Sondaże stają się nową formą współczesnej demokracji: swoistym nieustającym referendum przeprowadzanym wśród tysiąca czy kilkuset osób, mających reprezentować całe społeczeństwo. Tak jest i w Polsce. W kampaniach wyborczych lat 2005 i 2007 mieliśmy po kilka sondaży jednego dnia! Niedziela, 20 lipca 2008
Wiesława Lewandowska: – Codziennie jesteśmy bombardowani, zasypywani, wręcz terroryzowani wynikami badań opinii publicznej na każdy temat. Czy to nie przesada?
Dr Tomasz Żukowski: – To jest część szerszego, nieuniknionego – bo ogólnoświatowego – zjawiska. Sondaże stają się nową formą współczesnej demokracji: swoistym nieustającym referendum przeprowadzanym wśród tysiąca czy kilkuset osób, mających reprezentować całe społeczeństwo. Tak jest i w Polsce. W kampaniach wyborczych lat 2005 i 2007 mieliśmy po kilka sondaży jednego dnia! Coraz liczniejsze badania towarzyszą praktycznie wszystkim ważniejszym publicznym dyskusjom i sporom. Przesada? Czasami tak. Choćby wtedy, gdy sondowano opinie ludzi o książce, której treści nie mogli jeszcze poznać.
– Dlaczego tak chętnie korzystamy dziś z tej dość powierzchownej i niepewnej wiedzy, jaką dają badania opinii publicznej?
– Ze zwykłej, ludzkiej ciekawości. Po prostu lubimy poznawać opinie innych osób. Porównywać je z naszymi. To tak jak oglądanie zdjęć czy przeglądanie się w lustrze. Jeszcze ważniejsze są wyniki sondaży dla polityków, biznesu czy mediów. Zawarte w nich informacje są im po prostu niezbędne, by skuteczniej działać. Dlatego dziś, gdy ludzkie opinie można mierzyć bardzo szybko, dość dokładnie i tanio, bada się je tak często. Każdy, kto chce znać odpowiedź próbki Polaków na jakieś interesujące go pytanie, zamawia w wyspecjalizowanej agencji sondaż telefoniczny za kilka tysięcy złotych i już następnego dnia może zrobić użytek z jego wyników. To dlatego – chcemy tego czy nie – sondaże są ważnym elementem współczesnej debaty publicznej.
– Media – zwłaszcza te najprostsze, czyli tzw. tabloidy – oraz sondaże opinii publicznej tworzą dziś samonapędzający się mechanizm i, niestety, chyba wspólnie obniżają poziom debaty.
– Sondaże rzeczywiście nie byłyby tak ważne, gdyby nie media. To one upowszechniają wyniki badań opinii, wprowadzają je do debaty publicznej. Można też zauważyć, że spora część sondaży –zwłaszcza tych prezentowanych przez tabloidy –„zaraża się” od nich powierzchownością, łączeniem faktów z emocjami. Dlaczego tak się dzieje? Odnoszę wrażenie, że zaczyna działać mechanizm „płacę – wymagam”. Redakcje sponsorujące badanie zaczynają coraz częściej wpływać na treść pytań. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy istnieją już pogłębione badania na dany temat. Media zadają swoje pytania, własnym językiem i uzyskują inne, własne rezultaty…
– Bardziej oczekiwane?
– Bardziej pasujące do ich preferencji ideowych lub obyczajowych czy do domniemanych oczekiwań czytelników. Widać, że wyniki badań są czasem traktowane instrumentalnie. Jeśli „nie pasują”, szuka się innych, zamawia własne, a te niewygodne pomija. Tak działo się choćby w czasie niedawnej paniki moralnej, uruchomionej przez media w związku z ujawnionymi przez nie przypadkami przemocy domowej. Z poważnych badań tego zjawiska (w tym z profesjonalnie robionych badań opinii) wynika, że bynajmniej się ono nie nasila. Wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że od dobrych kilku lat ten poważny problem raczej maleje, a jego potępianie przez ludzi – rośnie. Te wyniki po prostu przemilczano.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.