Wolność jako wyzwanie

Dla krakowskiego profesora wolność była nie tylko swobodą wyboru między dobrem i złem, ale również uznaniem przez człowieka odpowiedzialności za swoje czyny. Azymut, Nr 3/2002

Kolejnym bardzo poważnym zagrożeniem dla człowieka i państwa pierwszych dekad XX wieku był, zdaniem Krzyżanowskiego, nacjonalizm. Jednakże nie każda forma nacjonalizmu była równie niebezpieczna. W opinii Krzyżanowskiego zjawiskiem dość częstym w historii było podejmowanie prób harmonizowania ideałów narodowych z uniwersalnymi (wszechludzkimi). Pisał: „Można propagować nacjonalizm łączący obronę własnych interesów z postawą altruistyczną wobec obcych albo nacjonalizm przesadnie egoistyczny. Można wzmacniać swą potęgę duchową i materialną przez współdziałanie z innymi narodami, stanowiące wyraz ich wzajemnej sympatii, oparte na uznaniu ich prawa do bytu” („Wiek dwudziesty”, Kraków 1947, s. 103).

Nacjonalizm, jako zjawisko kulturowe, często posiłkował się wyobrażeniem narodu wybranego, występującego jako owoc zwycięstwa albo klęski. Narody powiększające obszary swego panowania i liczbę swej ludności, rosnące w bogactwa duchowe i materialne, nabierające poczucia wyższości wobec innych, chętnie ex post usprawiedliwiały swe powodzenie posłannictwem zawierzonym im przez Opatrzność, sublimując tym samym swoją politykę imperialną rolą dziejową. Według Krzyżanowskiego, również i „ta odmiana idei narodu wybranego idzie niejednokrotnie w parze z nacjonalizmem, usiłującym ziścić także ideały wszechludzkie. Umysłowość i moralność anglosaska rozwija się w tym duchu” („Wiek dwudziesty”, s. 103 n).

Jednakże obok nacjonalizmu w jego „liberalnej” postaci Krzyżanowski dostrzegał także nacjonalizm zrodzony z „odmętów klęski”; klęski wzbudzającej w narodzie poczucie upokorzenia i niższości w stosunku do agresorów - „brzemiennej chęcią odwetu, stanowiącej podłoże podatne pojawieniu się apostołów, czujących w sobie powołanie leczenia strapionych rodaków psychoterapią” („Wiek dwudziesty”, Kraków 1947, s. 104). Owa psychoterapia to nic innego jak szerzenie idei o szczególnej misji narodu pojmowanego nie tylko jako wspólnota opierająca się na więzi o charakterze kulturowym, ale narodu wybranego przez Opatrzność, do którego przynależność wynika z faktu urodzenia. „Nieraz idea narodu wybranego, z tego źródła biorąca początek, doprowadza do zupełnego wyrzeczenia się wartości indywidualnych i wszechludzkich, uważanego za właściwy środek wzmocnienia nacjonalistycznego. Rozwój myśli politycznej niemieckiej poszedł drogą nawrotu do pierwotnych wierzeń plemiennych, przeciwstawiających się ostro powszechnym. Propagatorzy wierzeń plemiennych tego typu chcą potęgować solidarność w obrębie swej grupy narodowej nie dlatego, że jest sama przez się szczytną wartością, ale przede wszystkim jako środek walki z innymi narodami” („Wiek dwudziesty”, s. 104).

Poszukując źródeł pierwowzoru doktrynalnego dla agresywnego nacjonalizmu, Krzyżanowski wskazywał Machiavellego. To właśnie dzięki oddziaływaniu jego filozofii politycznej doszło - według twórcy „krakowskiej szkoły ekonomicznej” - do upowszechnienia się podwójnej moralności. „Machiavelli pierwszy stwierdził istnienie dwóch sprzecznych moralności: prywatnej i politycznej” („Wiek dwudziesty”, s. 104). Nacjonalizm był, zdaniem Krzyżanowskiego, w dużej mierze wytworem procesu dziejowego, którego pojawienie się związane było z odrzuceniem średniowiecznej zasady uniwersalizmu. Jak stwierdzał w jednej ze swych prac: „Państwo współczesne różni się od średniowiecznego silniejszą przymieszką pierwiastków nacjonalistycznych, które w pewnej mierze przyczyniły się do rozwoju etatyzmu. Mimo tego nie należę do tych, którzy utożsamiają oba programy. Nacjonalizm dba przede wszystkim o wykreślenie dróg polityce zagranicznej państwa, czego nie można powiedzieć o etatyzmie. Nie zaniedbuje jednak polityki wewnętrznej. Nieraz opowiada się za rozszerzeniem zakresu działania państwa w imię walki z mniejszościami narodowymi. Hołduje protekcjonizmowi celnemu zgodnie z etatyzmem, ale poza tym niejednokrotnie staje w obronie liberalnej polityki ekonomicznej, przez co popada w sprzeczność z etatyzmem” („Etatyzm w Polsce”, w: A. Krzyżanowski, „Pisma pomniejsze oraz przemówienia 1920-31”, Kraków 1931, s. 442).

* * *


Poddając krytyce socjalizm i nacjonalizm, Krzyżanowski czynił to z perspektywy zarówno historyka, jak i człowieka obserwującego wzrastanie dwóch potęg bezpośrednio zagrażających odrodzonej Rzeczypospolitej: na wschodzie - Rosji Sowieckiej, zaś na zachodzie - narodowosocjalistycznych Niemiec. Niebezpieczeństwo było tym bardziej realne, że system ustrojowy oraz gospodarczy państwa polskiego był daleki od „doskonałości”.

Punktem wyjścia do rozważań dotyczących zasad konstruowania ustroju państwa praworządnego była u Krzyżanowskiego teza, według której w akcie stwórczym Bóg obdarował człowieka wolną wolą, co w wymiarze zewnętrznym przyjęto określać mianem wolności. Dla krakowskiego profesora wolność była nie tylko swobodą wyboru między dobrem i złem, ale również uznaniem przez człowieka odpowiedzialności za swoje czyny. Według klasyków liberalizmu człowiek wolny decyduje o swoim losie, kierując się w swoich działaniach maksymalizacją dochodu (przyjemności) - odpowiedzialność zaś to wzięcie pełni konsekwencji za odniesiony sukces lub poniesioną stratę (brak przyjemności). Zupełnie odmiennie ujmuje tę kwestię Krzyżanowski, przede wszystkim uważając, że wolności, którą zostaliśmy obdarowani, nie powinniśmy traktować jako „zachęty do hołdowaniu ciału”, lecz jako wyzwanie stawiające przed człowiekiem konieczność samodoskonalenia poprzez wyzbycie się swych najprostszych popędów. Przyjmując liberalną definicję wolności jako sfery swobody w ramach obowiązującego prawa, uznając potrzebę maksymalnego poszerzenia owej sfery, Krzyżanowski dostrzega jednakże to, co przez wielu liberałów było całkowicie pomijane. Otóż rozróżnia on dwa rodzaje norm regulujących działania pojedynczych ludzi. Po pierwsze, są to normy, które zostały nam dane, które dzięki sumieniu pozwalają na postępowanie zgodne ze sprawiedliwością, określaną przez Krzyżanowskiego mianem sprawiedliwości materialnej. Po drugie, normy tworzone w procesie legislacyjnym państwa, które, oparte na autorytecie siły, implikują zgodność czynów ludzkich ze sprawiedliwością formalną.

Uznając konieczność podporządkowania się człowieka sprawiedliwości materialnej oraz formalnej, Krzyżanowski staje jednocześnie na stanowisku, iż najbardziej pożądaną sytuacją w porządku ustrojowym państwa byłby stan, w którym człowiek nie odczuwałby żadnej sprzeczności między wskazaniami sumienia a normami ustanowionymi przez państwo. Wszelka sprzeczność w tym względzie jest anomalią i probierzem ułomnej kondycji państwa. Krzyżanowski stał na stanowisku zbieżnym z założeniami niegdyś czynionymi przez stoików, według których norma prawa zasługuje na to miano tylko wtedy, gdy wspiera się na prawie naturalnym (nie jest z nim sprzeczna: u Krzyżanowskiego ze sprawiedliwością materialną). Stan takiej zgodności Krzyżanowski określał mianem praworządności. Mimo że nie posługiwał się terminologią właściwą dla tomizmu, można uznać, iż w swej interpretacji relacji między sprawiedliwością formalną i materialną bliski był ujęciu właściwemu dla tej właśnie szkoły.

Wymogi stawiane normom prawa pozytywnego to nie tylko ich zgodność z prawem wyższym (pierwszym), lecz także ich ogólność oraz stałość. Prawo pozytywne nie powinno zbyt głęboko wkraczać w życie obywateli, bo jeśli będzie to czynić, pozbawi ludzi wolności, i to rozumianej na dwa sposoby: formalny - ścieśniając zakres swobody nieregulowanej prawem; moralny - popychając ludzi do konkretnych działań zwalnia z odpowiedzialności za „bezwolne” działania. Stabilność norm prawa pozytywnego gwarantuje zdobycie i ugruntowanie wiedzy dotyczącej istniejącego stanu legislacyjnego, jak również umożliwia obywatelom planowanie działań na przyszłość bez obawy o to, iż prawo ulegnie zmianie. Niedopuszczalna wręcz jest sytuacja, kiedy z dnia na dzień norma prawna sankcjonuje te czyny, które przed jej wejściem w życie były przez ten system prawny uznawane za przestępcze. Owszem, można - jak pisał Krzyżanowski - zmienić jednym aktem prawnym całą dotychczasową optykę i to, co czarne, uznać za białe, lecz koszty społeczne takowej wolty są nader wielkie, bowiem deprawacji ulega ogół społeczeństwa.

Aby uniknąć niebezpieczeństw mogących pojawić się w procesie stanowienia prawa, Krzyżanowski wskazywał konieczność wsparcia się na uniwersalistycznej etyce propagowanej przez Kościół katolicki oraz uznania demokracji liberalnej za najwłaściwszą formę dla organizacji ustroju państwa. Kwestia ustroju państwa, zwłaszcza polskiego, zajmowała wyjątkowe miejsce w pisarstwie krakowskiego profesora.

Krzyżanowski wyraźnie odróżniał demokrację od demokracji liberalnej. Demokracja była dlań formą ustroju, w którym debata, owszem, podporządkowana jest zasadzie większości, lecz, co ważne, nie chroni ona praw i swobód obywatelskich, jest de iure i de facto dyktaturą większości (najczęściej chwilowej). W przeciwieństwie do niej demokracja liberalna ze swego założenia gwarantuje niezbywalne prawa obywateli, uznając je za nienaruszalne i święte, potwierdzając je w najwyższym akcie ustawowym, tj. w konstytucji, zaś „fortecą” na co dzień broniącą wolności obywatelskich jest tam parlamentaryzm. Jednakże sam parlament mógł „popchnąć” państwo i obywateli ku zagrożeniu, które Krzyżanowski określał mianem etatyzmu. Zjawisko to mogło być generowane przez wiele czynników. Wśród tych najbardziej powszechnych Profesor wyróżnił wadliwą praktykę polityczną polegającą na skłonności władzy ustawodawczej do delegowania swych uprawnień legislacyjnych na rzecz władzy wykonawczej. Analizując Konstytucję Marcową i porównując ją z rzeczywistością polityczną, doszedł do wniosku, że ustawa ta była notorycznie łamana, i to przede wszystkim przez samych parlamentarzystów. Naruszanie porządku konstytucyjnego związane było z przekazywaniem przez parlament coraz większej liczby swych własnych uprawnień na rzecz władzy wykonawczej, co w efekcie prowadziło do naruszenia zasady podziału władzy. Niedorzecznością w tym kontekście było dla Krzyżanowskiego nazwanie okresu 1919-1926 czasem „absolutyzmu parlamentarnego”. Według niego zamach majowy (1926) i rządy sanacji, w takim samym stopniu jak rządy wcześniejsze, nie respektowały zasady podziału władzy - „nagminne w tradycji polskiej łamanie tej zasady musiało prowadzić do pogłębiającej się etatyzacji i ograniczeń wolności obywatelskich”. Zasadniczym lekarstwem musiał być zatem parlamentaryzm bezpośrednio wspierający się na ścisłej separacji władz oraz uznaniu za podstawową potrzeby ich wzajemnego powstrzymywania się, a zwłaszcza blokowania przez parlament rozrostu administracji państwowej.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...