Pogoda dla Polaków – czyli ojczyźniana ekologia

Pod względem popularności mógłby rywalizować dziś z wieloma gwiazdami ekranu, jednak na łamach kolorowych pism nie gości. Popularność popularnością, a szefów radia i telewizji swoją osobowością niepokoił od zamierzchłych lat PRL-u. Niedziela, 2 listopada 2008



Niezapominajki i ogrody

Gdy w 1990 r. zaproponował Polskiemu Radiu EkoRadio, czyli audycję pod hasłem: „Pogoda – Zdrowie – Przyroda”, usłyszał częste wówczas w debatach redakcyjnych: „A kogo to obchodzi? To nikogo nie obchodzi”.

Z wielkimi oporami ze strony młodych redaktorów, jednak jakoś udało się przebić. W zalewie szumu informacyjnego znalazł sobie niszę, w której mógł swoim głosem mówić o sentymentalnej miłości do historii, do przyrody, do Ojczyzny.

Aż tu pewnego razu znowu wezwanie na dywanik do kolejnego szefa. Roman Czejarek zniecierpliwiony zapytał: „Panie Andrzeju, czy musi pan mówić: «witam państwa, pogoda dla Polaków»?”.
Im bardziej Andrzej Zalewski nie był ulubieńcem młodych radiowców, tym bardziej lubili go słuchacze. Pomysł na audycję miał bardzo nietypowy, spojrzenie na meteorologię holistyczne. Mówi o związkach pogody ze zdrowiem, ale też o ochronie przyrody, o pięknie ojczystych krajobrazów, o znaczeniu polskich lasów państwowych.

Młodzi koledzy coraz wyraźniej patrzyli na niego jak na dziwoląga, który zupełnie nie mieści się w nowych mediach. Prawdopodobnie dlatego, że zbyt często używał niepoprawnych politycznie słów, np. „Polska”, „ojczyzna”, „rodacy” itp. Do dziś nie mogą pojąć, dlaczego słuchaczom tak bardzo podoba się ten jego patriotyczny styl.

Czara koleżeńskiego zdegustowania przepełniła się, gdy niepoprawny Zalewski wymyślił święto Polskiej

Niezapominajki.

Niewinna niezapominajka wywołała radiową burzę. Był luty 2002 r., Polska z zapałem obchodziła walentynki. A tu Zalewski na antenie mówi: „Dzień dobry państwu, dzisiaj walentynki, bardzo polubiliśmy to amerykańskie święto, ale drodzy państwo, walentynki to miłość, kochanie, a w lutym pogoda u nas w Polsce bardzo utrudnia kochanie. A może byśmy zatem obok walentynek zaczęli obchodzić w maju, miesiącu kwiatów, nasze własne święto?”.

Ledwie zszedł z anteny – telefon. Dzwoni prezes Andrzej Siezieniewski: „Panie Andrzeju, ja pana bardzo lubię, ale dlaczego zaproponował pan zastąpienie walentynek jakąś niezapominajką? Kto to kupi?”.
Odpowiedział: „Panie prezesie, jeżeli będzie cisza, to przynoszę panu butelkę francuskiego szampana, a jeśli będzie jakaś reakcja słuchaczy, to pan wpuści moją niezapominajkę na antenę, chociaż trochę pozwoli pan o niej mówić”.
W dwa tygodnie przyszło 15 tys. listów! Siezieniewski powiedział: „Pan jest nie do pokonania!”.

Jestem Don Kichotem

Kolega z Niemiec powiedział mu niedawno: „Stary, gdybyś u nas coś takiego robił, to byś miał kilkunastu współpracowników”. Andrzej Zalewski pracuje sam, przeważnie w zaciszu domowym, skąd ma łączność z kolegami po fachu z całego świata, bliższą niż z tymi w Polsce.

Zastanawia się czasami, skąd to lekceważenie. Czy chodzi o osobę, czy o temat?
– Media unijne potroiły czas dla ekologii, a w Polsce Zalewski jest jedyny. We francuskich mediach obowiązuje zasada: tyle czasu dla ekologii, ile dla sportu. A u nas – zżyma się – sport jest najważniejszy.

Zastanawia się, jak by tu zmusić polskie społeczeństwo do ekologicznego myślenia. – Czy musi dojść do jakiejś większej katastrofy, żeby ludzie się obudzili? – pyta, uderzając w patetyczny ton, ale zaraz dodaje coś ciepłego, jak to Zalewski: – Czy nie pora pomyśleć o ogrodach? Polskie ziemiaństwo miało przed wojną 40 tys. ogrodów, zniknęły prawie wszystkie! Ja ciągle jeszcze jestem Don Kichotem i będę nim zawsze. Niech się śmieją.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...