Sondaże jak lustro?

Sondaże stają się nową formą współczesnej demokracji: swoistym nieustającym referendum przeprowadzanym wśród tysiąca czy kilkuset osób, mających reprezentować całe społeczeństwo. Tak jest i w Polsce. W kampaniach wyborczych lat 2005 i 2007 mieliśmy po kilka sondaży jednego dnia! Niedziela, 20 lipca 2008



– No właśnie, gdzie się podziały autorytety społeczne?

– Dzięki Bogu mamy jeszcze w Polsce bardzo ważne instytucje, które także organizują debatę, a które nie są aż tak silnie sterowalne przez media, a więc mogą wpływać na ograniczenie potęgi świata „wirtualu”. Taką instytucją jest przede wszystkim Kościół, który dysponuje alternatywnym środkiem przekazu, czyli amboną. Podobną rolę, chociaż nie zawsze i jednak chyba w malejącym stopniu, odgrywają środowiska intelektualno-eksperckie.

– Ale one przecież z coraz większym trudem przechodzą przez filtr mediów!

– Do pewnego stopnia tak się właśnie dzieje, ponieważ media „wychowują” sobie ekspertów...

– Chętniej cytują tych bardziej „oswojonych”?

– To bardziej skomplikowane. Między ekspertami a mediami toczy się pewna gra, w której obie strony próbują „wychować” sobie tę drugą. Metody bywają różne. Podam świeży przykład z własnego doświadczenia. Pewna stacja poprosiła mnie niedawno o skomentowanie stosunków Kościół –lewica. Rozmowę nagrywano „na mieście”, do późniejszego wykorzystania w przygotowywanej audycji. Na koniec – ku memu zaskoczeniu (przy takiej formie rozmowy zdarzyło mi się to pierwszy raz) – podsunięto mi kartkę z prośbą o podpisanie, iż zrzekam się wszystkich praw do mojego wizerunku i wypowiedzi na rzecz stacji. Odmówiłem. Mam nadzieję, że inne osoby – będące w podobnej sytuacji – uczyniły podobnie. Inaczej zrzekłyby się równorzędnej, podmiotowej pozycji w relacjach z tym medium.

– Słowem – nie ma mocnych na to zło? Jak żyć w „cywilizacji medialno-sondażowej”, która wdziera się do każdego zakamarka życia i tak często zamazuje prawdę?

– Nie jest aż tak źle. Nowa cywilizacja oprócz nowych zagrożeń daje nam nowe szanse. Po pierwsze –największe koncerny medialne kontrolują się dziś w Polsce, wzajemnie wyłapując i nagłaśniając błędy swych konkurentów. Po drugie –większej autonomii ekspertów w mediach sprzyja pojawienie się wyspecjalizowanych programów informacyjnych. Tu przewaga medium nad autorem wypowiedzi maleje. Jest po prostu więcej możliwości mówienia własnymi słowami. Po trzecie – rolę kontrolera najpotężniejszych koncernów medialnych zaczynają odgrywać nowe, niezależne od nich media, choćby obywatelskie portale internetowe (dobry przykład to „Salon24”). To tam na ogół krzyczy się głośno, gdy z jakiegoś powodu wielcy wolą zgodnie milczeć. Z pewnością przydałaby się także głębsza, regularna – i niezależna od wielkich koncernów, a także od polityków – analiza mediów przez naukowców-medioznawców.

– Czy z cywilizacją medialno-sondażową po prostu wypada się pogodzić?

– Alternatywą dla cywilizacji medialno-sondażowej (z jej specyficzną formą „obywatelstwa ankietowego”) jest, niestety, coś znacznie, z perspektywy demokracji, gorszego – „cywilizacja reklamy”, zamieniająca nas już tylko w manipulowanych konsumentów. Dlatego uważam, że właściwą odpowiedzią na wyzwanie, jakie bez wątpienia stanowi ekspansja sondaży, nie jest „darcie sondażowych fotografii”, a ciągłe dbanie o ich jakość. Dbanie o dobre standardy ich przeprowadzania, o reguły ich uczciwego komentowania przez media. Uczenie zwykłych ludzi, jak te sondażowe fotografie trafnie odczytywać. Żeby jak najmniej było na nich pozy, a jak najwięcej autentycznych gestów i ludzkich przeżyć.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...