Przyjął ciało z Maryi Dziewicy

Przewodnik Katolicki 50/2013 Przewodnik Katolicki 50/2013

Uniżenie Boga rozpoczęło się nie na krzyżowej drodze, ale tam, gdzie Niepojęty i Wszechmocny Pan przyjął ubóstwo ludzkiej egzystencji. Stał się jednym z nas; podobny do nas we wszystkim, prócz grzechu. W ostatnim artykule naszego cyklu dotyczącego Credo rozważamy prawdę o Wcieleniu Syna Bożego.

 

Kiedy pytamy o cel przyjścia Chrystusa na ziemię, zazwyczaj odpowiadamy, że uczynił to dla naszego zbawienia. Powołujemy się między innymi na słowa samego Zbawiciela, który w rozmowie z Nikodemem powiedział: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16).

Dla naszego zbawienia – czyli po to, byśmy mieli życie

Bóg pragnie, aby człowiek nie zginął, tzn. został zbawiony. Dlaczego jednak możemy zginąć i co jest przeciwieństwem życia, o którym naucza Chrystus? Św. Paweł zapisał, że „wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rz 3, 23). Grzech pierwszych rodziców, Adama i Ewy, a następnie wszystkie grzechy osobiste każdego człowieka oddaliły nas od Boga, źródła życia i miłości. Pragnienie Boga, aby człowiek żył dla Jego chwały, zostało zniweczone przez uległość wobec zła. Stąd św. Paweł wyjaśnia: „zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 6, 23). Zginąć w znaczeniu biblijnym znaczy więc doświadczyć śmierci rozumianej jako duchowe odłączenie się od źródła, którym jest Pan i Stwórca. Nie jest to więc wpierw sprawa śmierci fizycznej, która istotnie jest konsekwencją grzechu, ale przede wszystkim śmierci w znaczeniu duchowym. Katechizm Kościoła Katolickiego bardzo odważnie, idąc za nauczaniem Soboru Watykańskiego II, mówi wręcz o „śmierci duszy”. Nie dlatego, aby uznać, że człowiek może zamienić się w nicość, z której powstał, ale że dusza, która pozbawiona jest miłości Boga, w istocie jest czymś istniejącym, ale jakby umarłym. To, co jest „śmiercią duszy”, nie przeczy trwaniu lub nieśmiertelności fizyczno-psychicznej człowieka tu, na ziemi, i w przyszłości po śmierci fizycznej (co zresztą wyraża prawda wiary: dusza ludzka jest nieśmiertelna), ale na pewno nie można tego nazwać życiem, którego pragnął dla nas Bóg. Nowy Testament konsekwentnie naucza więc nie tyle o nieśmiertelnej duszy, ile ponad wszystko o obietnicy życia wiecznego, które jest zjednoczeniem człowieka z Bogiem.

Wnioskujemy stąd, że istotą człowieczeństwa nie jest jedynie posiadanie rozumu i wolnej woli, ale żywotna więź z Bogiem. Wszystko, co byłoby rozumne i uczynione w wolności, jeśli jednak chce być niezależne od Boga, staje się czymś przeciwnym ludzkiemu życiu, staje się wręcz nieludzkie, wypełnione „duchową śmiercią”. W tym kontekście zrozumiałe staje się nauczanie Kościoła wyrażone w Credo, kiedy mowa jest o przyjściu Chrystusa dla naszego zbawienia, tzn. dla przywrócenia nam możliwości odbudowania komunii z Bogiem. Tylko bowiem ta komunia miłości jedynie zasługuje na miano nazywania egzystencji człowieka życiem.

Tęsknota Stwórcy za stworzeniem 

Wyznanie wiary nie zaczyna się jednak od słów mówiących o przyjściu Chrystusa dla naszego zbawienia. Zanim mowa jest o zbawieniu, Credo wspomina motyw podstawowy Wcielenia Syna Bożego: „On to dla nas…”. Może ktoś uzna, że to jedynie wprowadzenie, które nie wnosi nic istotnego. Trudno byłoby jednak uznać, że jakiekolwiek słowo jest w tak ważnym tekście doktrynalnym zwyczajnie zbędne. Okazuje się, że Sobór w Nicei (325 r.), na którym przyjęto powyższe sformułowanie jako wyraz istotnej treści wiary chrześcijańskiej, w sposób bardzo przemyślany ujął motyw Bożego działania w słowach: „dla nas”. Oddaje ono bowiem istotę prawdziwej intencji Wcielenia Chrystusa.

Nie jest nią wpierw sama zasada sprawiedliwości, która domaga się wyrównania rachunków. Niestety, niektórzy pisarze chrześcijańscy przeakcentowali prawnicze rozumienie odkupienia win człowieka, którego domaga się urażony majestat Boga. Najkrócej rzecz ujmując, owo przeakcentowanie można przedstawić w następujący sposób: jedyną osobą, która mogłaby złagodzić Boży gniew wobec grzesznego człowieka, może być sam Bóg. Któż bowiem posiada równą Mu godność? To prawda, że człowiek przez grzech naruszył zasadę sprawiedliwości, którą klasycznie ujmuje się jako przyznanie każdemu tego, co mu się z natury rzeczy należy. Bogu należy się chwała, bo jest istotą doskonałą. Człowiek zaś, z racji tego, że został przez Boga stworzony, powołany został do służby i oddawania chwały swojemu Stwórcy. Grzech jest zaprzeczeniem służby, obraża Boga i narusza zasadę sprawiedliwości. Z tego też powodu Bóg domaga się adekwatnej zapłaty.

Jeśliby zasadę tak rozumianej sprawiedliwości postawić na pierwszym miejscu zbawczego działania Bożego, wówczas pewnemu zatarciu ulega pierwotna myśl ojców soborowych. Sobór nicejski nie stawia bowiem wpierw akcentu na odkupienie człowieka, ale na intencję Boga wyrażoną w słowach „dla nas, ludzi”. W ten sposób chciał uwypuklić coś bardzo istotnego dla naszej wiary we wcielonego Chrystusa. O. Raniero Cantalamessa, kaznodzieja papieski, uważa, że rozważania o Chrystusie i motywie Jego Wcielenia w oparciu o powyżej opisaną zasadę sprawiedliwości jest raczej dziedzictwem spekulatywnej filozofii aniżeli wsłuchaniem się w Słowo Boże. Pismo Święte przekonuje nas raczej, że przez Wcielenie Syna Bożego „Jezus stał się «małym» tak jak «stał się ciałem», to znaczy na trwałe i do głębi. Zstąpił z nieba, by należeć do kategorii małych i pokornych” (por. R. Cantalamessa, Zarzućcie  sieci oraz Nasze życie poddane Chrystusowi). Dopiero w świetle tak rozumianego Wcielenia dotykamy tajemnicy Boga, który pragnie zjednoczenia z człowiekiem. „On to dla nas (...) zstąpił z nieba” wyraża głębokość Bożej miłości, która nie pragnie niczego innego, jak komunii z każdym człowiekiem. Św. Teresa z Lisieux nie obawia się nawet powiedzieć, że komunii pragnie Bóg o wiele bardziej, niż może jej pragnąć człowiek. Papież Benedykt XVI natomiast pisze odważnie o miłości „eros”, miłości pałającej pragnieniem zjednoczenia, z którą spogląda na swoich oprawców Chrystus wiszący na krzyżu. Ostatecznym więc motywem przyjścia Chrystusa jest sam człowiek albo mówiąc jeszcze dokładniej: każdy człowiek, każdy z nas. Wcielenie jest objawieniem uniżenia Boga wobec człowieka, który się od Niego oddalił. Stwórca tęskni za swoim stworzeniem i szuka jego bliskości. Przez całe wieki rozbrzmiewać będzie w sercu człowieka Boże wołanie: „Adamie, gdzie jesteś?”. W tym poszukiwaniu Bóg gotowy jest na wszystko, nawet na oddanie własnego Syna za życie świata. Określenie „dla nas” uwydatnia istotę wolności Boga, który nie pochyla się nad człowiekiem z jakiejkowliek konieczności, ale z miłości. Im bardziej dostrzegamy tę wolność w wyznaniu wiary, tym bardziej staje się jasne, że Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem i nie podlega żadnej konieczności działania, które wynikałoby ze stworzenia. Sam bowiem nie jest stworzeniem i wobec świata objawia się jako Ten, który go zbawia.

 

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...