Miłość i bezwstyd

Przewodnik Katolicki 1/2016 Przewodnik Katolicki 1/2016

Ojciec Jan był gruby i był obżartuchem. I pomimo że ostatnimi laty właściwie przestał chodzić, dotarł na krańce ziemi i człowieka. Tak jak kazał św. Dominik.

 

Boży szantażysta

Pomysł postawienia Bramy w kształcie ryby powstał w lecie 1996 r. Trzeba było ją wybudować do przyjazdu papieża, a więc do czerwca 1997 r. Szaleństwo, jakiego Góra do tej pory nie przeżył.

Dokonując cudów, prawie doprowadził dzieło do końca, ale pozostawała sprawa zasadnicza. Nie chcianowłączyć Lednicy w oficjalny program pielgrzymki papieskiej. Proponowano mu sprawę zaniechać albo przenieść Bramę do Poznania na plac Mickiewicza, gdzie miał być Jan Paweł II. Góra jednak na granicy zawału, wsparty przez młodzież, postanowił nie ustąpić. Atakował o wsparcie bezpośrednio papieża. Uciekał się przy tym do swoistego szantażu. Pisał do niego, że jeśli nie on, to kto ma przeprowadzić młodzież? Kwaśniewski, Cimoszewicz? Ostatecznie Jan Paweł II w drodze na Gniezno zakołował trzykrotnie nad Bramą. Ojciec Jan nie potrzebował większego symbolu i spełnienia marzeń. Od pierwszej Lednicy Górę wsparł biskup pomocniczy Gniezna Stanisław Gądecki i prymas Józef Glemp. Ojciec Jan pamiętał o tym do końca.

Lednica rozrastała się w liczbę i pomysły. Co roku Góra fundował na niej festiwal symboli. Co złośliwsi zaczęli nazywać go gadżeciarzem. A on po prostu ożywiał na popeerelowskiej pustyni zapomniane symbole. I realizował prośbę Jana Pawła II, aby „przełożył Gutenberga na wizję, na teatr” .

Papieska choroba

Zarzucano mu papolatrię, że Jan Paweł II przesłonił mu Jezusa, a on próbuje tę swoją chorobę zafundować młodzieży. Co roku sprowadzał papieża na Lednicę, puszczając z kasety na telebimie specjalne słowo do Ledniczan. Jego wrogom wydawało się, że złapali go na gorącym uczynku, gdy na czwartej Lednicy na olbrzymim płótnie, które było repliką obrazu Rembrandta Powrót syna marnotrawnego, głowę miłosiernego ojca zastąpił twarzą papieża.  

Postanowiono przeczekać. Lednica się skończy, jak umrze jego potężny protektor. Wyłączą prąd…

I umarł.

– W pewien sposób umarłem – wyznał mi. – Mój świat się zakończył na godzinie 21.37. Pewna cząstka mego serca obumarła. Nie oznacza to, że nie żyję pełnosprawnie nadal. Byłbym smutnym świadectwem, gdybym popadł w rozpacz, depresję, smutek. Śmierć świętego zawsze musi być życiodajna. Zresztą śmierć każdego dobrego człowieka jest radosna. Bo ktoś ukończył dobrze swój bieg.

Lednica nie umarła wraz z Janem Pawłem II. Początkowo tłumaczono, że to dzieje się siłą rozpędu. Ale ten rozpęd trwał dziesięć lat. Okazało się, że Lednica to nie jest tylko te kilkadziesiąt hektarów koło Gniezna. To całe pokolenie rozsiane po Polsce i świecie. Starzy, młodzi…

Niezwykły talent

Odtworzyłem sobie dziś filmik, który nagrałem, gdy do duszpasterstwa wpadł ojciec Karol Meissner. W kwietniu tego roku.

– Ojcze – mówi do niego Góra – mam jedno marzenie. Abyśmy kiedyś nad Lednicą zaszyli się w krzakach i o wschodzie słońca odprawili razem Eucharystię, w koszulkach samych, albo w samych majtkach, nieważne… Będziemy dziękowali za powołanie, bez szat, bez widzów… Ojciec Karol zaśmiał się i pokręcił głową. postukał się palcem w klatkę piersiową.

 – Ojcze, tu będzie ten widz. Ojciec sam sobie będzie imponował, że odprawia Mszę w kąpielówkach.

Góra doskonale wiedział, jakby w tych kąpielówkach wyglądał, że już nie był tym szczupłym, atrakcyjnym młodzieńcem z „siedemnastek”. Mówił o sobie, że obecnie ma prezencję „ropuchy rozjechanej przez tira”. Wyznawał, że „błogosławieni potrafiący się śmiać z samych siebie”.

Dla ojca Góry liczył się tylko Jezus, ale żeby do Niego dotrzeć – i to nie w pojedynkę – imał się różnych technik i metod, które jednych zachwycały, a innych drażniły. – Myślę, że błazeństwo jest jednym z moich talentów, że tym błazeństwem trochę ludzi dla Bożej Sprawy wyżebrałem. Czy ludzie chcieliby mnie innego? Nie boję się śmieszności, gdyż intencje moje są czyste. Nie zmienię swej osobowości. Nie stanę się sucharkiem bezwonnym i bezbarwnym – mówił.

Marzenie

Kiedy kończąc naszą książkę Święty i błazen prowokowałem, mówiąc, że nigdy nie odkrywa się do końca, przysłał mi maila. Wtedy nie wiedziałem, że te słowa tak szybko staną się jego testamentem: „Napisałem to dziś w nocy… Msza jest fundamentem mojego dnia, mojego życia. To chwila, kiedy stoję u wodopoju i spragnionymi wargami wciągam w siebie krystalicznie czystą wodę. Msza jest zawsze przede mną, we mnie i za mną. Jest moim oddechem. Dla niej niejako żyję i ona o mnie stanowi. Ona mnie uformowała od czasów, kiedy byłem jeszcze ministrantem. Zawsze za nią tęskniłem i podczas niej się spełniałem i spełniam nadal. Chciałbym, aby była oprawiona najpiękniejszym śpiewem, muzyką, spowita najlepszym kadzidłem, które zaciera kontury rzeczywistości ziemskiej i niebiańskiej, kiedy ludzie są aktywni w uniesieniu w dialogu ze mną, z ołtarzem.

Eksplodują podczas każdej Mszy miłością i radością. Wkładam w każdą Mszę całego siebie, staram się współofiarować z Chrystusem, wkładam wszystko to, czym ludzie mnie obarczą. (…) Marzę o tej jedynej Mszy, która pojedna wszystkie przeciwności. Która odmieni nas na wieczność. Bo nieraz z przerażeniem odkrywam, że stoimy przy ołtarzu i jest nam daleko do siebie. Z chóru rozlega się donośny śpiew: „Gdzie miłość wzajemna i dobroć, tam znajdziesz Boga żywego”. A nam daleko do siebie, daleko. Marzę więc o tej Mszy nad Mszami, kiedy to staniemy do niej wszyscy z bliska i daleka i przekażemy sobie znak pokoju. A potem z jednego stołu i z jednego kielicha będziemy pożywać Miłość Chrystusa. Marzę, że kiedyś mój stryj, ksiądz proboszcz z Paleśnicy, który nie doczekał moich święceń i prymicji, stanie obok Świętego Papieża, i (…) wszyscy ci, którzy mi dokuczali i utrudniali. To będzie jedyna Msza lednicka spinająca Początek i Koniec. I wtedy przyjdzie do nas sam Jezus. Zanim dojdziemy do ołtarza, będzie spokojnie czekał pod Bramą Rybą. Nie okaże zniecierpliwienia. Tylko ze zdziwieniem spostrzegę, że będzie miał twarz tego, kto najbardziej mi utrudniał tworzenie Lednicy. Aż trudno w to uwierzyć. Ale tak będzie. Bo Lednica jak Jezus przyciągnie wszystkich. Przyciągnie i nawróci. Będzie jedna owczarnia i jeden Pasterz. ON. A najbliżej Jezusa będą stali moi adwersarze. I ja nawrócę się na nich nie dlatego, że jestem taki dobry, ale dlatego, że Jezus ich kocha tak samo jak mnie”,

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| O. JAN GÓRA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...