To bogactwo zwyczajów i tradycji jest naszym skarbem – mówi Łukasz. – Jest przedmiotem podziwu i zazdrości innych narodów. Jest naszym wyróżnikiem, dzięki któremu przetrwaliśmy lata zniewoleń, okupacji, rozbiorów czy nieraz planowanej ateizacji. I teraz przetrwamy! Niedziela, 11 stycznia 2009
Święta Bożego Narodzenia i cały okres kolędowania to wydarzenie o niepowtarzalnym charakterze. W żadnym z krajów nie przeżywa się ich w taki sposób jak w Polsce.
O klimacie, atmosferze świąt Bożego Narodzenia, o rodzinie, tradycjach i dawnych zwyczajach oraz o innych sprawach – z Edytą i Łukaszem Golcami rozmawia ks. Tadeusz Sochan z Górecka Kościelnego.
Tę „rozmowę Polaków” dedykują Czytelnikom „Niedzieli”
Ks. Tadeusz Sochan: – Od najmłodszych lat żyjemy w świetle i cieple płynącym z radości Bożego Narodzenia. Każdy z nas ma jakieś osobiste wspomnienie, które zachowuje w sercu. Często tym wspomnieniem jest choinka, wigilijny stół, łamanie się opłatkiem, ten niepowtarzalny klimat rodzinnego domu, ciepła i spokoju.
Edyta Golec: – Wigilia i Święta to czas wyjątkowy. To czas, który spędza się z najbliższą rodziną. To nie tylko pyszne jedzenie, ale przede wszystkim umocnienie wiary i miłości w rodzinie. To święta tradycja, którą trzeba pielęgnować i przekazywać.
Łukasz Golec: – Jestem przekonany, że i mój dom rodzinny miał i ma do dziś ogromy wpływ na to, kim i jaki jestem. Jego obraz tak głęboko we mnie tkwi, że nie potrafię i nie chcę o nim zapomnieć. Co więcej, staram się według tego obrazu budować swoją rodzinę. Czasy się zmieniły, ale wartości i sens pozostały te same. Nie wyobrażam sobie Świąt innych od tamtych, z lat dziecięcych. Nie wyobrażam sobie innego klimatu. W moim domu, przepraszam, w naszym domu – a Ksiądz nam go poświęcił – musi być i jest tak jak dawniej. Po staremu i najpiękniej.
E.G.: – To właśnie dom rodzinny, a w nim zachowane tradycje, był i jest rękojmią duchowego i moralnego odrodzenia. To przy świątecznym, wigilijnym stole wiele rodzin odnajduje się na nowo, czasem po długich latach rozłąki, rozbicia. Ma on to do siebie, że integruje, odnawia uczucia, wzmacnia więzi rodzinne, ożywia i pobudza do miłości.
Ks. T.S.: – Jeśli dom, rodzina, to i dzieci...
Ł.G.:– Dla mnie dom zawsze był synonimem rodziny. Nie ma prawdziwego domu bez rodziny. Dzięki Bogu wychowujemy już trójkę dzieci – Bartka, Tosię i Piotrusia. One są naszym szczęściem i warto się trudzić, aby to szczęście zdobywać.
E.G.: – Staramy się dużo modlić. Wciąż mamy Bogu za co dziękować, kochać Go i prosić. Wyraźnie odczuwamy opiekę Matki Bożej i sługi Bożego Jana Pawła II, do którego często się modlimy. On nas znał, śpiewaliśmy dla Niego i błogosławił nam, kiedy jeszcze żył. A teraz jeszcze bardziej czujemy Jego orędownictwo. Modlimy się o rychłą beatyfikację naszego Papieża i zachęcamy do tego innych.
Ks. T.S.: – Łukaszu, pięknie wybrzmiały słowa, które wypowiedziałeś: „Jest szczęście, dla którego trudzić się warto”. Myślę, że ten trud można rozszerzyć i poza rodzinę...
Ł.G.: – Tak, proszę Księdza. Człowiek musi nadać swemu życiu szerszy wymiar. Jest bowiem w naturze ludzkiej jakaś tęsknota, niepokój, by wyrwać się ponad przeciętność, ponad trwanie tylko. Dlatego św. Franciszek zostawił bogactwo ojca, dlatego Adam Chmielowski „zdradził” sztukę, dlatego nasi znajomi wzięli na wychowanie kilkoro dzieci z domu dziecka.
Satysfakcją naszej rodziny jest to, że w 2003 r. założyliśmy fundację, która współfinansuje Ognisko Twórczości Artystycznej w Milówce. Obecnie ponad 90 dzieci uczy się tam grać m.in. na heligonkach, skrzypcach, dudach żywieckich. Wierzymy, że zarówno wspierana przez nas szkoła muzyczna, jak i wydawnictwa sprawią, że kultura ludowa, w której się wychowaliśmy i która jest nam tak droga, nie pójdzie w zapomnienie.
Ks. T.S.: – Jest więc szczęście, dla którego trudzić się warto. Trzeba nam pragnień, które miałyby w sobie coś z żaru ognia i gwałtowności letniej burzy. Trzeba być trochę szaleńcem. Dziękuję za tę świąteczną rozmowę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.