Rozmowa z Krystyną Zając, psychologiem klinicznym, przyjaciółką rodziny św. Gianny Beretty Molli i propagatorką jej kultu.
„Pragnę również w sposób szczególny pozdrowić Stowarzyszenie Rodzin wielodzietnych, które przybyły tu, aby zawierzyć Maryi swoje rodzinne, często niełatwe szczęście. W dzisiejszym świecie jesteście świadkami tego szczęścia, które wypływa z dzielenia się miłością, nawet za cenę wielu wyrzeczeń. Nie bójcie się dawać tego świadectwa!...
Niech Maryja, opiekunka rodzin, was wspomaga. Zwracajcie się do Niej jak najczęściej. odmawiajcie różaniec. Niech ta modlitwa stanie się fundamentem waszej jedności”.
Z przemówienia Jana Pawła II w Ludźmierzu, słowa skierowane do rodzin przybyłych z Krystyną Zając.
– Od jak dawna zajmuje się Pani działalnością pro-life?
– Właściwie to od czasu studiów w Lublinie. Wówczas otrzymałam propozycję, żeby odwiedzać parafie i głosić konferencje na temat ochrony życia i rodziny. Wtedy czasy były ciężkie, obowiązywała ustawa z 1956 r., która dopuszczała aborcję i wiele kobiet zabijało swoje nienarodzone dzieci. Jako psycholog obserwowałam skutki, jakie pozostawia w psychice kobiety ta straszna zbrodnia.
– Na swojej drodze miała Pani szczęście spotkać wybitne osobowości...
– Tak. uczyłam się od ludzi takiego formatu, jak śp. prof. Włodzimierz Fijałkowski, sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, ale nie tylko. Pewnego razu ktoś poprosił mnie, żebym zaniosła list do mieszkania dr Wandy Półtawskiej, która, jak wiadomo, była bliską współpracowniczką kard. Karola Wojtyły, później papieża Jana Pawła II. W ten sposób poznałyśmy się i rozpoczęła się nasza współpraca.
Miałam to szczęście, że uczestniczyłam w pracy zespołu, który nazywał się „kler-med”. Były to wspólne spotkania kleryków i medyków ostatniego roku studiów, których inicjatorem był właśnie ks. kardynał. Celem tych spotkań było, aby przyszli księża znali sprawdzonych lekarzy, z którymi mogliby współpracować, co w tamtych czasach miało ogromne znaczenie. Ks. Kardynał zawsze podkreślał, że gdziekolwiek człowiek jest i jakiekolwiek ma wykształcenie, zawsze powinien służyć życiu. Jeśli jestem nauczycielem, to muszę dbać o dzieci, którym przekazuję wiedzę. Oprócz tej wiedzy, która jest im potrzebna do rozwoju intelektualnego, powinienem je uczyć szacunku do życia.
– Czytelnicy „Rycerza Niepokalanej” znają postać św. Gianny. Proszę nam opowiedzieć o swojej znajomości z rodziną Świętej.
– Pozwolę sobie w tym miejscu cofnąć się pamięcią do lat 70., kiedy to podczas spotkania
w bardzo małej grupie trzech osób ks. Kardynał wypowiedział słowa: „Jest taka matka, Włoszka, która powinna zostać świętą, bo oddała życie za swoje dziecko”. Przypuszczam, że ks. kardynał już wtedy znał niewiele wcześniej zmarłą Giannę Berettę Mollę, którą później jako papież beatyfikował i kanonizował. Moja znajomość z rodziną Molla i Beretta sięga lat 90. Wiązało się to z moją działalnością na rzecz rodzin wielodzietnych. W 1992 r. założyłam w Nowym Sączu fundację, której celem było przywrócenie wartości rodzinie wielodzietnej. Istniała w społeczeństwie jakaś presja i pogarda dla matek i ojców, którzy decydowali się przyjąć większą liczbę potomstwa.
W związku z konferencją w sprawie kobiet, która miała miejsce w 1995 r. w Pekinie, zrodził się pomysł zorganizowania pierwszego kongresu rodzin Wielodzietnych. Miał on na celu, poprzez świadectwa tych rodzin, ukazać, że naturalnymi obrońcami życia są rodzice rodzin wielodzietnych. Prelegentami kongresu byli: ks. bp Stanisław Stefanek, prof. Alicja Grześkowiak oraz Marek Jurek. Świadectwa tych rodzin zabrała do Pekinu prof. Alicja Grześkowiak. Chciałam zorganizować tylko jeden taki kongres, ale ta idea tak się spodobała uczestnikom, że nie chcieli na tym poprzestać.
Gdy w roku następnym myślałam nad tym, kto mógłby zostać patronem kongresu, przypomniały mi się słowa kard. Wojtyły, dotyczące św. Gianny Beretty Molli. Zdecydowałam się obrać ją na naszą patronkę – wtedy była już beatyfikowana – i zaprosiłam do Polski jej męża, Piotra. Niestety nie mógł on przybyć z powodu choroby, ale przybyła ich najmłodsza córka, Gianna Emmanuela, za którą jej święta matka oddała życie. To były początki mojej znajomości z rodzinami Molla i Beretta, która z czasem przerodziła się w serdeczną przyjaźń, a nawet – co stwierdził sam Piotr Molla – dom Mollów stał się moim drugim domem.
– Dzisiaj jest Pani znaną propagatorką kultu św. Gianny. Sprawiła Pani, że jej relikwie trafiły do wielu parafii w całej Polsce i poza jej granicami.
– Obecnie relikwie św. Gianny znajdują się w ponad 60 parafiach, ale nie tylko; mamy to szczęście, że nasz Parlament jest jedynym na świecie, do którego kaplicy sejmowej 24 marca 2006 r. uroczyście zostały wprowadzone relikwie tej Świętej. W uroczystości uczestniczył syn Świętej, Pierluigi Molla. Ponadto relikwie św. Gianny znajdują się w trzech szpitalach w Polsce: w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, w szpitalu w Brzozowie na Podkarpaciu i w szpitalu w Staszowie w diecezji sandomierskiej.
W moim odczuciu wielkim darem było to, że mogłam ofiarować relikwie na Węgry, do Szkocji, do rosji, na ukrainę, a nawet do Australii czy Stanów Zjednoczonych. W Australii spędziłam dwa miesiące przed Światowymi Dniami Młodzieży w Sydney i muszę dodać, że aż osiem parafii przyjęło relikwie. W Polsce pierwszą parafią, która je przyjęła, była parafia św. Stanisława w Łabowej k. Nowego Sącza, a było to 25 marca 2004 r.
– Jacy są krewni Świętej?
– Są bardzo skromni, żyją w cichości. rodzeństwo św. Gianny to ludzie dobrze wykształceni, bo ojciec dbał o to, żeby jego dzieci, nawet jeśli zamierzały wybrać drogę powołania kapłańskiego czy zakonnego, zdobyły jakiś zawód, skończyły studia. Jest to zgodne z duchem ks. Franciszka Blachnickiego, który powtarzał: „Jak masz okazję, to naucz się nawet dziesięciu zawodów”. Brat św. Gianny, o. Albert Beretta, był misjonarzem w Brazylii, gdzie rozpowszechniał kult swojej siostry. Zanim Gianna wyszła za mąż, chciała jechać na misje do brata, aby mu pomóc, do czego jednak w końcu nie doszło. Pan Bóg ma swoje plany, ekonomia Boża jest inna niż nasza. O. Albert zmarł w 2001 r. w opinii świętości, toczy się obecnie jego proces beatyfikacyjny.
Rozmawiał: Jacek Bulzak
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.