Jeśli potrafisz dziękować przez 15 min., to jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi!
Nie przyjęto mnie także do jezuitów, ale oni cały czas szanowali mnie jako młodego człowieka, który szuka swojego miejsca na ziemi. Nie przyjęli mnie, ale zrobili to naprawdę z wielką klasą. Co więcej, cały czas pomagali mi dojść do mojego prawdziwego powołania. Nie zostawili mnie. Dzisiaj już wiem, że moje powołanie jest zdecydowanie powołaniem świeckim. I wiem też, że to, co mnie spotkało, umocniło moją wiarę, pogłębiło zaufanie Panu Bogu, uczyniło mnie mocniejszym, twardszym człowiekiem, mężczyzną. Po tych doświadczeniach wiem, jak nie ranić innych, jak nie odrzucać. Mimo wszystko wierzę w Kościół i kocham go. Zawsze i wszędzie powiem, że Kościół jest moim domem. Zresztą książkę czytali i pobłogosławili naszej inicjatywie bp Grzegorz Ryś i Prymas Polski bp Wojciech Polak!
Jeżeli chodzi o dziewczynę, to generalnie kobiety szukają u mężczyzn poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, których ja nie daję. Nie daję gwarancji tego, że będę zdrowy i będę mógł pracować oraz zapewnić byt na jakimś tam poziomie. Nie jestem pewny jutra. Nie mam pojęcia, jak długo jeszcze pożyję. Mam jednak wielkie pragnienie bycia mężem i ojcem. Wierzę, jestem przekonany, że Pan da mi kobietę, która oprócz tego, że jestem chory, zauważy to, że świetnie sobie z tym radzę i zechce wraz ze mną wyruszyć w przygodę. I to odrzucenie wyszło mi tylko na dobre. Dziś wiem, że aby stwierdzić czyjąś wartość, trzeba zajrzeć głęboko w oczy, głęboko w serce i głęboko w duszę. A jak sobie z tym radzić? Powtórzę się kolejny raz (śmiech): ufać i wiedzieć, że wszystko ma sens!
Kiedy, jak i dlaczego wasze choroby stały się dla was błogosławieństwem?
Adam: Ktoś powiedział, że cierpienie i ból uszlachetniają człowieka. Choroba pozwoliła mi zrozumieć, dlaczego i po co jestem. Takim momentem przełomowym była remisja choroby, która nastąpiła po pierwszym cyklu leczenia, trwającym blisko trzy i pół miesiąca. Ten czas spędzony w szpitalu, z dala od domu, od bliskich i przyjaciół, skłonił mnie do przemyślenia kilku spraw i dojścia do wniosku, że jest Ktoś, kto mnie kocha miłością bezgraniczną, i jeżeli On był w stanie umrzeć za moje grzechy na krzyżu, to ja także jestem w stanie znieść to cierpienie. Ono pozwoliło mi znów uwierzyć.
Wojtek: W szkole średniej zacząłem zauważać, że moja choroba może być nie tylko uciążliwą przypadłością, czymś złym, ale również może być wartością. W liceum ludzie zaczęli dostrzegać to, że jestem bardziej empatyczny od innych kolegów, że umiem ich słuchać. Później coraz bardziej przekonywałem się o tym, że choroba jest wartością i błogosławieństwem. A takim impulsem, który przekonał mnie w stu procentach o tym, że choroba jest błogosławieństwem, był moment, kiedy w ubiegłym roku akademickim wpadłem w ogromne problemy ze zdrowiem. Mnóstwo czasu przeleżałem w domu bądź w szpitalu, nie mogłem chodzić na zajęcia, miałem bardzo niską frekwencję, nie chciano mnie w związku z tym dopuścić do sesji. Jednak po namowach zostałem do niej dopuszczony i zdałem ją z bardzo wysoką średnią, często zdając egzaminy z gorączką i ledwo stojąc na nogach. Dopiero wtedy koledzy i koleżanki dowiadywali się o tym, że jestem w ogóle chory. Podchodzili do mnie i mówili, że jestem dla nich przykładem życia, zaczęli cenić sobie to, że mają wśród siebie człowieka, który jest tak wartościowy, który nie poddaje się pod byle pretekstem, lecz wstaje i idzie dalej walczyć! To był taki impuls do napisania książki, utworzenia akcji społecznej i innych działań społecznych, a w konsekwencji doprowadziło mnie to do odkrycia mojej pasji, misji i powołania!
„Wiele razy uratowała mnie postawa wdzięczności” – pisze Wojtek. Za co dziękuje się w waszej sytuacji i jak to się robi?
Wojtek: Za wszystko! Za to, że dzisiaj wstałem, mam co jeść, gdzie mieszkać, mam przyjaciół, rozmawiam z tobą, robię to, co kocham, i to z pożytkiem dla innych! Czego chcieć więcej!? Jak to się robi? Po prostu siadasz wieczorem i zaczynasz dziękować. Jeśli potrafisz dziękować przez 15 min., to jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi! Pomocnym narzędziem jest ignacjański rachunek sumienia, w którym największy nacisk kładzie się na dziękczynienie.
Adam: Podstawą jest dziękować za wszystko, za wszystko, co nas spotyka. Każdego dnia, rozmawiając z Bogiem, powinniśmy Mu podziękować za to wszystko, co nas spotkało do tej pory; zarówno za te dobre, jak i złe rzeczy.
Nie życzycie ludziom zdrowia i sami też nie chcecie takich życzeń. Dlaczego?
Adam: Zdrowie to bardzo ważny element naszego życia, jednak nie najważniejszy. Jesteśmy najlepszym przykładem na to, że bez zdrowia także można żyć i czerpać wiele radości z życia. Podstawą do tego jest zaufać Bogu i iść za Nim.
Wojtek: Szczęście nie jest zależne od tego, czy jestem zdrowy, czy nie! Czy mam pieniądze, czy nie! Czy mam dziewczynę, czy nie! Realizuję moje powołanie, pasję, misję i to sprawia, że czuję się szczęśliwy! I tyle! Lubimy życzyć innym szczęścia, zdrówka, pieniążków, miłości, a tak naprawdę nie możemy tego innym dać. Przecież nie dasz mi zdrowia, ani ja tobie, ale wtedy, kiedy będziesz miał problem, mogę być przy tobie – i o to w tym chodzi, aby bardziej być przy drugim niż życzyć.
Czego należy życzyć wam? Czego życzylibyście innym ludziom?
Wojtek: Mocy Ducha! Bo bez Ducha Świętego nie możemy niczego uczynić!
Adam: Nam, jak i innym ludziom należy życzyć przede wszystkim otwartości serc oraz umiejętności dostrzegania Boga w najmniejszych nawet szczegółach życia codziennego.
Rozmawiał Przemysław Radzyński
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.