenie, jeśli zdobędziemy się na miłość bliźniego i wybaczenie krzywd, jeśli w centrum życia postawimy uczciwość, prawdę i prawowitość, to ukażemy prawdziwą wielkość moralną narodu. To jest wielkość, która nie przemija. Uczymy się jej od Jezusa, który całe życie zachęcał do takiej postawy, a na krzyżu modlił się: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.

O jakich ranach i uprzedzeniach mówi to sierpniowe „Przesłanie”?

JM: Nie chcemy tu niczego ograniczać. Może chodzić o rany indywidualne i społeczne, historyczne i bliskie. Chcemy podkreślić, że przywódcy religijni Kościoła prawosławnego w Rosji i katolickiego w Polsce nie są tymi, którzy blokują pojednanie. Ale wręcz są tymi, którzy w posłuszeństwie Ewangelii jako pierwsi rzucają hasło rozważenia dojścia do prawdy z równoczesnym pojednaniem.

Ks. Arcybiskup i patriarcha Cyryl apelują do swoich wiernych o to, „aby prosili o wybaczenie krzywd, niesprawiedliwości i wszelkiego zła wyrządzonego sobie nawzajem”. Na czym to wybaczenie ma polegać?

JM: Na tym, że przestaję koncentrować się ciągle na złu, nie jątrzę, nie rozdrapuję ran. Ale chcę budować nowe relacje zgody, braterstwa, iść naprzód, uczynić przeżyte cierpienie twórczym. Cóż mogą być winni synowie morderców? Minęły już pokolenia. Dziś potrzeba nowego spojrzenia. Trzeba błędy historii uczynić lekcją przestrogi i stworzyć fundament nowych relacji braterskich. Są przecież przypadki, że synowie esesmanów żenili się z córkami ofiar ich ojców. To jest twórcze. Ciężar historii nie może zamknąć perspektyw pozytywnego rozwoju.

Nasze narody po wojnie i czasach ateizmu wchodzą na drogę duchowej i materialnej odnowy. Żeby była ona trwała, musi się dokonać odnowa człowieka. Jak mamy się odnawiać?

JM: Nie ma wątpliwości, że przez oczyszczenie złej pamięci historycznej, odejście od złych wzorców, zachowań, czyli przez jednostkowe nawrócenia, pozytywny rozwój i kontakt z ludźmi aspirujemy do tego, żeby także społeczne, narodowe spojrzenie na świat i historię było inne, a budowanie przyszłości odbywało się na zdrowszych moralnie zasadach. Jeśli tego nie zrobimy, to popełnimy wszystkie błędy XX w. i dołożymy do nich nowe. Musi nastąpić wewnętrzna refleksja, uznanie krzywd i fałszu, odcięcie się od tego. W przeciwnym razie nie będzie szczerego dialogu, a co najwyżej podwójny monolog. Monolog dwóch społeczeństw, które udają, że ze sobą rozmawiają.

Fundamentem pojednania ma być „pełna prawda o naszej wspólnej przeszłości”. Czy na tym polu jest jeszcze dużo do zrobienia?

JM: Słabość człowieka zawsze idzie w tym kierunku, żeby przemilczać swoje winy, usprawiedliwiać siebie, a obwiniać innych. Nie bójmy się prawdy. Spójrzmy radykalnie na prawdę, ale z gotowością do przebaczenia. Niekiedy zimna, bezwzględna prawda może ranić, a nawet zabijać człowieka. Między naszymi narodami musi być wspólne dochodzenie do prawdy. Prawda odczytywana z miłością nie rani.

Jakich kroków Kościoła w Polsce można się w związku z tym dokumentem spodziewać w najbliższym czasie?

JM: We wszystkich kościołach był odczytany list, bardzo dobrze go przyjęto. Są też kroki Kościoła prawosławnego – były nabożeństwa w Moskwie, są odważne wypowiedzi Patriarchy, są uchwały poszerzonego prezydium Synodu Prawosławnego. Przygotowujemy sympozjum na temat pojednania między tymi sąsiednimi narodami.

W zakończeniu „Przesłania” wstawiennictwu Matki Bożej zostało polecone dzieło pojednania i zbliżenia naszych Kościołów i narodów. Skąd ta szczególna rola Maryi?

JM: Rola Matki Bożej wskazana jest nie przez byle kogo, bo przez samego Pana Boga. Skoro On do dzieła zbawienia wybrał Najświętszą Maryję Pannę, to żaden wierzący nie może tego pominąć. Bóg przemówił Słowem zrodzonym z Maryi. Zbawcza wola Boża wypełniła się przez Maryję. To, co o Bogu wiemy, wiemy dzięki Jezusowi. A widzimy, że On na ziemi ma Matkę, mówi Jej językiem, przed śmiercią oddał Ją Janowi, a przez niego całemu Kościołowi. Ona nie przysłania nam Chrystusa, Ona do Niego prowadzi. Ona ukazuje człowieczeństwo Jezusa połączone z bóstwem, które dzięki Niej stało się zbawcze. Każde zbliżenie się do Maryi jest głębszym poznawaniem Jezusa, ale też dzięki Jezusowi lepiej poznajemy Maryję.

Patriarcha Cyryl ogłosił, że kopia ikony Matki Bożej Częstochowskiej, którą dostał w sierpniu od polskich biskupów, będzie umieszczona w Katyniu. Ogłoszono Ją także Patronką pojednania między dwoma narodami. Dlaczego akurat ta ikona?

JM: To jest największy nasz symbol narodowy. Patriarcha, gdy był w Warszawie, opowiadał historię z 1812 r., kiedy – pewnie za jakąś życzliwość – rosyjski oficer z czasów wojen napoleońskich otrzymał od przeora Jasnej Góry ikonę Matki Bożej. Zawiózł ten częstochowski obraz do cerkwi w Petersburgu. Komuniści zabrali go do muzeum. Patriarcha Cyryl chciał go odzyskać dla cerkwi, ale bezskutecznie, dlatego, gdy dostał od nas w sierpniu ikonę Czarnej Madonny, to pierwotnie chciał ją przekazać do Petersburga. Ale po rozmowach stwierdził, że umieści ją w cerkwi, którą wybudował w Katyniu, żeby Polacy, którzy tam jeżdżą, mogli się modlić przed Matką Bożą Częstochowską. To tylko symbol, ale symbole są potrzebne, bo one wyrażają to, co wewnątrz.

Ten dokument kończy czy otwiera jakiś etap relacji polsko-rosyjskich?

JM: Miejmy nadzieję, że to dopiero początek. To jest ziarno rzucone w glebę umysłów i serc.

Rozmawiał Przemysław Radzyński.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| PRAWDA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...