Do pokoju w podskokach wpada Reksio – pluszowa zabawka. Zza niej wyłania się prawie sześcioletni chłopiec w niebieskich okularach – Łukaszek. Tak przedstawia go opiekunka i muzykoterapeutka, pani Elżbieta Górna. Siadają na kanapie, kobieta zaczyna opowiadać. Przez cały czas delikatnie głaszcze dziecko po plecach. Ma bardzo spokojny, wręcz kojący głos, cały czas się uśmiecha, na szyi nosi krzyżyk...
Wysiadamy z samochodu. Przed nami leniwie płynie Martwa Wisła. Mrużymy oczy, ponieważ słońce nie odpuszcza. Do spotkania pozostało 20 minut, więc napawamy się widokiem, który oferuje nam Wyspa Sobieszewska. Po chwili wskakujemy do samochodu, zawracamy i kierujemy się do Wczesnej Interwencji – Ośrodka dla Dzieci Niewidomych, prowadzonego przez siostry zakonne.
Zostawiamy samochód na wybrukowanym kostką parkingu i zmierzamy w stronę niskiego, zadbanego budynku z napisem „Dom św. Ojca Pio”. To właśnie w środku po raz pierwszy słyszymy gwar dzieci. Trwa turnus, w jednej z sal rodzice wymieniają się doświadczeniami, a ich pociechy bawią się wspólnie, jeden chłopiec przemierza korytarz biegowym samochodem. Wnętrze budynku, gabinety oraz sale spotkań pełne są kolorów – to miejsca, w których przebywają dzieci. Widać to już na wejściu.
Wita nas kierowniczka ośrodka, s. Ida Burzyk, która zainicjowała powstanie ośrodka w Gdańsku Sobieszewie. Skromna, w brązowym habicie, gestem ręki zaprasza nas do jednej z sal. Na ścianach znowu kolory – wielobarwne motyle, pszczółki, na półkach pluszowe zabawki, jasne ściany w ciepłych odcieniach, kanapa w intensywnie pomarańczowe kwiaty. Wydawać by się mogło, po co te wszystkie kolory, ale część dzieci przebywająca w ośrodku to dzieci niedowidzące, reagujące na światło i intensywne barwy.
Łukaszek
Zaczynamy rozmowę. O ośrodku i szkole w Laskach, o Towarzystwie Opieki nad Ociemniałymi, o Ośrodku dla Dorosłych Niewidomych w Sobieszewie i o początkach ośrodka. O tym, jak ważna jest wczesna interwencja, aby dziecko mogło w przyszłości funkcjonować w społeczeństwie, a rodzice byli w stanie się z nim komunikować, po prostu żyć na co dzień. W którymś momencie rozlega się pukanie do drzwi. Drugi raz jest już głośniejsze.
Do pokoju w podskokach wpada Reksio – pluszowa zabawka. Zza niej wyłania się prawie sześcioletni chłopiec w niebieskich okularach – Łukaszek. Tak przedstawia go opiekunka i muzykoterapeutka, pani Elżbieta Górna. Siadają na kanapie, kobieta zaczyna opowiadać. Przez cały czas delikatnie głaszcze dziecko po plecach. Ma bardzo spokojny, wręcz kojący głos, cały czas się uśmiecha, na szyi nosi krzyżyk – maleńki w porównaniu z krzyżem, o którym mówi w kontekście rodziców dzieci z dysfunkcjami wzroku. Następnie zaprasza nas na koncert.
Idziemy korytarzem ośrodka, prowadzi nas Łukaszek. Bez trudu znajduje drzwi gabinetu pani Elżbiety. Za nimi znajduje się kraina dźwięków i instrumentów muzycznych. Onieśmielony Łukaszek siada na kanapie, po chwili wstaje i zaczyna rapować. Następnie bierze od opiekunki pałeczki i daje prawdziwy koncert na bębenkach. Słuchamy zafascynowani, gdy nagle do pokoju wpada dziewczynka - Kornelka. Ma 3,5 roku, nie widzi, była badana pod kątem autyzmu, tydzień przed naszym przyjazdem jeszcze nic nie mówiła. Teraz jasno wyraża chęć zagrania na bębenkach. W zamian dostaje tamburyn. Fenomenalnie wystukuje rytm do melodii granej na pianinie przez panią Elżbietę. Szybko jednak odkłada instrument i podchodzi do sprzętu grającego. Włącza płytę, zwiększa poziom głośności do tego stopnia, że w którymś momencie trudno nam się porozumieć. Rozmawiamy o snach niewidomych, o ich świecie i o tym, że tak naprawdę nic o nim nie wiemy i może to my, a nie oni, jesteśmy ograniczeni w odbieraniu otaczającego nas świata.
Rodzina dziecka niewidomego
Spotkanie powoli dobiega końca. Dzieci zostają z panią Elżbietą, a nas czeka jeszcze wizyta u pani psycholog. Jesteśmy zaskoczeni, że jest taka młoda. Z pasją opowiada o swojej pracy, która wypełnia każdą chwilę jej życia – nawet po przyjściu do domu psycholog analizuje poszczególne sytuacje, stara się znaleźć najlepsze rozwiązanie. Opowiada nam o życiu rodzin, których członkiem jest dziecko niepełnosprawne – niewidome, niedowidzące, czasem niedosłyszące, coraz częściej z różnymi sprzężonymi wadami. Dla wielu rodziców stanięcie twarzą w twarz z faktem, że dziecko nie będzie takie, jak inne dzieci, jest szokiem, wiadomością nie do przyjęcia. Matki i ojcowie zastanawiają się, co się takiego stało, że to nieszczęście spotkało właśnie ich, co zrobili źle, że urodziło im się dziecko niepełnosprawne. W ośrodku terapeuci starają się pomóc im pogodzić się z sytuacją i przede wszystkim porozumieć się z własnym dzieckiem, pokazać, że ono również się rozwija, w swoim tempie, w inny sposób. Często w pracę z dziećmi zaangażowane są matki – ojcowie biorą na siebie ciężar utrzymania rodziny (kobiety wielokrotnie rezygnują z pracy, by opiekować się chorym dzieckiem), czasem się wycofują, nie mają możliwości pomocy, ponieważ kompleksowo zajmuje się nią żona. Gdy w rodzinie jest dziecko zdrowe, zdarza się, że pojawiają się z nim problemy – złe oceny, nieciekawe towarzystwo – wszystko po to, by zwrócić na siebie uwagę rodziców, pochłoniętych troską o dziecko niepełnosprawne. Dziecko niepełnosprawne wpływa na całą rodzinę, zmienia ją, integruje bądź dzieli.
Praca, którą wykonują siostry zakonne i terapeuci ośrodka Wczesnej Interwencji w Sobieszewie, często decyduje o tym, jak dziecko dalej będzie się rozwijać oraz czy poradzi sobie w dorosłej rzeczywistości. Wczesna interwencja pozwala zbudować pomost łączący osoby zdrowe z niepełnosprawnymi, uczy dzieci, że wyrażane przez nie potrzeby i komunikaty są przez kogoś odbierane. Jest to niezwykle ważne w początkowych stadiach życia, kiedy wytwarza się więź między rodzicem a dzieckiem. Dlatego tak istotne jest, aby rodzice nie tracili czasu na dochodzenie powodu niepełnosprawności dzieci, ale jak najszybciej podjęli działania służące budowaniu metod komunikacji – nauczenia się sygnałów zapowiadających (dziecko niewidome nie widzi mamy, jej uśmiechu), wprowadzenia kojącej dla dziecka codziennej rutyny, zaadaptowania kącika zabaw dla dziecka niepełnosprawnego. Ośrodek umożliwia matkom i ojcom uczestniczenie w terapii, obserwowanie dzieci w sytuacjach różnych od domowych, wymienianie się opiniami z innymi rodzicami, zarówno na podobnym etapie rozwoju dzieci, jak i tymi, którzy mają już starszych podopiecznych i wiele wspólnie z nimi osiągnęli.
Wyjeżdżamy z ośrodka ze świadomością, że właśnie uczestniczyliśmy w czymś bardzo ważnym. Zobaczyliśmy, jak wiele dobrego można zrobić, gdy tylko znajdzie się wola i ludzie wrażliwi, chcący być dla innych, umiejący kochać i służyć we wszystkim.
Tyflomuzykoterapia dzieci niewidomych i słabowidzących
Jedna z odmian arteterapii i sposób oddziaływania fizjoterapeutycznego, psychoterapeutycznego – stosującą w wieloraki sposób materiał muzyczny i inne zjawiska akustyczne w celu stymulowania rozwoju dziecka, korygowania i kompensowania zaburzonych funkcji jego organizmy (np. poznawczych, orientacyjnych, lokomocyjnych, komunikacyjnych). Muzykoterapia, oddziałując na zaburzone sfery dziecka oraz wyrównując procesy psychofizjologiczne, w istotny sposób wpływa na jego rozwój. Pełni również funkcję uzupełniającą i wspierającą kompleksowe działania wychowawcze i usprawniające, prowadzone w stosunku do pacjentów z dysfunkcją narządu wzroku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.