Walka duchowa

Wstań 5/2012 Wstań 5/2012

Czasami jak autor Księgi Hioba i my pytamy: „Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka?” (Hi 7,1). Pytamy o to, zwłaszcza kiedy chorujemy i musimy się zmagać ze słabościami. Wydaje się nam wtedy, że w chorobie nasza aktywność została brutalnie przerwana lub ograniczona, a zmagania z fizycznymi trudnościami całkowicie nas pochłaniają.

 

Ignacy z krótką nogą

Zaprzeczeniem takiego myślenia jest doświadczenie św. Ignacego z Loyoli (1491-1556), który właśnie podczas swojej choroby odkrył znaczenie i wartość walki… duchowej, która rozgrywa się we wnętrzu każdego człowieka, a której czasem nie zauważamy. Odkrycia tego dokonał, gdy był żołnierzem i brał udział w licznych wojnach i turniejach rycerskich. Wtedy też cenił sobie sprawność fizyczną i siłę. Wszystko to uległo całkowitej zmianie, kiedy podczas obrony Pampeluny kula armatnia prawie całkowicie strzaskała mu jedną nogę i poważnie zraniła drugą. Miał wtedy 26 lat.

Nogi nie zrastały się prawidłowo i lekarze orzekli, że konieczne jest ich ponowne łamanie i składanie na nowo. Rany były tak poważne, że Ignacy przygotowywał się na śmierć, wyspowiadał się i przyjął sakramenty. Ostatecznie jednak stan jego zdrowia poprawił się, a kości zaczęły się zrastać. Jedna z nich była jednak nasunięta na drugą, tak że noga była przez to krótsza, a kość mocno wystawała. Ignacy cenił piękny wygląd, więc sądził, że go to oszpeci, dlatego wbrew wszystkim zdecydował się na odcięcie wystającej kości, narażając się na niewysłowione cierpienia tylko po to, by poprawić swój wygląd.

Przewartościowanie

Ignacy powoli wracał do zdrowia. Nie mógł jednak chodzić, więc był zmuszony leżeć i dlatego poprosił o książki. Był rozmiłowany w czytaniu różnych zmyślonych historii i rycerskich romansów. W domu, w którym się znajdował, nie było jednak takich książek, otrzymał tylko Życie Chrystusa oraz żywoty świętych.

Czytał je z upodobaniem, a kiedy przerywał lekturę, rozmyślał nad wszystkim, czego się dowiedział, a także zastanawiał się nad swoim rycerskim życiem, snując marzenia o wielkich dziełach, które chciał dokonywać w służbie pewnej kobiety. Potem wracał do rozmyślań nad przeczytanymi książkami i zastanawiał się, co by było, gdyby dokonał takich samych wspaniałych czynów jak św. Franciszek lub św. Dominik w służbie Jezusa Chrystusa. Te dwa rodzaje myśli zajmowały go długo, prowadził więc tę wewnętrzną walkę i rozmyślał raz nad wielkimi czynami w dworskim życiu, a raz nad dziełami, które mógłby dokonać w służbie Bogu.

W tym właśnie momencie Ignacy dokonał fundamentalnego odkrycia. Kiedy myślał o rzeczach przyziemnych i o służbie na dworze, doznawał wielkiej przyjemności, ale kiedy porzucał te myśli, czuł się oschły i niezadowolony. Gdy natomiast myślał o rzeczach pobożnych i świętych, także czuł przyjemność, z tą tylko różnicą, że po zakończeniu tych rozmyślań w dalszym ciągu pozostawał zadowolony i radosny, a nie smutny i przygaszony jak w pierwszym przypadku.

Walka wewnętrzna

To doświadczenie doprowadziło go do zrozumienia, że jedne myśli czyniły go smutnym, a inne radosnym nawet po zakończeniu rozmyślania. W ten sposób odkrył, że we wnętrzu człowieka dokonuje się walka duchowa i że na nasze serce mają wpływ dwa rodzaje duchów: szatański i Boży.

Tę niezwykle ważną dla naszego życia duchowego zasadę św. Ignacy odkrył właśnie w czasie swojej choroby. Każdy, kto choruje, wie, że cierpienia ciała są dotkliwe, ale ból doświadczany przez wnętrze chorego jest równie uciążliwy. Walka, którą podejmujemy każdego dnia, dotyczy zatem nie tylko naszego ciała, ale także – a może przede wszystkim – ducha. To tam w sercu rozgrywają się najważniejsze batalie naszego życia i to tam są podejmowane decyzje, które mają znaczenie nie tylko dla naszego tu i teraz, ale przede wszystkim dla naszego życia w niebie.

Widzimy zatem, jak choroba i rekonwalescencja sprawiły, że Ignacy z człowieka światowego, rycerza i kawalera prowadzącego dworskie życie i ceniącego wartości materialne przemienił się w człowieka, który zaczął cenić już nie moc ciała, ale siłę ducha, i który za nic miał piękno świata, a szukał tylko piękna duchowego. Rozwinął system ćwiczeń duchowych, które służą sile ducha. Z tego, który prowadził batalie z nieprzyjacielem swojego kraju, stał się tym, który zaczął prowadzić walki duchowe z nieprzyjacielem naszej duszy.

Ciało i duch

W czasie choroby konieczne jest więc dostrzeżenie walki duchowej, która dokonuje się w naszym wnętrzu, gdyż wtedy szczególnie jesteśmy podatni na zniechęcenia, a zły duch atakuje naszą wiarę i chce nam zabrać nadzieję. Pokazuje nam to, co utraciliśmy przez chorobę, kusi nas pięknem świata i dobrami, które nie są już dostępne. Tak jak to było w życiu św. Ignacego. Szatan robi wszystko, by nas zasmucić i zniechęcić do życia, a czasem nawet by się na nie targnąć.

Dobry duch zaś nas pociesza, dodaje nadziei, wskazuje skarby w niebie, uczy cierpliwości i odkrywa wbrew ziemskiej logice wartość cierpienia i to, co dzięki niemu zyskamy. Pomimo trudnego położenia pokazuje nam sens naszego życia i uczy radości wbrew temu, co podpowiada rozum. Uczy nas też, jak dotychczasową aktywność fizyczną zamienić na duchową, która da nam szczęście wieczne, a nie ziemskie.

Świadomość tego, co dokonuje się w sercu, jest zatem potrzebna, bo powinniśmy się bać nie tego, który zabija ciało, ale duszy zabić nie może, ale tego, który może zabić duszę i ją zatracić (por. Mt 10,28).

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...