Głupstwo rzucania ziarna (por 1 Kor 1, 21)

My, ludzie, mamy dziwne rozumienie rzeczy cennych i niezwykłych. Cenne są przedmioty ze złota i diamenty, które leżą sobie w muzealnych gablotach, niezmienne od wieków. Zapewne nikt z nas nie zaliczyłby do rzeczy cennych i niezwykłych... maleńkiego ziarna. Głos Karmelu 23/2008



Tajemnicza, zdumiewająca moc ziarna Słowa, maleńkiego jak ziarnko gorczycy, z którego wyrasta wielkie drzewo (Mk 4, 30-32). W środowisku, w którym żył Jezus, ziarnko gorczycy było czymś przysłowiowo małym, jak dla nas główka od szpilki. Każdy widział, jak z ziaren niektórych gatunków gorczycy, np. gorczycy czarnej, wyrasta kilkumetrowa roślina, na której gałęziach mogą nawet gnieździć się ptaki. Co oznacza ten ostatni obraz? Jedni wolą unikać wszelkich prób alegoryzacji owych gniazd, twierdząc, że ta wzmianka służy jedynie podkreśleniu wielkości drzewa, inni natomiast wskazują, że w języku biblijnym gniazdo jest obrazem opieki, troski, także nad innymi narodami (byłby to więc obraz uniwersalizmu Królestwa).

Może jednak warto zwrócić uwagę na te mizerne początki: na malutkie, szare ziarno, z którego według ludzkiej logiki nie powinno wyrosnąć nic ciekawego. Czyż tak nie było z ziarnem Ewangelii? Czyż ktoś mógł uwierzyć, że z tej grupy prostych ludzi wędrujących za Nauczycielem z Nazaretu wyrośnie potęga, która zmieni bieg dziejów świata?

Pozwolę tu sobie na pewne osobiste wspomnienie: gdy kiedyś modliłam się we wspaniałej watykańskiej Bazylice św. Piotra, stanęła mi przed oczami ta scena, która rozegrała się prawie 2000 lat temu nad jeziorem Genezaret: oto rozmawia ze sobą dwóch mężczyzn zupełnie nieznanych w wielkich sferach ówczesnego świata, jeden to rybak, drugi – cieśla, który został wędrownym nauczycielem. Cóż wielkiego jest w tej scenie, co mogłoby interesować historyków? Cóż wielkiego w tych trzech słowach: „Paś owieczki moje!”? A jednak na fundamencie słów Cieśli z Nazaretu opiera się nie tylko ogromna bazylika na Watykanie, ale też cały gmach Kościoła.

Skoro przeżywamy rok św. Pawła, warto też na zakończenie oddać głos jemu samemu. Gdy Paweł żegna się ze starszymi Kościoła w Efezie, dokonuje dość szczególnego aktu zawierzenia: Polecam was Bogu i słowu Jego łaski, władnemu zbudować i dać dziedzictwo ze wszystkimi świętymi (Dz 20, 32). Zauważmy, że Apostoł nie mówi: „polecam wam Słowo, uważajcie, żebyście go nie zniekształcili!”, ale przeciwnie: „powierzam was Słowu, bo to ono może was zbudować, ono ma moc uświęcenia!” Kto jak kto, ale Paweł doświadczył na własnej skórze przedziwnej mocy tego Słowa. Bo cóż wielkiego zrobił Apostoł Paweł? Czy doprowadził zwaśnione kraje do zawarcia pokoju? Czy budował szpitale, sierocińce? Nie! Owszem, uczynił kilka cudów (ma na swym koncie nawet wskrzeszenie umarłego), ale samą istotą apostolskiej działalności było coś wręcz banalnego: chodził i mówił... i mówił... i nauczał... ale to słowo było tak „niebezpieczne”, że na głowę Pawła leciały kamienie, a później ponad czterdziestu mężczyzn zobowiązało się pod klątwą, że nie tkną jedzenia, dopóki nie zabiją Pawła. To niesłychany paradoks: wrogowie Ewangelii doskonale wyczuwają moc Słowa, czują tkwiące w nim „zagrożenie”, natomiast tzw. wierni twierdzą, że ono ich nudzi i lubią znajdować sobie ciekawsze rozrywki!

Słowo wydaje się nieciekawe, tak jak nieciekawe wydaje się małe, niepozorne ziarno... tylko dla tych, którzy nie wiedzą (lub nie chcą wiedzieć), co się stanie, gdy znajdzie ono sprzyjające warunki rozwoju...


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...