Nie bójmy się prawdy

Rycerz Niepokalanej 1/2013 Rycerz Niepokalanej 1/2013

O Wspólnym Przesłaniu do Narodów Polski i Rosji opowiada jego współautor – obok Patriarchy Cyryla I – abp Józef Michalik, metropolita przemyski i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.

 

Co skłoniło oba Kościoły do przygotowania takiego dokumentu?

Abp Józef Michalik: Czasy, w których żyjemy, ukierunkowują Kościół na myślenie ewangeliczne. Tym kierowali się w czasie Soboru Watykańskiego II biskupi polscy, pisząc list o przebaczeniu do biskupów niemieckich. Tamten list był zrodzony w atmosferze wiary i posłuszeństwa Ewangelii, żeby dostosować do jej wymogów relacje, nie tylko te indywidualne każdego człowieka z Bogiem, ale także te społeczne – do narodów, do sąsiedztwa. List wywołał wielkie sprzeciwy i ataki na Kościół i polskich biskupów. Jednak później okazał się gestem profetycznym. W wielu krajach – nie tylko basenu Morza Śródziemnego i Bałtyku, ale także w Ameryce Południowej i w wielu innych miejscach – powołują się na ten list jako wzór właściwego podejścia do historii, do dziejów, budowania nowych relacji między ludźmi, między narodami, mimo trudnej i bolesnej historii, mimo zaszłości.

Ten element ewangelicznej troski o uzdrowienie relacji ludzkich jest w polskim Kościele ciągle żywy. To spowodowało, że przed paru laty podpisaliśmy taką deklarację z biskupami grekokatolickimi Ukrainy, z kard. Lubomyrem Huzarem. Były wzajemne odwiedziny i dokument, który nie został należycie nagłośniony, ale tu w naszych stronach był ważny i potrzebny. Pewne zaszłości, zwłaszcza między Polakami i Ukraińcami z czasów II wojny światowej i tuż po niej, domagały się spojrzenia w świetle wiary na tę przeszłość, żeby ona nie raniła, a była ku przestrodze. W związku z tym pojawiły się kiedyś pytania o sąsiada równie ważnego i wielkiego, z którym w historii zaistniały także trudne warunki. Odpowiedziałem wówczas, że polski Episkopat dostrzega ten problem, jest gotowy do takiego kroku, ale musi on dojrzewać po obu stronach.

Pytano mnie też, jak patrzę na Kościół prawosławny w Rosji. Odpowiadałem, że patrzę z szacunkiem. Na tych ich licznych męczenników, którzy więcej wycierpieli nie tylko ze strony Niemców, ale i od komunistów – swoich rodaków. Trzeba także pamiętać, że winni tym trudnym relacjom nie są prawosławni czy lud rosyjski. Jako Słowianie mają dodatkowe wyczucie serca i wrażliwość uczuciową. Narzucono im ateistyczną ideologię i z tego powodu byli pierwszymi, którzy cierpieli. Kontakt katolickiego Kościoła z Kościołem prawosławnym był dość utrudniony z różnych powodów. Ale jakimiś kanałami ta pozytywna wiadomość od nas dotarła do nich.

Po paru miesiącach pojawili się na Jasnej Górze mnisi prawosławni. Przyjechali też do sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski. Spotkaliśmy się tam na obiedzie. Była rozmowa, modlitwa, wymiana zdań. Spytałem, czy o ich wyjeździe wie Patriarcha Moskwy. Powiedzieli, że wie. To był dowód delikatnego przesłania. Wiedziałem, że nie powinno się tego zostawić na poziomie dialogu osobistego, dlatego należało skonsultować tę sprawę z całym Episkopatem. Wszyscy nasi biskupi dostrzegali potrzebę zbliżenia z Rosją i tamtejszym Kościołem prawosławnym. Po dyskusji podczas najbliższej Konferencji Episkopatu poprosiłem o tajne głosowanie, czy jesteśmy za prowadzeniem dialogu z Kościołem prawosławnym w Rosji. Jednogłośnie biskupi opowiedzieli się „za”. Za jakiś czas przyjechał oficjalny delegat Patriarchy.

Ważnym elementem tego wzajemnego dialogu stał się też pogrzeb patriarchy Aleksego II. Polski Episkopat reprezentował na moją prośbę kard. Józef Glemp, który miał już pewne kontakty z Kościołem prawosławnym. Reprezentacja na najwyższym szczeblu na tych uroczystościach tworzyła dobrą atmosferę wokół relacji polsko-rosyjskich. Później do Warszawy przybył metropolita Hilarion jako reprezentant patriarchy Cyryla. Ustaliliśmy, że będziemy zmierzać do wymiany listów lub przygotowania wspólnego orędzia. Zdecydowaliśmy się na drugą opcję, bo cenniejsze od obustronnych, ale indywidualnych deklaracji, było wspólne przesłanie przedstawicieli Kościołów – katolickiego w Polsce i prawosławnego w Rosji – do naszych narodów.

Tytuł dokumentu świadczy, że jest on skierowany do narodów, a nie tylko Kościołów; w dokumencie czytamy apele do „wierzących i niewierzących”. Dlaczego przywódcy Kościołów zwracają się do tak szerokiego gremium?

JM: Trudno powiedzieć, że człowiekiem wierzącym albo człowiekiem w kontakcie z Kościołem jest tylko ochrzczony i wypełniający przykazania. Jest przecież jeszcze chrzest pragnienia. Wielu ludzi głosi potrzebę zbliżenia, braterstwa i są otwarci, życzliwi – warto ich zauważyć i jednoczyć siły. Chrześcijaństwo jest z natury otwarte i życzliwie zaprasza do współpracy.

„Przesłaniu” zarzuca się polityczny charakter. Słusznie?

JM: Nie. Tylko przez złą wolę można nadawać mu taki wydźwięk. Natomiast każdy dokument dotyczący życia społecznego jest głosem zabranym w sprawach mogących mieć wpływ pozytywny lub negatywny na polityków. Na politykę powinna mieć wpływ moralność, etyka, a także cała społeczna atmosfera. Ten dokument nie był konsultowany z żadnymi politykami. Przez grzeczność przesłałem go tylko Prezydentowi Rzeczpospolitej Polskiej, na kilka dni przed podpisaniem, bo nie chciałem, żeby prezydent dowiadywał się o jego treści z prasy. To jest typowe przesłanie zrodzone z myśli ewangelicznej i z niepokoju o to, co dzieje się w dzisiejszym świecie. Naszym obowiązkiem jest zabierać głos w takiej sytuacji. Nie możemy się chować i zostawiać tego komuś innemu. Niech inni też robią, co uważają za słuszne, ale my jesteśmy do tego zobowiązani w poczuciu odpowiedzialności. Zarówno ja, jak i Patriarcha podkreślaliśmy tuż przed podpisaniem na Zamku Królewskim, że to nie jest dokument zrodzony z idei politycznej, chociaż mamy żywą nadzieję, że ten gest pomoże w zbliżeniu do siebie narodów i polityków. Daj Boże, żeby pomógł.

Czy kontekst, jakim są wydarzenia z 10 kwietnia 2010 r., czyli smoleńska katastrofa, miał wpływ na powstanie tego dokumentu?

JM: Idea tego dokumentu jest znacznie wcześniejsza. Wydarzenia dziejowe nawarstwiają się – były inne wypadki, nieszczęścia, były też sukcesy. Myśmy nie zamykali oczu na to, co się dzieje, ale realizowaliśmy zamiar powzięty wcześniej.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| PRAWDA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...