Święta od Nadziei

Przysłuchując się świadectwom osób tworzących kulturę można usłyszeć wyznania, które nie napawają nadzieją – Bóg umarł, jesteśmy skazani na pustkę i nicość, człowiek jest wrzucony w ciemność życia i skazany na ciemność śmierci. Głos Karmelu, 3/2005





"Twoje dziecko, o Panie, zrozumiało jednak boskie światło, więc przeprasza Cię za swych braci, godzi się spożywać chleb boleści tak długo, jak Tobie się będzie podobało, i wcale nie ma ochoty wstać od tego stołu zastawionego goryczą, przy którym pożywiają się biedni grzesznicy, zanim nadejdzie dzień przez Ciebie wyznaczony…Ale czyż nie może wołać w imieniu swoim i swoich braci: Zmiłuj się nad nami, Panie, bo jesteśmy biedni grzesznicy! O Panie! Dozwól nam odejść usprawiedliwionymi…Niech ci wszyscy, którzy nie byli dotąd oświeceni jasnym promieniem Wiary, zobaczą w końcu jej światło…O Jezu…".

Czyż można iść jeszcze dalej po drodze solidarności i współczucia wobec tych, którzy cierpią ciemność niewiary, którzy jak Różewicz i wielu innych powtarzają "nie wierzę, nie wierzę…"?

Teresa osiąga szczyt współczucia. Jej wstawiennictwo owocuje w życiu wielu niedowiarków łaską odnalezienia drogi do domu Ojca. Sądzę jednak, ba, jestem tego pewny, że i my możemy być dla różnego rodzaju życiowych rozbitków osobami niosącymi nadzieję. Może nie ma w nas takiej siły, by cierpieć jak Teresa, by współuczestniczyć w "nocy nicości" wielu współcześnie żyjących daleko od Bożego światła. Ale mamy moc modlitwy i moc życzliwości, która nie potępia, lecz rozumie i obdarza ciepłem akceptującej gościnności.

Obserwuję od kilku lat przedziwną relację, jaka wytworzyła się między Siostrami Karmelitankami Bosymi w Oświęcimiu a Haliną Birenbaum – Żydówką, która podczas wojny straciła nie tylko najbliższych w komorach gazowych niemieckich obozów zagłady, ale sama, żyjąc w piekle Oświęcimia i paru innych tego rodzaju miejsc, straciła wiarę swojego Ojca i swojej Matki. Bóg stał się popiołem jej Rodziców i jej Rodaków. Teraz żyje w Izraelu, ale dzięki temu, że napisała kiedyś przejmującą relację z czasów zagłady – Nadzieja umiera ostatnia – często przyjeżdża do Oświęcimia i wobec grup młodzieży z różnych krajów daje świadectwo o tym, co wydarzyło się z narodem Abrahama pomiędzy 1939 a 1945 rokiem. Kto ją raz usłyszał, ten wie, że jej słowa uobecniają wciąż tamte wydarzenia, kto przeczytał jej książkę, ten czuje się uczestnikiem tamtych wydarzeń. Ona przywołuje swoimi słowami tamten czas – jest on w niej wciąż obecny i dzięki temu potrafi ona wprowadzić w tę obecność wszystkich, którzy chcą jej posłuchać. Kiedyś trafiła ze swoją opowieścią do sióstr karmelitanek. Jak sama mówi, bała się je odwiedzić. Lecz spotkała się w Karmelu z życzliwością i współczuciem. Nikt jej nie potępił ani nie skrytykował. Została obdarzona bezinteresowną miłością i zrozumieniem bólu, który jest w niej wciąż krzykiem protestu, jest buntem wobec tego, co stało się w Oświęcimiu w mrocznym okresie Holocaustu. W życzliwych twarzach Sióstr, w ich modlitwach odnalazła Halina Birenbaum spokojną przystań ukojenia. Wsłuchajmy się w jej świadectwo o przyjaźni z oświęcimskimi karmelitankami:

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...