Przedsiębiorcza wiara

Czas serca 129/2/2014 Czas serca 129/2/2014

Przedsiębiorca nie musi być krwiopijcą uciskającym swoich pracowników. Wręcz przeciwnie – może mieć wartości i w dodatku być wierzącym! Co zadziwiające, przedsiębiorcą może być także pracownik, np. wyjeżdżający za pracą poza granice kraju. Dla jednego i drugiego są otwarte drzwi Duszpasterstwa Przedsiębiorców i Pracodawców „Talent”, do którego należą Krystyna i Maciej Kaniewscy, rozmówcy ks. Radosława Warendy SCJ.

 

Co zmienił w Waszym życiu?

Maciej: Zapoczątkował poważne podejście do wiary poprzez osobiste zaangażowanie się – to na pewno bardzo duża zmiana. Wcześniej postrzegałem wymiar życia religijnego bardzo intelektualnie, jako zestaw wierzeń, przekonań, poglądów i na końcu praktyk. A tutaj pojawiła się kwestia zaangażowania się, uczestnictwa, działania. Nie byłem ministrantem, nie należałem też do Odnowy w Duchu Świętym czy oazy, więc dla mnie było to zupełnie nowe. Obecnie widzę siebie jako kogoś, kto ma coś robić, działać.

Oczekujecie od duszpasterstwa, że pojawią się tam metody, które pomogą Wam prowadzić biznes?

Maciej: Szczerze mówiąc, niczego takiego od duszpasterstwa nie oczekuję. Sam fakt, że ono jest, już mi bardzo dużo daje. To wygląda trochę tak, jakbym chodził sobie na zewnątrz, gdzie wieje wiatr i pada śnieg, ale wiedział, że jest gdzieś ciepłe pomieszczenie, do którego mogę wejść i ogrzać się przy kominku. To nie jest program rozwoju skutkujący tym, że się rozwinę albo nabędę pewnych umiejętności. Raczej postrzegam to jako takie dojście do samego siebie i zrozumienie, kim w ogóle jestem wobec Boga i po co jestem. Zrozumienie swojej roli. Czego tak naprawdę Bóg się ode mnie spodziewa?

Krystyna: Człowiek nie może zrozumieć siebie bez Chrystusa. Jak dojdzie do tego Chrystusa, to zrozumie siebie. Jednak taka wiara jest łaską. Bo bywa tak, że ludzie chcą wierzyć, a im to nie jest dane. Powiedziałabym, że to duszpasterstwo działa w pewien sposób podstępnie. Dlaczego? Dostaliśmy maila i zaczęliśmy chodzić na spotkania. Nagle poznaliśmy jakichś takich innych księży – skromnych, solidnych, zaangażowanych. Nie wiem, skąd się ci sercanie biorą, ale dla nas to są tacy rycerze, żołnierze. Potem pojechaliśmy do Stopnicy na rekolekcje w ciszy Lectio divina. Każdy miał swoją celę. I to był dla mnie moment przełomowy. Rozwój duchowy nastąpił dopiero po tych rekolekcjach, ich owoce pojawiły się później. Zaczęłam zupełnie inaczej czytać Pismo Święte. Dla mnie to już nie było takie poznanie intelektualne, rozumowe. Podczas Mszy św. czuję, że to wszystko dzieje się naprawdę.

Jak powinno się rozwijać to duszpasterstwo?

Maciej: Myślę, że jego rozwój stanowi wypadkową potrzeb ludzi oraz tego, co kto jest w stanie i ma ochotę z siebie dać. Nie można wymyślić takiego abstrakcyjnego modelu. Na pewno nie może być tak, że – zwłaszcza przy większych grupach – wszystkim zajmują się księża. To musi działać na takiej zasadzie, że jednak w te spotkania są bardziej zaangażowane osoby, które przygotowują dany temat.

Krystyna: Na pewno ważne jest, żeby ta duchowość przedsiębiorcy była cały czas wzmacniana. Moim celem jest to, żeby przedsiębiorcy, którzy byli w takim momencie jak my – gdzieś tę drogę do Boga zagubili albo nie mieli takiego szczęścia, żeby sobie nią kroczyć prosto – mogli znaleźć swoją drogę do Boga poprzez tę swoją działalność. W duszpasterstwie można spotkać ludzi, którzy mają podobne wartości. Okazało się, że to, iż prowadzimy biznes według pewnych zasad, nie jest żadną anomalią. Pewne wartości są nadal szanowane przez wielu przedsiębiorców. I ważne, aby oni sami mieli tego świadomość i poczucie własnej wartości, godności. Duszpasterstwo bardzo wspiera takie postawy, mobilizuje do rozwoju „talentów”, które zostały nam powierzone.

Maciej: Tu dochodzi jeszcze jedna sprawa. Choć jestem niedoskonały, to jednak wiem, że mogę ludziom coś dać. Pomimo że nie jestem żadnym autorytetem ani nie mogę się pochwalić szczególną świętością życia, to jednak daję ludziom albo inspirację, albo impuls do rozwoju własnego czy do działania. To jest, moim zdaniem, działanie Ducha Świętego, że przez takie nędzne narzędzie można coś zdziałać.

Uświadamiamy ludziom, że ich normalne życie, ich normalna praca, ich normalny biznes mogą być drogą do Boga. A czy nie jest tak, że tu mamy sferę sacrum, a tu jest już totalne profanum?

Maciej: Kiedyś, jak jeździłem na rekolekcje, myślałem, że pojadę na nie, wyciszę się, dotknę innego świata, innej rzeczywistości duchowej, potem z większą lub mniejszą radością wrócę w ten swój świat nieduchowy i tak do następnych rekolekcji. Jakby jedno z drugim nie miało żadnego związku. A teraz zaczęło się to przenikać. Jeśli podczas rekolekcji miałem jakieś myśli dotyczące pracy, to przestało mi to przeszkadzać. A robiąc swoją robotę, wracałem myślami do tych rekolekcji. I te dwa światy skleiły się, zaczęły być kompatybilne, stały się częścią tej samej rzeczywistości.

Są ludzie, którzy modlą się o rozwój duszpasterstwa na Wschodzie, Wy myślicie o Berlinie. Gdy w sposób naturalny duszpasterstwo rozrośnie się poza granice, co my tym ludziom, którzy przyjdą, a żyją w innych środowiskach, zaoferujemy?

Maciej: To samo co tutaj. Oni są może inaczej zagubieni, ale odkrywanie tego poczucia sensu – tak mi się wydaje – jest takie samo w każdym wypadku. Nie widzę żadnych różnic, może jedynie koloryt lokalny.

Krystyna: Teraz w Polsce możliwy jest rozwój duszpasterstwa na zasadzie franczyzy, czyli chętni muszą znaleźć swojego księdza w danym mieście. Jeżeli stworzy się pewne materiały, można już przeszkolić tych księży na początku. A ci ludzie będą mogli spokojnie się rozwijać i korzystać z ogólnopolskich rekolekcji czy inicjatyw, których jest coraz więcej. To jest dobry model, bo umożliwia upowszechnianie tej idei.

Każdy kapłan nadaje się do tej roli?

Krystyna: To znaczy wydaje mi się, że to musi być ksiądz, który jest zaangażowany w te zagadnienia. Musi mieć swój pogląd na temat ekonomii. Jeżeli nie będzie tego czuł, nie będzie tego robił z przekonaniem.

Maciej: Kapłan powinien postrzegać przedsiębiorczość jako wyraz wolności i godności człowieka oraz wychodzić z założenia, że jest ona czymś naturalnym dla ludzkiej działalności. Bo jeżeli widzi przedsiębiorcę jako krwiopijcę i ma takie marksistowskie odchylenia, to nic z tego nie będzie.

Ale czy znajdą się ludzie?

Maciej: Franciszek Niemyski powiedział kiedyś ciekawą rzecz, że pracownik też jest przedsiębiorcą, bo np. wyjeżdża na tzw. saksy. Jest jednostką bardzo przedsiębiorczą, choć jego przedsiębiorczość jest troszeczkę inna, bo nie ma kapitału, więc w związku z tym sprzedaje on swoją pracę i musi się z tego powodu nieźle nagłówkować. Zatem przekaz duchowy, który jest adresowany do jednostek przedsiębiorczych, niekoniecznie dotyczy tych, którzy mają swoje firmy. Powiedziałbym, że gros emigrantów to jednostki przedsiębiorcze. Duszpasterstwo jest otwarte dla wszystkich, zwłaszcza przedsiębiorczych duchem. Każdy, kto czuje w sobie taką żyłkę przedsiębiorczości – cokolwiek by robił, może nawet siedzieć na etacie w bibliotece – i ma takie nastawienie do życia, że po prostu chce sam decydować, planować i brać odpowiedzialność za własne czyny, nadaje się i to już są treści dla niego. Nie chodzi tu bowiem o zarejestrowaną przez urząd formę zarobkowania. Wystarczy, że rodzice założą wspólnie szkołę społeczną – i to już jest przedsiębiorczość.

 

Cały numer znajdziesz tutaj: http://wydawnictwo.net.pl/991/CZAS-SERCA-marzec-kwiecien-2014.html

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...