Rozumienie wolności w myśli filozoficznej Karola Wojtyły

Cywilizacja 40/2012 Cywilizacja 40/2012

W rozważaniach filozoficznych na temat wolności Karol Wojtyła wychodzi od doświadczenia, które – według niego – jest zawsze jakimś zrozumieniem, znajduje odzwierciedlenie w świadomości, a także stanowi treść przeżycia. To doświadczenie, szczególnie dane poprzez czyn, dotyczy również przeżycia dobra i zła moralnego, czyli moralności. Doświadczenia człowieka oraz doświadczenia moralności nie można rozdzielać, ponieważ stanowią one pewną całość, chociaż każde z osobna można oddzielnie badać.

Człowiek spełniając czyn, spełnia w nim również siebie jako osobę. Doprowadza do pełni swoją strukturę osobową, a więc samostanowienie ze strukturami samo-posiadania i samo-panowania[5]. Spełnienie poprzez czyn możliwe jest w dwóch wymiarach: ontologicznym oraz aksjologicznym (moralnym). Spełnienie osoby poprzez czyn w wymiarze ontologicznym ma miejsce zawsze, gdy osoba danego czynu dokona, przy czym nie ma znaczenia, jakiego rodzaju będzie to czyn, ani czego będzie dotyczył. Spełnienie osoby poprzez czyn w wymiarze moralnym następuje wtedy, gdy człowiek w swoim działaniu wybiera dobro – staje się wówczas dobrym człowiekiem pod względem moralnym. Natomiast gdy człowiek wybiera zło, mamy do czynienia z jego niespełnieniem się jako osoby pod względem moralnym.

O dobru lub złu moralnym informuje nas sumienie. To dzięki niemu mamy możliwość przeżywania prawdy o dobru. Prawda ta jest zewnętrzna w stosunku do podmiotu, który ujmuje ją za pomocą sumienia. Sumienie nie tworzy prawdy, lecz ją odczytuje i informuje o niej za pomocą sądu: „x jest dobre” (bądź: „y jest złe”). Jednak funkcja sumienia na tym się nie kończy. Jego właściwa i całkowita rola polega na uzależnieniu działania człowieka od poznanej prawdy („x jest dobre, dlatego x należy czynić” lub w wersji negatywnej: „y jest złe, y nie należy czynić”). Oznacza to, że człowiek od poznanej prawdy uzależnia swoje samostanowienie, a wraz z nim swoją wolną wolę.

Sumienie nie tylko informuje nas o prawdzie przedmiotów, które są celem działania, ale również informuje nas o rodzącej się z poznanej prawdy powinności. Poznanie prawdy jest uprzednie w stosunku do powinności. Jednak sumienie nie ogranicza się tylko do wydania sądu o wartości moralnej przedmiotu chcenia oraz do przeżycia powinności zrealizowania tego dobra (lub zaniechania jakiegoś działania). Tak pojmowane sumienie jest tego sumienia zawężeniem niejako tylko do aspektu formalnego i ostatniego etapu jego działania, czyli wydania sądu. Pełne i właściwe działanie sumienia polega na podejmowaniu przez osobę wysiłku, zmierzającego do ujęcia prawdy w aspekcie moralnym, czyli pod kątem wartości. Jest to najpierw szukanie prawdy i jej zrozumienie, by następnie prawdę tę przyjąć i uznać za własną oraz wyrazić ją za pomocą sądu. Jest to więc swoisty proces, który ukoronowany zostaje wydaniem sądu: „powinienem x”.

W sumieniu następuje swoiste sprzężenie prawdy z powinnością, które Wojtyła określa jako „normatywną moc prawdy”[6]. Na jej podstawie w czynie każdorazowo następuje przejście od „jest”, czyli od poznanej prawdy, do „powinienem”, do powinności wynikającej z prawdy. Inaczej mówiąc następuje przejście od „x jest prawdziwie dobre” do „powinienem spełnić x”. Naturalnie owo przejście nie dokonuje się tylko na drodze dedukcji czy logicznej konsekwencji, chociaż i one są niezbędne. Osoba przez uwewnętrznienie poznanej prawdy, które dokonuje się w przeżyciu jej jako prawdy, oraz przez nabranie wewnętrznej pewności co do prawdziwości poznanego dobra, przeżywa powinność jako nakaz zrealizowania poznanego dobra. Należy podkreślić, że bez przeżycia prawdziwości dobra oraz bez przeżycia powinności nie występuje moralny obowiązek zrealizowania jakiegokolwiek dobra. Tylko wtedy coś mnie moralnie obowiązuje, gdy staje się to treścią mojego sądu „powinienem”. Przez pójście za głosem sumienia, przez wypełnienie w czynie zrodzonej w sumieniu powinności, następuje spełnienie osoby jako osoby. Prawda bowiem nie niweczy wolności, ale ją wyzwala, pozwala jej w całej pełni zaistnieć.

Zagadnienie relacji prawdy do wolności, zwłaszcza w perspektywie sumienia, podejmował w swoich analizach uczeń Karola Wojtyły – ks. Tadeusz Styczeń. Według niego sumienie jest szczególnym „miejscem” stykania się osoby z prawdą oraz w sposób wolny wiązania się nią wraz z pojawieniem się powinności. Jednak czy owo wiązanie się prawdą oznacza, że wiążąca prawda jest czymś, co osobę zniewala, pozbawia ją wolności? Otóż uważa on, że tak nie jest, co więcej, sumienie jest gwarantem wolności, rozumianej jako samozależność, i wolności tej strażnikiem[7].

Styczeń zwraca uwagę na pewien fakt (ściśle związany z sytuacją Polski oraz innych państw socjalistycznych, które uzależnione były ekonomicznie, ale jeszcze bardziej ideologicznie od ZSRR), że próby swoistego „uwolnienia” człowieka od dokonywania wyboru między dobrem a złem, „uwolnienia” go od sumienia rzekomo w imię jego dobra oraz obrony jego wolności, zawsze wywoływały zdecydowany sprzeciw. Ludzie występując w obronie wolności sumienia, domagali się niejako pozostawienia ich – paradoksalnie – w więzieniu sumienia, ponieważ tylko w ten sposób czuli się wolni. Można dodać, że tylko tak ludzie mogą czuć się wolni zawsze. Jak więc można wytłumaczyć ten swoisty paradoks?

Styczeń uważa, że dzieje się tak, ponieważ osoba dzięki sumieniu zachowuje swoją wolność, że nie ma kolizji między nakazami sumienia w formie powinności („powinienem x”) a wolnością, że zachowuje ona swoją wolność od początku do końca. Osoba jest wolna od samego początku, ponieważ jawiącego się przed nią dobra nie musi wcale wybrać, co więcej może wybrać zło, którego wybrać nie powinna, a jednak zdolna jest to uczynić. Osoba zachowuje swoją wolność również wtedy, gdy wybiera dobro, które wybrać powinna. Powinność jako akt sumienia jest sądem, a więc wyrazem poznania.

Styczeń stwierdza, że zachowujemy wolność, gdy wydajemy sąd, ponieważ sąd ten jest przez nas wydawany, my jesteśmy jego autorem. Nikt za nas tego sądu nie może wydać. To my jesteśmy podmiotem wydanego sądu o powinności, która jest do nas skierowana z zewnątrz, przychodzi do nas, a my – wolnym aktem – ją przyjmujemy. Dlatego powinność mnie nie obowiązuje dotąd, dopóki ja sam nie wydam danego sądu: „powinienem”. Natomiast gdy go wydam, sam się nim wiążę, sam się od tego sądu uzależniam, a także w stosunku do niego i ze względu na niego dokonuję samozobowiązania, ale zawsze czynię to w sposób wolny.

 



[5] Zob. tamże, s. 195 i nn.
[6] Tamże, s. 205.
[7] Zob. T. Styczeń, Sumienie: źródło wolności czy zniewolenia?, „Zeszyty Naukowe KUL” 22 (1979) nr 1–3, s. 89.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...