Tischner w Paryżu

Znak 2/2013 Znak 2/2013

Ukazujące się właśnie Rekolekcje paryskie to niezwykle cenny dokument, rejestrujący – i opisujący – duchową atmosferę lat 80., przejmująca opowieść o przejściu z ciemności do światła, z mroków rezygnacji i poczucia bezradności do miejsca, z którego możliwy był polski „skok wolności”

 

Pierwszy śpiew

„Kiedy nastał stan wojenny w Polsce”, wspominał ks. Falenczyk po śmierci ks. Tischnera, „rozmawialiśmy tu, w Paryżu, co można i co trzeba teraz robić dla Polski, aby nie tracić czasu, bo stan wojenny jest zawsze stanem przejściowym; aby ojczyzną była nie tylko ziemia, ale każdy Polak, obojętnie gdzie znajduje się na świecie. Powiedział wtedy: »Trzeba sadzić drzewa, a las sam wyrośnie«”.

W archiwum ks. Falenczyka zachował się zbiór kaset magnetofonowych, na których zarejestrowano 28 paryskich wystąpień ks. Tischnera: konferencji, kazań, pogadanek, dyskusji. Po spisaniu i zredagowaniu nagrań powstała książka Rekolekcje paryskie, która właśnie się ukazuje. Jest to niezwykle cenny dokument, rejestrujący – i opisujący – duchową atmosferę lat 80., przejmująca opowieść o przejściu z ciemności do światła, z mroków rezygnacji i poczucia bezradności do miejsca, z którego możliwy był polski „skok wolności”. Tischner przywozi z Polski do Paryża rozmaite idee i obserwacje. Wiele z nich dotyczy kwestii pracy i indywidualnej odpowiedzialności za klęskę; te natrafiają niekiedy na mur niezrozumienia. O wiele lepiej przyjmowane przez słuchaczy jest to, co autor Etyki solidarności mówi o sensie ofiary, zwłaszcza konsekwencjach wstrząsu, jakim było zamordowanie ks. Popiełuszki. Podczas wykładów Tischner analizuje poszczególne aspekty systemu totalitarnego; podczas homilii wraca do istoty religii – mówiąc o wybraniu, więzi i doświadczeniu wolności, które dzięki tej więzi nabiera głębi.

Najstarsza konferencja pochodzi z 1984 r.; jest to zapis spotkania z siostrami zakonnymi, którym ks. Tischner opowiada o skomplikowanej sytuacji w Polsce po stanie wojennym. „W gruncie rzeczy”, mówi, „gdyby nie to, że ludzie poginęli w tym wszystkim, można byłoby się śmiać i patrzeć na cały ten teatr z przymrużeniem oka. Rzeczywiście był to teatr – teatr pewnych iluzji. Można nawet powiedzieć, że był to teatr kukiełkowy, ponieważ osoby, które brały w nim udział, swojej gry nie traktowały bardzo często na serio. A jeżeli nawet traktowały na serio, to nie z przekonania, ale z lęku”. A jednak, mówi dalej Tischner, choć był to tylko teatr, „cios poszedł dosyć głęboko”, dotknął samego rdzenia społecznego życia – poczucia odpowiedzialności. „Sprawił, że owo poczucie odpowiedzialności przestało być twórcze. Ono nie zniknęło, ono dalej jest. Tylko ludzie nie wiedzą, co z nim zrobić”.

Taki jest punkt wyjścia. A punkt dojścia? Ostatnim tekstem w książce jest homilia z marca 1991 r. Homilia ta w pewnym momencie zmienia się w opowiadanie. Tischner opowiada o góralach, którzy powrócili z owcami na tatrzańskie polany – w tajemnicy przed komunistyczną władzą. „Wyszli wieczorem, bocznymi drogami, cicho, bez świateł, jak zwykle z psami, ze wszystkimi przyrządami, które są w tym przypadku potrzebne. Szli. Szli przez całą noc i kiedy doszli nad Kalatówki, prawie zaczęło świtać. (…) Proszę się wczuć w tę sytuację: po wielu latach, w ogromnym napięciu, z drugiej strony – w tej pewności, że przecież nasze, że my, że polskie, że królewskie, że my »sobą u siebie« – stanęli. Słońce zaczęło wschodzić. Pierwsze promienie słońca spadły na szczyty górskie, oświetliły, podnosiły się mgły z dolin, szły w górę w blasku przepięknego wiosennego słońca. I wtedy ci ludzie w odruchu serca co zrobili? Po prostu zaśpiewali. Zaśpiewali jakąś góralską pieśń – na całe gardła, ile mieli sił, w tej charakterystycznej góralskiej tonacji przypominającej szum wody, wiew wiatru, trzask łamiących się gałęzi. Poszedł ten głos po Tatrach, po chmurach, po górach, wrócił echem. Tatry dziesiątki lat nie słyszały tego śpiewu. W tym momencie od schroniska na Kalatówkach albo od Strążyskiej – nie bardzo dobrze wiem, czy to było tu czy tam – nagle odezwał się krzyk: »Jezus Maria, górale wrócili!«”.

Jaki jest sens tej opowieści? Zamiast mówić słuchaczom o wolności, trzeba im dać poczuć, czym ona jest. Oto smak wolności, oto jej pierwszy śpiew. „Myślę, że coś podobnego dzieje się w dzisiejszej Polsce”, mówił Tischner. „Wracamy. Wracamy z jakimś śpiewem wolności, wracamy obdarci, wracamy podrapani, z rozmaitymi kompleksami, lękami – ale przecież wracamy”.

Czytając uważnie poszczególne wystąpienia, możemy śledzić, jak zmienia się styl ks. Tischnera. Nie tylko sprawy, o których mówi. Sam język „rozluźnia się”, nabiera swobody, na początku nowej dekady jest mniej zmetaforyzowany, a bardziej konkretny. W 1987 r. w paryskiej serii Znaki Czasu ukazuje się książka Tischnera Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy. Z dzisiejszej perspektywy jest ona zamknięciem pewnego etapu w myśli Tischnera; dobiega końca trudna, bolesna przygoda z komunizmem, przezwyciężona zostaje trauma stanu wojennego. W następnych latach Tischner przywozi do Paryża nową atmosferę – atmosferę zmiany, wyzwolenia, optymizmu. „Można powiedzieć, że mimo takich czy innych błędów, niedociągnięć, czasu naszego myśmy jednak nie zmarnowali”, podsumowuje lata 80. „Teraz możemy zaśpiewać pieśń wolności”.

Przywołać Boga na świat

Czy ten Tischner z lat 80. ma nam jeszcze coś do powiedzenia? Wydaje się, że tamte niepokoje mamy już za sobą. Wydaje się, że to, co autor Etyki solidarności mówił na przykład o polskiej pracy – o jej bezsensie, o jej marnotrawieniu – przeminęło wraz z socjalizmem. A jednak można w tych tekstach znaleźć też coś, co żywo nas obchodzi. Czym właściwie jest wolność? Czy takie doświadczenia wolności, o jakich mówił Tischner, są nam jeszcze dostępne? Czy nasza wolność nie stała się przede wszystkim krzątaniną wokół własnych spraw? A naród? Czym jest naród, co go spaja? Naród doświadczał wtedy innego podziału, ale dziś jest również podzielony i odczuwa ten podział jako coś bolesnego. Czy także „postać tego świata” kiedyś przeminie? W wizji Tischnera człowiek nie jest przede wszystkim tym, kto zło popełnia, ale tym, kto się ze zła podnosi i kto potrafi zamienić je w dobro. Czy nie jest to najlepsza inspiracja do tego, by istniejące podziały przekroczyć?

Oto jeden z fragmentów, nad którymi i my możemy się z pożytkiem pochylić: „Źródłem naszego pytania o więź dziś jest przenikający nas niepokój i rozbicie. Jesteśmy dziś świadkami, a nawet ofiarami zrywania więzi. Jesteśmy wszyscy mniej lub bardziej dojrzałym owocem rozłamów, które przechodzą poprzez naszą historię. Te pęknięcia idą także pomiędzy nas i – poprzez nas. Płyniemy na falach historii jak popękana lodowa kra, która jeszcze wczoraj była zwartą taflą lodową, a dziś jest tylko topniejącą bryłą. Czy jesteśmy jeszcze dziś jednym rodem, czy jesteśmy jeszcze jednym narodem, czy jesteśmy jednym Kościołem?”.

To dramatyczne pytanie pada w marcu 1985 r.

„Nie rozumiemy istoty religii”, mówi wówczas Tischner, „kiedy wciąż pytamy o Boga – czy jest, czy Go nie ma, czy jest na początku świata, czy jest na końcu, czy jest między początkiem a końcem. Czekamy, pytając w ten sposób, aż Bóg sam przyjdzie i przyniesie nam odpowiedź na nasze pytanie. Ale pytając tak, możemy pytać do końca życia i nigdy nie trafimy na religię, na więź, na wierność. Bo w istocie rzeczy w religii nie chodzi o to, żebyśmy odkryli Boga, ale chodzi o to, żebyśmy przywołali Boga na ten świat”. W tym miejscu kaznodzieja przypomina słowa Norwida: „Przedwieczny działa w człowieku przez się, a w historii przez człowieczość”. „Czy jesteśmy tym krajem, w którym naprawdę dzieje się historia Przedwiecznego, czy też jesteśmy jedynie ziemią, po której toczy się i przewala życie?”, pyta.
Oto wielkie pytanie, które tamten czas i tamten kaznodzieja stawiają dzisiejszej Polsce.

Powyższy tekst opublikowany został na łamach lutowego „Znaku” z 2013 roku (nr 693).

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...