Sanktuarium na krańcu Polski

Przewodnik Katolicki 27/2014 Przewodnik Katolicki 27/2014

Życie św. Jana było równie skomplikowane jak losy Polski, ale i naznaczone – według tradycji – wieloma cudownymi znakami. O jego świętości mówili zarówno zwykli, prości ludzie, jak i królowie, a potwierdził to Kościół. Sejm ogłosił 2014 Rokiem św. Jana z Dukli.

 

Kilka stuleci upłynęło, zanim ze Lwowa, gdzie spędził większość życia i gdzie zmarł 29 września 1484 r., powrócił w swoje rodzinne strony, do Dukli, gdzie dopiero od czterdziestu lat w kościele klasztornym przechowywane są jego relikwie. – Relikwie św. Jana do 1946 r. znajdowały się w kościele św. Andrzeja we Lwowie. Kiedy jednak nasze klasztory, podobnie jak i inne świątynie na Ukrainie, zaczęto zamieniać na magazyny, nasi ojcowie musieli je opuścić i do najbliżej położonych klasztorów wywieźć wszystko, co było cenne – opowiada o. Dobromił. W ten sposób trumienka z relikwiami trafiła do naszego klasztoru w Rzeszowie, skąd na prośbę nieżyjącego już abp. Ignacego Tokarczuka została przewieziona w roku 1974 do Dukli. – To były trudne czasy dla Kościoła. O wszystkim trzeba było informować panów z Departamentu IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Św. Jan powrócił jednak do Dukli niemal incognito – śmieje się o. Dobromił. – Tego zadania podjął się o. Mariusz Lepianko OFM, który przewiózł owinięte kocem relikwie wówczas błogosławionego Jana na tylnym siedzeniu samochodu – mówi bernardyn. – W ten sposób św. Jan wrócił na stałe do domu – dodaje.

Cuda są do dziś

Kiedy pytam o fundamentalne cechy św. Jana, o. Dobromił wymienia cierpliwość w znoszeniu cierpień, pokorę, pobożność i głęboką modlitwę. – To święty, który był niesamowicie pokorny i cierpliwy w znoszeniu bólu i choroby. Nigdy nie narzekał, nie wycofał się też z posługi mimo licznych uciążliwych dolegliwości ze zdrowiem – mówi bernardyn. Świadectwa kultu i otrzymanych łask docierały niemal zaraz po jego śmierci prawie z całej Polski, a także od Ormian, Rusinów, Litwinów, Węgrów oraz Włochów. Nie bezpodstawnie można więc przypisać Janowi z Dukli tytuł świętego wielu narodów. Przypisuje się mu cudowną obronę Lwowa przed Turkami. Cuda za wstawiennictwem św. Jana odnotowywane są także dzisiaj. – Dziesięć lat temu nasz parafianin Jakub został uzdrowiony z sepsy. Był wtedy niemowlakiem – opowiada o. Dobromił, pokazując liczne dziękczynne wota w kaplicy świętego w kościele klasztornym. Zakonnik wspomina, że cztery lata temu, z nowotworu, dzięki modlitwom wstawienniczym znajomych, został uzdrowiony pewien Żyd. Ostatni cud miał miejsce na początku czerwca. Tegoroczny maturzysta, Paweł, pochodzący z okolic Rzeszowa, pomyślnie przeprowadzoną operację płuc przypisał wstawiennictwu św. Jana.

Niemniej droga św. Jana do chwały ołtarzy była bardzo skomplikowana, choć opinia o jego świątobliwym życiu i łaskach otrzymywanych za jego wstawiennictwem niemal zaraz po śmierci szybko się rozniosła. Sam proces beatyfikacyjny trwał prawie trzy stulecia z powodu dziejowych kataklizmów, zmian przepisów dotyczących norm postępowania przy beatyfikacji i kanonizacji i pojawiających się nowych świadków. Do grobu Jana we Lwowie pielgrzymowali królowie Polski: Zygmunt III Waza, Władysław IV Waza, Jan Kazimierz, a także Jan III Sobieski oraz przedstawiciele znanych rodów szlacheckich: Zamojskich, Czetwertyńskich, Chodkiewiczów, Czartoryskich. Ostatecznie papież Klemens XII ogłosił Jana z Dukli błogosławionym 17 stycznia 1733 r. Sześć lat później Jan z Dukli, na prośbę króla Polski Augusta III Sasa, Sejmu i duchowieństwa został ogłoszony patronem Polski.

Kolejne pokolenia bernardynów musiały też czekać na kanonizację, której dokonał dopiero papież Polak 10 czerwca 1997 r.

– Jan Paweł II nocował w klasztorze oo.Bernardynów z 9 na 10 czerwca 1997 r. – mówi o. Dobromił, wprowadzając nas za klauzulę. – Do dziś pokój dzienny i sypialnia pozostały niezmienione. Specjalnie na tę okazję wyrzeźbione krzesła i stół, przy którym Ojciec Święty spożył śniadanie, biurko i kredens z wystawioną w nim porcelaną z Ćmielowa, której używał, klęcznik, łóżko i obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej, tak bliskiej bernardynom, pozostają nietknięte. Niemal czuć tutaj jeszcze obecność Jana Pawła II. Na biurku leży księga z podpisem dokonanym przez papieża i stoi pierwszy relikwiarz z fragmentem papieskiego pasa i różańcem, który Ojciec Święty pozostawił w pokoju. Dziś w sanktuarium przechowywane są też relikwie krwi św. Jana Pawła II.

W prawej nawie barokowego kościoła znajduje się srebrna trumienka z relikwiami św. Jana, przy której modlił się Jan Paweł II. – Św. Jan z Dukli był zwykłym zakonnikiem, ale wypełniał zakonne śluby w sposób doskonały. Był przewodnikiem dusz i roztropnym przywódcą wielu ludzi. Całe jego życie było oparte na wierze i kontemplacji – dodaje. Czy jest świętym zapomnianym przez Polaków? – Mamy nadzieję, że trwający rok jubileuszowy na dobre przywróci jego pamięć wśród Polaków, mimo że jest to sanktuarium niemal na krańcu Polski – mówi o. Dobromił.            

Stanisława Dziadosz, Draganowa

– Pamiętam, że w domu mieliśmy książkę o św. Janie, była już zniszczona, pożółkła. Czytaliśmy ją chętnie, bo chcieliśmy wiedzieć coś o naszym dukielskim patronie. Szkoda, że dziś już takich wydań nie ma. Mimo wieku staram się co roku pielgrzymować i na Zaśpit, i do Złotej Studzienki po cudowną wodę.

Zofia Chomentowska, Draganowa

– Ludzie tłumnie tutaj pielgrzymowali i nadal pielgrzymują. Pamiętam, że jako dziecko chodziłam boso, pieszo z rodzicami Na Puszczę do św. Jana. Droga tu była z kamieni, a nie tak jak dzisiaj – asfaltowa. Od małego uczono nas miłości do Jana, modliliśmy się do niego tak jak słowami pacierza. Znam tutaj niemal każde drzewo, każdy kamień. Potem, już nieco rzadziej, przychodziłam Na Puszczę ze swoimi dziećmi, by modlić się i zaczerpnąć cudownej wody. Dziś mam już 86 lat, nie mogę chodzić tak jak dawniej, ale nie zapominam o św. Janie. To naprawdę skuteczny patron w modlitwie. Kilka lat temu zachorował krewny w mojej rodzinie. Był nieprzytomny, lekarze nie byli w stanie już mu pomóc. Przyjechaliśmy Na Puszczę po wodę i jak ręką odjął. Ten człowiek żyje do dzisiaj dzięki cudownej wodzie. Jesteśmy tego pewni.

Jan Grabowski, Toruń

– Urodziłem się w tych okolicach, ale po szkole zmieniłem miejsce zamieszkania. Rodzice dali mi na imię Jan i naszego Jana z Dukli obrałem sobie za patrona. Czuję, że on się mną opiekuje. Kiedy tylko jestem w tych stronach, zawsze odwiedzam św. Jana Na Puszczy i jego relikwie w klasztorze. Przyjeżdżam tutaj, bo mam sentyment, jest się gdzie pomodlić i pooddychać świeżym powietrzem. Człowiek zawsze ma jakąś intencję i szuka orędownika.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...