W Kościele już od dziesięcioleci znana jest duchowa adopcja dzieci poczętych. Codzienna modlitwa ma obronić te bezbronne istoty przed aborcją. Ale duchowa adopcja księży to w Polsce ciągle nowość. span class="pismo">Niedziela, 3 luty 2008
Każdy z nas może duchowo zaadoptować kleryka, księdza, a nawet biskupa. Musi jedynie odmawiać codziennie modlitwę w jego intencji.
W Kościele już od dziesięcioleci znana jest duchowa adopcja dzieci poczętych. Codzienna modlitwa ma obronić te bezbronne istoty przed aborcją. Ale duchowa adopcja księży to w Polsce ciągle nowość. Czyżby nie wystarczała im modlitwa brewiarzowa i Msza św.? Po co się za nich modlić?
– We współczesnym świecie są coraz mniej sprzyjające warunki dla rozwoju powołań kapłańskich. Ludzie są coraz bardziej zmaterializowani – tłumaczy ks. Ludwik Nowakowski, opiekun Misji św. Teresy w Polsce, która zajmuje się duchową adopcją księży. – W otoczeniu pełnym pokus coraz trudniej wytrwać w powołaniu kapłańskim. Dlatego za nas, kapłanów, także trzeba się modlić – dodaje.
Zapotrzebowanie na modlitwę jest duże. Obecnie w Sekretariacie Misji jest spora kolejka. Na duchową adopcję i opiekę swojego „anioła modlitwy” czeka aż sto cennych dla Kościoła powołań.
Duchowa adopcja kapłanów swoimi początkami sięga połowy lat 70. ubiegłego wieku. Wówczas we Francji pewna pobożna kobieta bardzo pragnęła mieć syna księdza. Była jednak bezpłodna i jej życiowe marzenie nie mogło się ziścić. Po pewnym czasie narodził się w jej głowie ciekawy pomysł.
Wysłała list do biskupa w Lisieux z prośbą o imię jednego z księży, za którego mogłaby się codziennie modlić. Tak się złożyło, że biskup niedawno rozmawiał z pewnym klerykiem w seminarium i nie zastanawiając się wiele, odpowiedział: „Proszę modlić się za kleryka Bruno”. W ten sposób kobieta została duchową matką najpierw kleryka, a następnie księdza.
Modlitwa okazała się bardzo cenna dla młodego kapłana. Po roku duszpasterskiej pracy w jednej z parafii Lisieux ks. Bruno Thévenin został bardzo mocno doświadczony. Jego proboszcz ożenił się i odszedł z kapłaństwa. Zgorszenie wśród parafian było tak wielkie, że wszystkie osoby świeckie zaangażowane w pomoc przy kościele wycofały się z niej.
Młody wikary został sam w dziesięciotysięcznej parafii. Nie miał nawet do pomocy kościelnego ani gospodyni. Co niedzielę udzielał po kilka chrztów oraz katechizował 650 dzieci.
Pewnego dnia, kiedy kuchenny zlew na plebanii był pełen brudnych naczyń, poprosił jedną z pań o pomoc w kuchni. Po pewnym czasie okazało się, że nowa gospodyni jest tą samą kobietą, która od kilku lat codziennie odmawiała Różaniec w intencji ks. Bruna.
Dla ks. Thévenin był to znak z nieba, który stał się natchnieniem do zorganizowania misji modlitwy za kapłanów. Ta misja modlitewna skojarzyła mu się ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus, która modliła się za kapłanów właśnie w Lisieux. Dlatego też nadał dziełu nazwę „Misja św. Teresy”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.