Nie mówcie nam, że to nacjonalizm

Niedziela 34/2013 Niedziela 34/2013

O losach polskiej „zielonej wyspy” i końcu europejskiego marzenia z prof. Zdzisławem Krasnodębskim rozmawia Wiesława Lewandowska

 

– A poważnie mówiąc, naprawdę nie ma przesady w mówieniu o współczesnym europejskim neokolonializmie?

– Moim zdaniem, trudno inaczej określić te dzisiejsze zależności narzucane przez centrum przemysłowo-gospodarcze reszcie Europy. Victor Orbán w swym przemówieniu w Parlamencie Europejskim mówił wprost, że Węgry nie zamierzają się uginać już nawet nie przed dyktatem innych państw, lecz także przed naciskiem wielkich korporacji. Premier Węgier śmiało rzuca Europie wyzwanie.

– W Polsce śladem Orbána chciałby podążać tylko PiS, co zresztą jest wyśmiewane.

– Gdyby to dążenie przybrało kiedyś bardziej konkretne kształty, byłby to wielki sygnał ostrzegawczy dla europejskiego establishmentu, że nadeszła pora realnej zmiany europejskiej polityki.

– Jak ten establishment przyjmie ewentualną zmianę rządu w Polsce, jak zareaguje na zamianę ulubionego Tuska na nielubianego Kaczyńskiego, który nie ukrywa, że chciałby się wybić na samodzielność jak Orbán?

– Należy się spodziewać bardzo ostrej i bezwzględnej krytyki. I to w dodatku bez tej osłony, jaką ma Orbán ze strony niektórych zachodnich środowisk politycznych, choćby z powodu starych związków kulturowych Węgier z Niemcami, a ponadto dlatego, że Węgry przyznały się do przestępstw związanych z powojennymi wypędzeniami. Patriotyzm węgierski nie jest w Niemczech postrzegany jako zagrożenie, natomiast patriotyzm polski budzi tam żywiołową niechęć.
 

– Czy europejskie elity polityczne wciąż są gotowe zrobić wszystko, żeby ich faworyci z krajów „poddanych” nie tracili władzy? Co mogą zdziałać, aby wesprzeć i utrzymać obecny stan rzeczy w Polsce?

– Już w tej chwili pojawiają się dość regularne wezwania, że reakcja na to, co dzieje się na Węgrzech jest zbyt słaba, że „ta zaraza może się roznieść”. Że Europa jest zbyt pasywna... W sprawie kłopotów rządu Tuska obowiązuje natomiast znaczące milczenie. Kryzys poparcia społecznego dla rządu Tuska zaczął się już około kwietnia, a do tej pory nie pisze się o tym w prasie niemieckiej i europejskiej. To naprawdę zadziwiające. Jakby zamontowano jakąś zaporę antywirusową, jakby wszystkie złe informacje z Polski były jakimś nieistotnym komputerowym spamem, śmieciami, które automatycznie lądują w koszu.

– Ale wkrótce należy się spodziewać straszenia tymi, którzy w Polsce szykują się do przejęcia władzy?

– Już się to powoli zaczyna. „Financial Times” opublikował artykuł, w którym PiS jest przedstawiany wprost jako partia nacjonalistyczna. Niedawno dostałem zaproszenie na dyskusję organizowaną przez absolwentów Oxford i Cambridge, której temat brzmi: „Nacjonalizm to właściwa droga do budowania lepszej przyszłości dla Polski?”. Z uwagi na takie sformułowanie zagadnienia musiałem odmówić udziału w tej dyspucie. Staram się w ten sposób zaprotestować przeciwko temu symbolicznemu, semantycznemu terrorowi stosowanemu przez Zachód właśnie szczególnie wobec Polski, bo przecież gdzie indziej te same zjawiska i fakty spotykają się raczej z pobłażaniem i wyrozumiałością. Gdyby dziś w Polsce zrenacjonalizowano jakiś bank, to podniósłby się krzyk na cały świat...

– To znaczy, Panie Profesorze, że Polska jest bardzo ważna dla Europy... A czy jest wciąż wzorem dla innych krajów Unii Europejskiej, jak to dumnie podkreśla premier Tusk?

– Polska Donalda Tuska jest ciągle ważna dlatego, że Europa pilnie potrzebuje sukcesu. A polski mit zielonej wyspy był niezbędny nie tylko dla Donalda Tuska w celu utrwalania swojej władzy, ale był też bardzo potrzebny Unii Europejskiej właśnie jako dowód sukcesu.

– I naprawdę „Polska jest postrzegana jako kraj największego sukcesu w tej części Europy”?

– Naprawdę, tyle że to postrzeganie opiera się coraz bardziej na kontroli informacji; żadna zła wiadomość nie przejdzie, o ile nie jest podana jako część narracji wielkiego sukcesu rządu Donalda Tuska, wielkiego przyjaciela Europy.

– Na przykład takiej narracji, że jedynie ten rząd stanowi zaporę dla polskiej skrajnej prawicy, która niczym zaraza może się roznieść po całej Europie?

– Właśnie takiego opisu Polski przez zachodnie media możemy się wkrótce spodziewać.

– Ponoć co trzeci młody Polak w wieku 15-18 lat gotów jest w przyszłości głosować właśnie na skrajną narodową prawicę. To naprawdę wróży kłopoty dla Polski i Europy?

– Tego bym się wcale nie obawiał. Generalnie wydaje się – i co więcej, mam taką nadzieję – że te tendencje zwane dziś skrajnie prawicowymi, a będące w istocie narodowymi, niepodległościowymi, będą się w Polsce wzmacniać. Słyszę, że wśród młodych ludzi, studentów te właśnie nastroje teraz przeważają, że minęły już zachwyty Palikotem, a nawet moda na lewicę. To widać po stosunku młodych ludzi np. do żołnierzy wyklętych, do symboli narodowych, do patriotyzmu, a stąd już blisko do patriotyzmu gospodarczego, do wiadomości państwowej. Co więcej, mam nawet nadzieję, że tego rodzaju realny, prawdziwy patriotyzm z Polski rozprzestrzeni się w całej Europie Środkowej. I nie ma to nic wspólnego z nacjonalizmem, który zarzuca się dziś wielu młodym Polakom.

– Raczej z tzw. europejskim neorealizmem?

– Właśnie tak. Bo przecież żyjemy w świecie, w którym istnieją narody, które chcą żyć w przyjaźni, ale przecież zawsze będą występowały również konflikty interesów, a zatem należy się też przygotowywać do tego, by roztropnie dbać o własne interesy, bo nikt za nas naszym krajem i w naszym interesie zarządzać nie będzie. Nie możemy się w żadnym razie godzić na najbardziej nawet przyjazną kolonizację, na oddawanie choćby części swojej wolności. Młodzież w Polsce, jak mi się zdaje, zaczyna to dobrze rozumieć. Mam nadzieję, że i całą Europę kiedyś uda się tak zmienić, że zaakceptuje ona tę naszą podmiotowość, a i sama też przyjmie niektóre z naszych propozycji. To takie moje polsko-europejskie marzenie.

– I marzenie Jana Pawła II...

– Jan Paweł II jest z pewnością klasykiem tego typu realistycznego myślenia o Europie. Uważam, że silna Polska jest w interesie całej Europy, także w interesie Niemiec. I to my sami musimy wreszcie wytłumaczyć naszym wielkim sąsiadom, że powinni nas bardziej szanować. Wchodziliśmy do Europy, w której respekt wobec podmiotowości narodów był czymś oczywistym i fundamentalnym. A dziś, gdy domagamy się powrotu do tych ideałów gdzieś po drodze zaprzepaszczonych, to mówi się nam, że to nacjonalizm.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...