Ojciec Święty Franciszek podczas kanonizacji Jana Pawła II i Jana XXIII przypomniał obecnym na uroczystości politykom, że to właśnie tych dwóch wielkich papieży zrobiło tak wiele dla sprawy pokoju na świecie. Znamienne to słowa, zwłaszcza dziś, gdy ludzie znów muszą modlić się o pokój na Starym Kontynencie.
Pogrzeb Jana Pawła II w kwietniu 2005 r. zgromadził nie tylko największą w czasach współczesnych liczbę pielgrzymów, ale także najliczniejszą grupę światowych polityków i dostojników. Do Rzymu przybyło wówczas ponad 200 prezydentów, monarchów i premierów oraz oficjalne delegacje z aż 169 państw. Siłą rzeczy tegoroczna kanonizacja Jana Pawła II i Jana XXIII nie wyglądała tak „okazale”. Było to przede wszystkim wydarzenie o charakterze religijnym, choć nie mogło w nim oczywiście zabraknąć politycznych akcentów, a w niektórych momentach niestety także zwykłego politykierskiego wyrachowania.
Premier last minute
Interesujący był już choćby rzut oka na listę nazwisk polskich polityków, którzy mieli udać się do Rzymu na uroczystości kanonizacyjne Ojca Świętego Jana Pawła II. Oczywisty był w tym przypadku skład znacznej części oficjalnej polskiej delegacji: prezydent Bronisław Komorowski z małżonką, marszałek Sejmu Ewa Kopacz i marszałek Senatu Bogdan Borusewicz – tych osobistości po prostu nie mogło zabraknąć na placu św. Piotra. Oni pojechali tam niejako „z klucza” państwowego. Wśród oficjalnych gości w Rzymie pojawili się także Karolina Kaczorowska – wdowa po ostatnim prezydencie RP na uchodźstwie Ryszardzie Kaczorowskim – oraz dwaj byli prezydenci, Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski, którzy otrzymali zaproszenie od prezydenta Komorowskiego. Oprócz nich także spora, ponadstuosobowa delegacja polskich parlamentarzystów z niemal wszystkich ugrupowań. Zabrakło jedynie posłów antyklerykalnego Twojego Ruchu oraz SLD, którzy demonstracyjnie odstąpili od przyznanych im miejsc w parlamentarnej delegacji.
Znacznie bardziej zastanawiać musiała jednak planowana pierwotnie nieobecność w Watykanie premiera Donalda Tuska. W tym przypadku zdziwienie było wręcz podwójne: mowa wszak o urzędującym szefie polskiego rządu – a więc najważniejszym dziś polskim polityku – ale także o człowieku, który deklaruje się publicznie jako wierzący, praktykujący katolik. Dla porównania, w uroczystościach pogrzebowych Jana Pawła II, w okresie rządów postkomunistycznego SLD, udział wzięli wszyscy najważniejsi wówczas państwowi oficjele. Tymczasem premier Tusk argumentował, że skoro do Rzymu polecieli prezydent oraz marszałkowie, to on w takim razie musi pozostać w kraju ze względu m.in. na napiętą sytuację na Ukrainie. Co ciekawe, jeszcze we wrześniu ubiegłego roku Donald Tusk deklarował, że „sam, jako Polak” będzie bardzo chciał być w Rzymie, aby wziąć udział w uroczystości kanonizacyjnej Jana Pawła II. Podkreślał także wówczas, że udział w tej uroczystości powinien być motywowany „potrzebą serca”… Jednak po niedawnej deklaracji pozostania w kraju pojawiło się mnóstwo głosów krytycznych pod adresem postawy szefa rządu. Na tyle mocnych, że Donald Tusk w ostatniej chwili zmienił zdanie i poleciał na uroczystości kanonizacyjne. No cóż, lepiej późno niż wcale…
W Watykanie prezydent Bronisław Komorowski i polska delegacja wzięli udział w oficjalnym spotkaniu z papieżem Franciszkiem. Następnie prezydent wraz z małżonką zostali przyjęci przez Ojca Świętego na prywatnej audiencji. Siłą rzeczy była ona poświęcona w znacznej mierze osobie św. Jana Pawła II: „Każdy wybiega w przeszłość we własne wspomnienia związane i z miejscami Jana Pawła II w Polsce, i ze wszystkimi przeżyciami, które wtedy były naszym udziałem, ale pewnie wielu z nas wybiega także myślą do przodu i myśli o tym, co «Papież polskiej wolności» da nam na następne dziesięciolecia polskiej wolności. Myślę, że to wyjątkowa okazja do głębszej refleksji” – powiedział po spotkaniu z papieżem Franciszkiem prezydent Komorowski.
Bez aklamacji
Nasi politycy udający się na uroczystości kanonizacyjne do Rzymu w tyle głowy mieli zapewne jeszcze gorszące sceny, jakie rozegrały się w ostatnich dniach przy okazji sejmowych prac nad uchwałą upamiętniającą kanonizację Jana Pawła II. W zamyśle miała być ona ważnym dokumentem ponadpartyjnymi podziałami, uchwałą o charakterze moralnym, pokazującą jak ogromnym autorytetem, zarówno dla wierzących, ale także i dla niewierzących, był Jan Paweł II. Wydawało się więc, że akurat w tym przypadku nie może być mowy o jakichkolwiek kontrowersjach. Przecież ci sami w zdecydowanej większości posłowie w 2003 r., po śmierci papieża Polaka nazwali go „Wielkim moralnym autorytetem”, „Ojcem i Nauczycielem”, „Człowiekiem pokoju i nadziei” oraz „Najważniejszym z Ojców niepodległości Polski”. Swoje trzy grosze postanowili jednak wtrącić, wspomniani wcześniej, wojujący antyklerykałowie z TR i SLD, którzy zapragnęli zbijać kapitał polityczny przed eurowyborami, protestując przeciwko uczczeniu w Sejmie Jana Pawła II. Argumentowali przy tym, że kanonizacja to uroczystość religijna, którą nie powinien zajmować się parlament, gdyż to jakoby naruszałoby zasadę świeckości państwa. Bardzo pokrętne to tłumaczenie, zwłaszcza w ustach tych samych polityków, którzy uczestniczyli w pamiętnej wizycie Jana Pawła II w polskim parlamencie w dniu 11 czerwca 1999 r. Wtedy słuchali w kompletnej ciszy słów Ojca Świętego i bili mu brawo na stojąco. I jakoś nikt z nich nie oburzał się i nie wykrzykiwał o konieczności rozdziału Kościoła i państwa. Cóż więc takiego zmieniło się od tamtego czasu?
Gdyby zresztą odłożyć na bok wszelkie wojownicze pobrzękiwania antyklerykalną szabelką, to naprawdę trudno w przyjętej uchwale dopatrzeć się jakichś szczególnych kontrowersji. Poza powtórzeniem słów z 2003 r. znalazło się w niej stwierdzenie, że „Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyraża nadzieję, że kanonizacja Ojca Świętego Jana Pawła II będzie dla wszystkich Polaków okazją do radosnego i solidarnego świętowania, a także zachętą do głębszego poznania jego intelektualnej i duchowej spuścizny oraz do podejmowania i kontynuowania jego dzieła. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej apeluje do wszystkich członków narodowej wspólnoty o godne uczczenie tego wydarzenia”. Czy te zdania naprawdę mogą stanowić jakiś problem dla osób niewierzących? I gdzie tutaj rzekome przejawy „wywyższania się i pogardzania” osobami spoza Kościoła, o czym usiłowała przekonywać wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka?
Koniec końców uchwała została przyjęta miażdżącą większością głosów. Tak potrzebnej aklamacji jednak nie było…
Patron Europy
Na placu św. Piotra w Rzymie była już jednak przede wszystkim powaga, skupienie i modlitwa. Także w ławkach zajmowanych przez znaczną część oficjalnych dostojników państwowych. Do Rzymu przybyły 93 delegacje państwowe, 24 głowy państw i 30 premierów. Egzotyczny, kolorowy tłum oficjeli ze wszystkich kontynentów wyglądał efektownie, próżno jednak było w nim szukać możnych tego świata. Zabrakło prezydentów Stanów Zjednoczonych i Rosji, nie było także przywódców Niemiec i Wielkiej Brytanii. Pojawili się natomiast prezydent Włoch Giorgio Napolitano oraz premier tego kraju Matteo Renzi, reprezentujący – podobnie jak Bronisław Komorowski w przypadku Jana Pawła II – naród, z którego wyszedł drugi kanonizowany tego dnia papież, Jan XXIII. Obecni byli również prezydenci: Litwy – Dalia Grybauskaite, Węgier – Janos Ader (a także premier tego kraju Viktor Orban), Słowacji – Ivan Gašparovič, Bułgarii – Rosen Plewnelijew oraz Chorwacji – Ivo Josipović. Ostatecznie zabrakło natomiast awizowanego wcześniej premiera Ukrainy Arsenija Jaceniuka, który spotkał się dzień wcześniej z papieżem Franciszkiem, jednak w związku ze wzrostem napięcia w relacjach z Rosją, skrócił wizytę w Rzymie i wrócił wcześniej do kraju. W pierwszych rzędach zasiadały także koronowane głowy – belgijska para królewska Albert II z żoną Paolą, król Hiszpanii Juan Carlos z żoną Sofíą, wielki książę Luksemburga Henry oraz książę Lichtensteinu Hans-Adam II.
Z pewnością warto także podkreślić fakt, że jedyną znaczącą reprezentację liczącej się obecnie w świecie polityki siły stanowili oficjalni przedstawiciele Unii Europejskiej: szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy oraz przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso. W czasach gdy na Starym Kontynencie coraz mocniej rozlegają się głosy nawołujące do radykalnej świeckości państwa i wyrugowania religii ze sfery publicznej, taki znak – nawet jeśli tylko formalny – ma swoją symbolikę, przypominając nadal o chrześcijańskich korzeniach Europy. W tym kontekście niezwykle celnie brzmią słowa b. premier i b. ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej Hanny Suchockiej, która po zakończeniu uroczystości kanonizacyjnych powiedziała, że choć Jan Paweł II został właśnie ogłoszony Papieżem Rodziny, dla niej będzie On przede wszystkim nowym patronem Europy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.