O szczęściu i przyjemnościach „pastuchów świń”

Z pewnością czasami się zastanawiasz, jaka będzie Twoja przyszłość… Chciałbyś skończyć szkołę, może studia, znaleźć dobrą pracę, ożenić się, założyć rodzinę, odnieść jakiś sukces. I to wszystko ma służyć Twojemu szczęściu. Bo chciałbyś być szczęśliwy. Tak prawdziwie, a nie tylko robić dobrą minę do złej gry. Miłujcie się, 1/2007




Pewien uniwersalny obraz. Zawsze aktualny. Opowiada o życiu każdego z nas. Ojcem jest Bóg. Jego dziećmi – my wszyscy, ochrzczeni. Odchodzi się od Boga przez grzech. Młodzi posiadają pewien majątek. Mam na myśli majątek duchowy. Prawdziwe skarby: idealizm, optymizm, odwagę, bezinteresowność, umiłowanie dobra, tęsknotę za wielkimi wartościami, chęć poszukiwania prawdy itp. To wszystko przecież pochodzi od Boga. W ostatecznym rozrachunku tylko Bóg jest źródłem wszelkiego dobra.

Można jednak odejść od Ojca i roztrwonić Jego majątek, to znaczy utracić optymizm, stracić umiłowanie prawdy i dobra, wyzbyć się ideałów i pragnienia ich osiągnięcia. Co wtedy pozostaje? Duchowa nędza, degradacja i poniżenie. Tę nędzę ilustruje obraz pasania świń i chęć jadania z nimi. To obraz stanu duszy, w jakim każdy może się znaleźć... Niestety, wielu młodych znajduje się na etapie trwonienia swojego duchowego majątku. Najczęściej zostali skuszeni jakąś propagandą ludzi – wyglądających na całkiem przyzwoitych – ładnie ubranych, ładnie mówiących itp. Na razie jest jeszcze wesoło, można się bawić, jeszcze konto duże. Ale się nie powiększa. Przeciwnie, pomniejsza się – powoli, powoli…

Przypowieść kończy się „happy endem”. Syn powrócił do ojca, który z radością go przyjął. Nie było to z pewnością łatwe. Bo jeśli daleko się odchodzi, długa jest droga powrotu. I trudna – bo człowiek rozbity, słaby, wycieńczony… Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy.

Pan Bóg ma bardzo wielu synów. Nie jeden odchodzi, lecz wielu. Nie dla wszystkich jednak to odejście – jak widzimy z własnych obserwacji – kończy się tak szczęśliwie jak w przypowieści Jezusa… Niektórzy odchodzą, trwonią majątek, ale nie wracają (choć mogliby to zawsze zrobić). Wstydzą się przyznać do swojej pomyłki? A może przyzwyczaili się po prostu do pasania świń i jadania z nimi... I teraz nawet chwalą sobie ten „styl życia”. „Ależ tak jest nam dobrze” – mówią. „Tak jest najlepiej. Jedzonko mamy świetne i wolność”. Nie chcą nigdzie iść. Podają mnóstwo argumentów za tym, żeby zostać. Zdają się rzeczywiście zadowoleni. Rechoczą bezmyślnie, pewni siebie. Naśmiewają się z tych, którzy się opamiętali i chcą powrócić… „Jesteście szczęśliwi?”. Odpowiadają: „Tak! Tak!”. Co byś powiedział – to jest prawdziwe szczęście?... Nie chcesz chyba być szczęśliwy tylko w taki sposób.

Największe zagrożenie

Bóg jest jedynym Dawcą prawdziwego szczęścia (i tego tu na ziemi, i tego wiecznego). Przez grzech i trwanie w nim odwracamy się, oddzielamy się od Boga, opuszczamy Dom Ojca.

A jaki grzech najbardziej zagraża młodemu mężczyźnie? Tobie?... Przypuszczam, że grzech nieczystości – tutaj są najsilniejsze pokusy. Może Ci się zdaje, że w seksie jest właśnie Twoje szczęście?… Błąd! Tu jest jedynie chwila przyjemności. Chwila przyjemności a trwałe szczęście to przecież dwie różne rzeczy. Zamierzasz poszukiwać w życiu przyjemności czy szczęścia? Musisz pamiętać, że grzech, choć może dawać trochę przyjemności, zawsze odbiera szczęście. (Seks nie zawsze oczywiście jest grzeszny. W małżeństwie może być bardzo dobry, miły Panu Bogu, błogosławiony przez Niego – i dlatego szczęściodajny. Choć i małżonkowie mogą zgrzeszyć przeciwko VI i IX przykazaniu).
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...