Jeżeli dana grupa tworzy sobie własny, alternatywny „światek”, gdzie można się ukryć przed życiem, które kąsa, przeszłością, która boli, i brzydkimi ludźmi, którzy myślą inaczej niż my, to nie pomogą żadne materiały formacyjne „dla zaawansowanych”. Wieczernik, 153/2007
Sądzę, że wspólnota jest najlepszym miejscem, by zobaczyć na nowo, w świetle słowa Bożego, to, co nas spotyka na co dzień, a przede wszystkim doświadczenia trudne: niepowodzenia, poniżenie, samotność, brak nadziei, poczucie daremności wysiłków. Aby lepiej oddać moją myśl, posłużę się przykładem trudności związanych z wykonywaniem pracy zawodowej.
Zazwyczaj środowisko pracy nie uczy znosić klęsk – uczy tylko, jak zwyciężać, odnosić sukcesy. Nikogo ze współpracowników nie interesują porażki, bezradność, kłopoty rodzinne i osobiste. Liczysz się tylko wtedy, gdy odnosisz sukcesy, jesteś „na topie”, a i wówczas musisz się zmagać z zazdrością innych. Zdobycie zdrowego dystansu do niepowodzeń odnoszonych w pracy jest rzeczą bardzo trudną. I tu przychodzi z pomocą wspólnota. Nie tylko można się w niej poczuć przygarniętym, wysłuchanym i zrozumianym, ale przede wszystkim w niej – w małym Kościele – głosi się Słowo Boże, które jest światłem dla naszego życia.
W trzecią niedzielę Wielkiego Postu 2007 odczytywana była przypowieść Jezusa o drzewie, które nie wydawało owocu. Ogrodnik, które chciał je uratować, poprosił właściciela ogrodu: „Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem” (Łk 13, 8b). Podczas spotkania ktoś powiedział, że doświadczenie poniżenia, jakie stało się jego udziałem w tym czasie, przypominało mu obrzucenie gnojem. Nie jest łatwo zobaczyć w tym Boży sposób na leczenie duchowej bezpłodności. Konsystencja, zapach, pochodzenie, nie skłaniają do spontanicznego przyjmowania porcji gnojówki jako daru. Bóg to wie. A jednak prawdopodobnie czasem nie ma innego lekarstwa…
Nasza koleżanka, która uczy muzyki w szkole prywatnej, przed Wielkanocą przeżywała konflikty z dyrekcją i zarządem szkoły. Światłem i oparciem stały się dla niej słowa z trzeciej Pieśni Sługi Jahwe, proklamowane w Niedzielę Palmową: „Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem” (Iz 50, 6b). Jeśli ktoś napluł mi w twarz – to boli, ale nie jest katastrofą. Na twarz Jezusa też ktoś napluł.
Znowu uogólniając, wszystkie klęski mogą być zwycięskie, porażki – ubogacające dla wnętrza, otwierające serce na łaskę. Klęski sprawiają, że widzisz w sobie bariery, które przeszkadzają ci kochać, ale z Bożą pomocą możesz podjąć próby przekroczenia ich. Możesz burzyć zapory, blokujące rzekę miłości. Jednak w ogniu doświadczenia nie widzisz zbawiennego działania „Bożej gnojówki”. Ktoś musi ci pomóc. I po to jest właśnie wspólnota.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.