W kolejnej części rozważań na temat Credo w Roku Wiary zatrzymujemy się nad fragmentem dotyczącym zbawczej męki i śmierci Pana Jezusa. Niniejszy artykuł wiary wymieniony jest w „Składzie apostolskim” bezpośrednio po słowach mówiących o poczęciu i narodzinach Jezusa Chrystusa.
Chrystus złożony do grobu
Śmierć Chrystusa położyła kres Jego ziemskiemu życiu. Został pogrzebany zgodnie z panującymi ówcześnie obyczajami tak jak każdy inny człowiek. I tak jak każdy „zaznał śmierci”. Z tą jednak różnicą, że przestrzeń śmierci uczynił przestrzenią swej obecności. W żaden sposób nie gloryfikował śmierci, ale ją opanował. Nie znosząc jej, nie pozwolił „działać” jej jako „nicości” i „pustce”. Nadał jej kierunek proegzystencjalny: „Każdy kto we Mnie wierzy, choćby i umarł żyć będzie” (J 11, 25).
Chrystus poznał stan śmierci. Różnica jednak pomiędzy pogrzebaniem ciała Chrystusa a każdym innym pogrzebaniem ciała sprowadza się do tego, że Jego ciało nie uległo zniszczeniu, nie było poddane rozkładowi. Uważano, że rozkład ciała rozpoczyna się od czwartego dnia (por. J 11, 39), a On „trzeciego dnia” zmartwychwstał (por. 1 Kor 15, 4), nie pozwolił „Świętemu Twemu ulec skażeniu” (Dz 2, 27). Poddany porządkowi natury, że śmierć rozdzieliła Jego duszę i ciało, przez Zmartwychwstanie – zauważa św. Grzegorz z Nyssy – ciało Jezusa nie uległo zniszczeniu, gdyż Jezus w swojej osobie stał się punktem spotkania śmierci i życia, stając się zasadą połączenia rozdzielonych przez śmierć tych dwóch: duszy i ciała (por. Oratio catechetica, 16).
Kończąc, wróćmy do myśli zawartej we wstępie niniejszej refleksji, a mianowicie owego zespolenia tych dwóch: życia i śmierci. Chrześcijaństwo wyznając artykuł wiary w ukrzyżowanie i pogrzebanie Jezusa, nie jest ucieczką, lecz przejście do Życia. Z Chrystusem nawet w śmierci odnajduje życie.
Artykuły na temat Credo zamieściliśmy w numerach: 4, 8, 13, 16, 21, 26, 30, 34 i 38/2013.
A On sam dźwigając krzyż, wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: „Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski”. Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: „Nie pisz: Król Żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem Żydowskim”. Odparł Piłat: „Com napisał, napisałem”.
J 19, 17–22
Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni. Jeżeli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej, będąc już pojednani, dostąpimy zbawienia przez Jego życie. I nie tylko to – ale i chlubić się możemy w Bogu przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego teraz uzyskaliśmy pojednanie.
Rz 5, 6–11
Tak więc przejęci bojaźnią Pana przekonujemy ludzi, wobec Boga zaś wszystko w nas odkryte. Mam zresztą nadzieję, że i dla waszych sumień nie ma w nas nic zakrytego. Mówimy to, nie żeby znów wam siebie zalecać, lecz by dać wam sposobność do chlubienia się nami, iżbyście w ten sposób mogli odpowiedzieć tym, którzy chlubią się swą powierzchownością, a nie wnętrzem własnego serca. Jeśli bowiem odchodzimy od zmysłów – to ze względu na Boga, jeżeli przytomni jesteśmy – to ze względu na was. Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał.
2 Kor 5, 11–15
Pomyślcie tylko, czy cokolwiek z tego, co jest na świecie, bez tego znaku może istnieć samo w sobie, albo w jakąkolwiek całość się składać? Przecież okręt nie zdoła pruć morza, jeśli nie sterczy w nim dumnie ów znak wyniosły, zwany żaglem. Ziemi nie da się orać bez krzyża. Kopacze i rzemieślnicy nie wykonują swej pracy bez narzędzi o tym właśnie kształcie (…). Ludzka postać niczym innym się nie różni od kształtu zwierząt nierozumnych, jak właśnie tym, że człowiek trzyma się prosto i może ręce rozciągnąć, a na twarzy jego, począwszy od czoła, widnieje nos, który zwierzętom służy do oddychania, u człowieka zaś uwydatnia znak krzyża.
św. Justyn Męczennik, Apologia I, 55
Kościół w nauczaniu swojej wiary i w świadectwie swoich świętych nigdy nie zapomniał, „że to właśnie grzesznicy byli sprawcami i jakby narzędziami wszystkich mąk, które wycierpiał Boski Odkupiciel” (Katechizm Rzymski, 1, 5,11; por. Hbr 12, 3). Uwzględniając fakt, że nasze grzechy dotykają samego Chrystusa, Kościół nie waha się przypisać chrześcijanom największej odpowiedzialności za mękę Jezusa, którą zbyt często obciążali jedynie Żydów:
Musimy uznać za winnych tej strasznej nieprawości tych, którzy nadal popadają w grzechy. To nasze przestępstwa sprowadziły na Pana naszego Jezusa Chrystusa mękę krzyża; z pewnością więc ci, którzy pogrążają się w nieładzie moralnym i złu, „krzyżują... w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na pośmiewisko” (Hbr 6, 6). Trzeba uznać, że nasza wina jest w tym przypadku większa niż Żydów. Oni bowiem, według świadectwa Apostoła, „nie ukrzyżowaliby Pana chwały” (1 Kor 2, 8), gdyby Go poznali. My przeciwnie, wyznajemy, że Go znamy. Gdy więc zapieramy się Go przez nasze uczynki, podnosimy na Niego w jakiś sposób nasze zbrodnicze ręce (Katechizm Rzymski, 1, 5,11).
Katechizm Kościoła Katolickiego, 598
Podejmując w swoim ludzkim sercu miłość Ojca do ludzi, Jezus „do końca ich umiłował” (J 13, 1), ponieważ „nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). W ten sposób w cierpieniu i śmierci człowieczeństwo Jezusa stało się wolnym i doskonałym narzędziem Jego Boskiej miłości, która pragnie zbawienia ludzi. Istotnie, przyjął On w sposób dobrowolny mękę i śmierć z miłości do Ojca i do ludzi, których Ojciec chce zbawić: „Nikt Mi (życia) nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję” (J 10, 18). Syn Boży wydaje się więc na śmierć aktem najwyższej wolności.
Katechizm Kościoła Katolickiego, 609
Śmierć Chrystusa była prawdziwą śmiercią o tyle, o ile położyła kres Jego ziemskiemu życiu. Ze względu jednak na jedność, jaką osoba Syna zachowała ze swym ciałem, nie stało się ono martwymi zwłokami, jak inne ciała ludzkie, ponieważ „niemożliwe było, aby (śmierć) panowała nad Nim” (Dz 2, 24), i dlatego „moc Boża zachowała ciało Chrystusa przed zniszczeniem” (św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, III, 51, 3). O Chrystusie można powiedzieć równocześnie: „Zgładzono Go z krainy żyjących” (Iz 53, 8) i „moje ciało spoczywać będzie w nadziei, że nie zostawisz duszy mojej w Otchłani ani nie dasz Świętemu Twemu ulec skażeniu” (Dz 2, 26–27). Zmartwychwstanie Jezusa „trzeciego dnia” (1 Kor 15, 4; Łk 24, 46) było tego znakiem, także dlatego, iż uważano, że rozkład ciała ujawnia się począwszy od czwartego dnia.
Katechizm Kościoła Katolickiego, 627
Umiłowani bracia i siostry, nie wstydźcie się krzyża. Starajcie się na co dzień podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa. Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu społecznym czy rodzinnym. Dziękujmy Opatrzności Bożej za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych, szpitali. Niech on tam pozostanie! Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie. Niech przypomina o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu znalazła swój największy wyraz.
Jan Paweł II, Zakopane 1997
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.