Sondaże stają się nową formą współczesnej demokracji: swoistym nieustającym referendum przeprowadzanym wśród tysiąca czy kilkuset osób, mających reprezentować całe społeczeństwo. Tak jest i w Polsce. W kampaniach wyborczych lat 2005 i 2007 mieliśmy po kilka sondaży jednego dnia! Niedziela, 20 lipca 2008
– Na przykład: zabijać czy nie zabijać, czyli o aborcji i karze śmierci?
– Także o eutanazji. Gdy mowa o wartościach podstawowych, fundamentalnych, opinie większości nie wystarczają. Potrzebny jest także głos etyków i kapłanów. Nie oznacza to jednak, że media i sondaże będą tę sferę debaty omijać. Dlatego tak ważne jest, jak będą w niej uczestniczyć. Z badań prowadzonych w Polsce (a wcześniej choćby w Stanach Zjednoczonych) wynika jasno, że opinie ludzi o ochronie życia zależą w dużym stopniu od języka, jakim się o tej sprawie rozmawia. Gdy ankietowanych pytano o prawo poczętych dzieci do życia – większość ankietowanych odpowiadała „tak”. Gdy pytano o prawo kobiet do wyboru aborcji, pomijając milczeniem, co się w wyniku owej aborcji stanie, także przeważało „tak”. Jak widać, język dominujący w debacie może mieć wpływ na jej rezultaty.
– Dobrą ilustracją jakości naszej „cywilizacji sondażowej” jest stosowany przez telewizje mechanizm oglądalności, czyli badanie opinii na temat programu telewizji i tworzenie tegoż programu „pod publikę”– powstaje program coraz gorszej jakości...
– W tym przypadku mamy do czynienia ze skutkami komercjalizacji. Oglądalność przekłada się na stawki reklamowe, dlatego ten instrument pomiaru jest potrzebny, a jego wyniki muszą być traktowane coraz bardziej poważnie. Mówi się często o politykach, że są zbyt zafascynowani sondażami, ale tak naprawdę to ludzie biznesu, w tym właściciele mediów komercyjnych, mają największą wiedzę o wykorzystywaniu sondaży i najdoskonalszą umiejętność ich zastosowania. Politycy tylko coraz bardziej śmiało dostosowują się do świata biznesu i mediów.
,i>– Kto tak naprawdę kształtuje dziś opinię społeczną, skoro autorytety, elity intelektualne i polityczne tracą poważanie?
– W Polsce to zdecydowanie media! W relacjach media – partie to one są coraz częściej ważniejsze. Przykładowo, w niedawnym politycznym tandemie Unia Wolności – „Gazeta Wyborcza” to „Gazeta” była podmiotem silniejszym i trwalszym. Potrafiła zachować silną pozycję w życiu publicznym nawet po marginalizacji swego politycznego partnera. Skąd taka siła mediów? Na całym świecie to one stają się głównymi organizatorami, gospodarzami debaty publicznej, ustalającymi, co jest w niej ważne, a co nieważne. Toczy się ona nie tylko za ich pośrednictwem, ale także na ich warunkach. Partie stają się tylko zapraszanym gościem. W Polsce ten proces widać wyraźniej, bo partie są u nas słabsze niż w zachodniej Europie czy w USA. Nie miały kiedy się wzmocnić.
– Co zrobić, by potężne wolne i niezależne – jak same o sobie mówią – media dbały przede wszystkim o dobro spraw publicznych, a nie o interesy swych wydawców?
– Po pierwsze – dbać o pluralizm mediów. Nie wolno dopuścić do tego, by polską debatę zdominował jeden potężny koncern czy porozumienie kilku najpotężniejszych medialnych graczy. Jeżeli mamy do czynienia z większą różnorodnością, pluralizmem mediów, jeśli ważne środowiska społeczne mają swoje, niszowe media, wówczas dyskurs publiczny jest mniej podatny na manipulacje. Słabiej działa też „spirala milczenia”: mechanizm narzucania całemu społeczeństwu opinii lansowanych przez najsilniejsze podmioty ze świata „medialnego wirtualu”. Ważny jest też realny pluralizm autorytetów obecnych w debacie publicznej. Muszą one budować swą pozycję także na informacji spoza świata mediów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.