Po co w ogóle istnieje coś takiego, jak telewizja publiczna? Marcin Wolski odpowiada w tonie bynajmniej nie kabaretowym: po to, żeby realizować polską rację stanu, rozumianą nie tylko jako kategoria polityczna, ale przede wszystkim jako kultura i duma narodowa
Po co w ogóle istnieje coś takiego, jak telewizja publiczna? Marcin Wolski odpowiada w tonie bynajmniej nie kabaretowym: po to, żeby realizować polską rację stanu, rozumianą nie tylko jako kategoria polityczna, ale przede wszystkim jako kultura i duma narodowa. Nie tylko jego zdaniem, najistotniejsze jest, aby do telewizji wrócili twórcy, artyści, dziennikarze. A mogą wrócić tylko wtedy, kiedy zostaną tam przywrócone merytoryczne redakcje, które będą miały swoje przedłużenie w postaci kanałów tematycznych. W dobrych mediach to profesjonalne redakcje tworzą politykę programową, inspirują, konfrontują pomysły, uczą.
Misją mediów publicznych powinna być szeroko rozumiana edukacja społeczeństwa, a tej, jak się zdaje, twórcy mediów publicznych w III RP metodycznie i świadomie zaniechali, zasłaniając się złymi wspomnieniami z czasów komunizmu. Na ile był to zamysł ideologiczny, a na ile czysto ekonomiczny – trudno dziś rozeznać. Faktem jest, że skutecznie udało się Polaków – jak to ujmuje Marcin Wolski – „sprowadzić do roli małp”, chętnie kopiujących obce wzorce, a najchętniej nie najlepsze. A te podsuwa im właśnie telewizja publiczna w postaci tzw. formatów, czyli programów i filmów zakupionych za granicą, a wypełnionych treścią dostosowaną do polskich warunków. Można zatem powiedzieć, że misję sprowadzenia swych odbiorców do stanu potulnego bezmyślenia mediom publicznym III RP udało się wypełnić znakomicie.
Reforma, a nie zamach
Aby skutecznie przywrócić mediom publicznym, a zwłaszcza TVP, wolę i zdolność do pełnienia ich właściwej misji, potrzebne jest przede wszystkim stałe, stabilne finansowanie oraz nowe ich usytuowanie w strukturze prawno-ustrojowej (choćby wyłączenie spod nadzoru KRRiT). Naprawa zewnętrznych uwarunkowań jest konieczna, może coś poprawić i uzdrowić, ale nie zrobi tego do końca, konieczne jest bowiem uzdrowienie wnętrza samej instytucji, i to jest najważniejsze zadanie dla reformatorów – mówią doskonale znający wewnętrzne patologiczne mechanizmy niepokorni dziennikarze TVP.
Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich od dawna przygotowywało własny projekt naprawczy, który teraz został skierowany do twórców nowej ustawy medialnej. Przewodniczący rządowego zespołu – wiceminister Krzysztof Czabański zapewnia, że uwagi SDP będą przynajmniej w 90 proc. wzięte pod uwagę.
Aby przerwać komercyjny obłęd, w którym tkwią media publiczne od czasu nadania im formy spółek, trzeba te spółki przekształcić w instytucje użyteczności publicznej. SDP sugeruje, aby organizatorem tych nowych instytucji był Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. – Naszym zdaniem – podkreśla wiceszef SDP Piotr Legutko – każdy z nadawców publicznych powinien zostać wymieniony w treści ustawy i tylko na drodze ustawowej może dojść do zmiany liczby i statusu nadawców. To byłaby gwarancja, że te instytucje nie będą znikać.
Gwarancją istnienia mediów publicznych jest przede wszystkim stabilne finansowanie, nie tylko zapewniające im polityczną niezależność, ale także w sposób istotny wpływające na jakość programów. Obecnie o jakości decydują zazwyczaj kiczowate gusta reklamodawców. W ten sposób misja mediów publicznych sama sobie zaprzecza: nie kształtuje dobrych gustów, nie podnosi poziomu kultury, lecz schlebia temu, co najgorsze, najbardziej kiczowate. Za wielkie pieniądze.
SDP przedstawia pomysł wprowadzenia opłaty audiowizualnej, niezbyt wysokiej, ale skutecznie ściągalnej. Jako uzupełnienie proponuje opłatę kompensacyjną pobieraną od nadawców komercyjnych z tytułu radykalnego zmniejszenia udziału mediów publicznych w rynku reklamowym, ponieważ stopniowo należy w nich powiększać przestrzeń wolną od reklam.
W celu redukowania upolitycznienia mediów publicznych SDP proponuje, aby kompetencje powoływania szefów publicznych instytucji medialnych miał nowy organ państwa – Rada Mediów Publicznych, składająca się z 3-5 osób rekomendowanych przez ogólnopolskie stowarzyszenia twórcze wskazane przez ustawodawcę. Oczywiste jest, że w jej składzie nie powinno być polityków.
Przekształcone i gruntownie zreorganizowane media, zwane obecnie – niestety bezzasadnie – publicznymi, mają, według zapowiedzi rządowych reformatorów, przybrać dumną nazwę mediów narodowych. To zobowiązuje. Przed nami jednak – zapewne znacznie ostrzejsza od dotychczasowych – medialna walka z reformatorami. Ci, w których interesy ta reforma najbardziej uderza, już mówią o zamachu na wolność mediów. Wykorzystując swą propagandową moc, będą nim straszyć nie tylko Polaków, ale też całą Europę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.