Gdy w Polsce zasiadamy do wigilijnego stołu, katolicy w dalekiej Japonii są już dawno po Pasterce. Podobnie mieszkańcy Wyspy Bożego Narodzenia na Oceanie Spokojnym. W Kaliforni w USA natomiast dopiero kupują choinkę… Niedziela, 24-31 grudnia 2007
Na londyńskim lotnisku Heathrow, w części handlowej, uśmiechnięty Santa Claus zaczepia dzieci i dorosłych. Do małych czekoladowych samolocików dołącza folder jednej z 90 linii lotniczych tutaj obsługiwanych. Nieważne, że spod czerwonej czapki wystaje metka „made in China”, dzieciaki i tak się garną. Nasz samolot na Mauritius wylatuje za godzinę. Mamy do przebycia ponad 9000 km.
Ta pachnąca cukrem trzcinowym i znana z dystrybucji rzadkich znaczków pocztowych wyspa leży na Oceanie Indyjskim, ok. 900 km na wschód od Madagaskaru. Do początków XVI wieku bezludna. Odkryta przez Portugalczyków, najpierw trafiła w ręce Holendrów, później przejęli ją Francuzi, a na początku XIX wieku, w wyniku działań zbrojnych, została zajęta przez Brytyjczyków. Ponadmilionowa wyspa, mniejsza 150 razy od terytorium Polski, to prawdziwy tygiel kulturowy. Oprócz potomków Europejczyków są tu także Malgasze, Hindusi, Chińczycy, Tamilowie i muzułmanie. Niezależnie jednak od wyznania, Boże Narodzenie obchodzą wszyscy. – Widać to np. po zakochanych, którzy spotykają się, by wymienić czułe, specjalne życzenia i by przygotować się do wspólnego świętowania. Robią tak muzułmanie, chrześcijanie, hindusi – mówi Benoît Duvergé, katecheta, wychowawca dzieci. Mieszka w stutysięcznym Rose Hill na zachodzie wyspy. Przed świętami przyspiesza handel, ale nie tylko w centrach handlowych. Do miast zjeżdżają wędrowni kupcy i na ulicach robi się tłoczno.
Średnia temperatura w grudniu wynosi tam 29°C. Jednak i bez śniegu choinki zdobiące każdy dom wyglądają uroczo. Pod choinką stawia się świecącą szopkę. Obok zapala się świecę, która symbolizuje nowe życie i obecność Boga między ludźmi. – Rankiem 25 grudnia, przed pójściem na Mszę św. i przygotowaniem posiłków, odprawiamy modlitwę. Nim podarujemy sobie prezenty, wspominamy szczególnie najbiedniejszych, których nosimy w sercu – mówi wyspiarz.
Specyficzne Boże Narodzenie obchodzi się w oddalonej o 10 tys. km na północny wschód od Mauritiusa Japonii. Tu, gdzie katolicy stanowią zaledwie ułamek procenta ludności, świętowanie przybiera szczególny charakter. – Zwykle jest tak, że małżeństwa są mieszane. Stąd wierzący współmałżonek spędza święta na parafialnym przyjęciu – mówi o. Paweł Janociński, dominikanin, od 30 lat misjonarz w Kraju Kwitnącej Wiśni. – W małych kościołach odbywa się to w naprawdę rodzinnej atmosferze i łączy się z przygotowaniem „gochiso”, czyli wyjątkowo smacznego, uroczystego jedzenia i picia, a także ze specjalnym programem artystycznym. Podaje się „omochi” – potrawę z ryżu, „buta jiru” – zupę jarzynową z wieprzowiną. Pije się „tamagosake” (gorąca sake z żółtkami jajek), której przyrządzanie owiane było rodzinnym sekretem rodziny Watanabe – jednej z pierwszych rodzin chrześcijańskich w Fukushimie – wyjaśnia zakonnik. Jeśli cała rodzina to katolicy, świętowanie odbywa się w domu. Wigilię i Boże Narodzenie obchodzi się przy rodzinnym stole. – W domu państwa Nose, moich znajomych z parafii Tokio-Koganei, podobnie jak w Polsce, czytany jest odpowiedni fragment Pisma Świętego, śpiewa się kolędy, a później odbywa się bożonarodzeniowa uczta, w trakcie której słucha się odpowiednich pieśni i muzyki z płyt.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.