Wzrokiem duszy jest rozum. Rozumienie to widzenie. Owszem, rozumieć znaczy działać, badać – ale jeszcze bardziej: otrzymywać światło.
Chociaż zadziwienie ma miejsce w ulotnej chwili, nie lubi pośpiechu. W świecie, który szuka niezbitych dowodów, szybkich sensacji i superbohaterów, trudno przyjąć nieco łagodniejsze światło. Wezwanie Jana do oderwania się od tego, co nas otacza, ma na celu ponowne przeszkolenie naszego wzroku i słuchu. Jan przeciwstawia się temu, co nas przytłacza (embarazar), powstrzymuje (impedir), przekarmia (cebar) (DGK II, 16, 6; 15, 3). Ostrzega nas przed korzystaniem z pokarmu typu fast food, który utrudnia kosztowanie manny (por. DGK I, 5, 3).
Tym, co blokuje otwartość umysłu, nie jest podejmowanie działań czy pomysłowość, lecz własne „ja”: dominacja osobistych kryteriów w postrzeganiu świata. Tym, co zaciemnia moje spojrzenie i ogranicza pole widzenia, jest moje pragnienie, by mnie zauważono, uznano, zaakceptowano, postawiono w centrum uwagi. Zakorzeniona w nas miłość własna powoduje zaćmienie umysłu i sprawia, że słońce nie może przebić się przez mgłę:
„Rozum nie jest w stanie przyjąć oświecenia przez Bożą mądrość, podobnie jak światło słoneczne nie przeniknie chmur w ponury dzień; wola również nie może ogarnąć w sobie Boga w czystej miłości, tak jak zamglone lustro nie pokaże wyraźnego odbicia twarzy patrzącego. Tym bardziej też pamięć, którą przesłaniają nasze dezorientujące pragnienia, nie może przyjąć spokojnie obrazu Bożego w jego kształcie” (DGK I, 8, 2).
W księdze II Drogi na Górę Karmel Jan próbuje poprowadzić nas dalej: Jesteś wart więcej, jest ci przeznaczona większa miłość. Nie to, nie tamto, ani tamto – idź tylko naprzód, z wiarą.
To skłonne do otwarcia miejsce, gdzie wiara jest swobodna, Jan nazywa „duchem”. Duch to osoba na płaszczyźnie największego otwarcia. Gdyby było nieco mniejsze, nie przyjęłoby tego wszystkiego, co niesie ze sobą wiara. Wyjdź więc poza uciążliwość znaczeń – przestań polegać jedynie na tym, czego możesz dotknąć myślami, zbadać z ich pomocą; otwórz się na przestrzeń ducha, gdzie możesz otrzymać w całości to, co jest ci ofiarowane, bez dzielenia daru na kawałki, gdy tylko się pojawi. Dusza powinna zawsze zamykać oczy na wszystko, co może dostrzec i zrozumieć [...]. Niech raczej polega na tym, czego nie widzi, co dotyczy ducha [...]. To bowiem jedynie podnosi ją do zjednoczenia w wierze (DGK II, 16, 12).
W księdze II Drogi na Górę Karmel słowo Jana odpowiada zatem na pytanie: Jak głęboka jest twoja otwartość na przyjmowanie – w jakiej mierze jesteś otwarty? Jego odpowiedź brzmi: Wyjdź poza jaskrawe światła i trendy, wejdź w „głębiny wiary” (DGK II, 18, 2), obszar przyjmowania, gdzie człowiek patrzy i widzi.
„Wszystko w Nim ma istnienie” (Kol 1, 17)
Ciemność i odosobnienie to warunki, w których stabilność umysłu jest wystawiona na ciężką próbę; umysł mógłby się poddać. Terry Waite spędził wiele lat uwięziony w samotnej celi; walcząc o przetrwanie, wiedział, że musi coś robić. Pozostał przy zdrowych zmysłach dzięki temu, że w myślach opowiadał sobie całą historię swojego życia.
W odosobnieniu więzienia w Toledo stabilność umysłu Jana także wisiała na włosku. Musiał coś zrobić. To, co zrobił, najlepiej wyraża jego poezja. W ciemności swojego lochu Jan otworzył swój umysł na światło. Każdy z wierszy ułożonych w Toledo – Pieśń duchowa, Znam dobrze źródło, romance – przekazuje to światło. Pieśń duchowa jest najbarwniejsza, ale też najbardziej ulotna. Źródłem światła jest w niej „Umiłowany”, postać główna z punktu widzenia Jana, której jednak nigdy nie określa. Natomiast inne wiersze więzienne nadają Umiłowanemu imię.
„Znam dobrze źródło co tryska i płynie, choć się dobywa wśród nocy” (Znam dobrze źródło). Dzięki wierze, pomimo ciemności, Jan je zna. Siłą swojego pragnienia wkomponowuje w noc inny krajobraz: obfite źródło, ukryte „w Chlebie Żywota, aby dać nam życie” (tamże, 9): w Chrystusie, obecnym w Eucharystii i w Kościele.
Romanca Nad rzekami Babilonii (R 10; por. Ps 137 [136]) jednoczy smutek Jana z bólem Izraela na wygnaniu. Psalmista kończy jednak, wyrażając pragnienie, aby dzieci jego ciemiężycieli rozbito o skałę, natomiast Jan w ostatnich słowach chroni się na skale. Wraz z maluczkimi Pana zbliża się do skały, „którą jest sam Chrystus”.
Romance O Trójcy Przenajświętszej – oparte na Prologu czwartej Ewangelii – stanowią Janową lectio divina historii zbawienia. Poeta cierpiał z powodu wykluczenia i represji, ale w swoich strofach postrzega całą historię w perspektywie tajemnicy nieskończonego przyjęcia: miłość Ojca do Syna, Syna do Ojca – miłość, która jest Duchem i dzieleniem się radością ze stwarzania świata (R 1–4). Ludzkość jest stworzona dla miłości, która leży całkowicie poza jej zasięgiem (R 5–6), lecz stała się osiągalna dzięki Wcieleniu Syna (R 7). Historia realizuje się w Maryi, w Nazarecie i Betlejem (R 8–9), kiedy zgadza się Ona przyjąć Boga „w żłóbeczku” (R 9).
Ludzkość odnajduje Bożą radość, Dzieciątko płacze ludzkimi łzami – tak wygląda wymiana prezentów ślubnych, która daje Kościołowi jego godność, ale pieczętuje los Dziecka. Wydaje się, że wśród radosnego świętowania Maryja jako jedyna rozumie te wydarzenia. W ostatnim obrazie wiersza patrzy pełna zadziwienia – en pasmo – na to, co się dzieje. Chłonie to, przyjmuje w siebie i pozwala, aby kształtowało Jej ducha. Jej postawa była wzorem dla samego Jana: pozwalał, aby światło wcielonego Chrystusa oświetlało jego umysł.
Jezus, światło wiary
Chrystus-Eucharystia, Chrystus-Skała, Chrystus-Dziecię: kiedy Jan musiał coś robić, żeby zachować trzeźwość umysłu, patrzył na wcielonego Syna. Światłem, które musi dawać namaszczenie, jest Chrystus.
Wypływają z tego dwa wnioski. Po pierwsze – dla Jana Chrystus jest miejscem modlitwy. Po drugie – tylko Chrystus nie zdradzi wolności słuchającego umysłu. Tylko On może wypełnić całe oczekiwanie wiary.
W księdze II Drogi na Górę Karmel Jan próbuje sprawić, aby bramy naszego umysłu pozostawały otwarte. Popularne i budzące zachwyt przeżycia, pokusy nowych odkryć i doświadczeń wciskają się w nasze życie i mówią: Możesz już zamknąć bramy, jestem w tobie. Jan natomiast wciąż powtarza: Bardzo dobrze, ale to nie wystarczy – nie zamykaj bram.
Na co mamy się otworzyć? Co zatem wystarczy? Odpowiedź otrzymujemy w rozdziale 22. Sfrustrowany czytelnik pyta: Dlaczego Bóg w ogóle obdarza nadzwyczajnymi doświadczeniami, skoro nie mamy się na nich zatrzymywać? Dlaczego w Biblii aż roi się od informacji przekazywanych w sposób nadprzyrodzony, skoro nie powinniśmy ich szukać? Jeśli ty, Janie, powtarzasz wciąż, że trzeba je pozostawić i iść naprzód w wierze, czym jest ta „wiara”, dla której warto stracić wszystko inne? Odpowiedź Jana: To Chrystus. Słowo wcielone. Bóg, który stał się człowiekiem.
On wszystkim wystarczy i jest dostępny dla wszystkich. Żadne inne światło poza Nim nie ma znaczenia. Ojciec dał nam „swego Syna, który jest jedynym Jego Słowem, i przez to jedno Słowo powiedział nam wszystko naraz. I nie ma już nic więcej do powiedzenia” (DGK II, 22, 3).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.