Odejście kapłana chyba zawsze wywołuje głębokie poruszenie we wspólnocie, w której pełnił on służbę. Poniekąd instynktownie czujemy, że posługa kapłańska to coś więcej niż wykonywanie zawodu, to wypełnianie powołania. Zarazem chodzi tu o coś więcej jeszcze. W drodze, 7/2007
Bóg ulitował się jednak nad Antonim. Ogarnięty skruchą, wyspowiadał się szczerze, braci w Chrystusie publicznie przeprosił za zgorszenie i po sześciomiesięcznym duchowym przygotowaniu poszedł na dwór sułtana. Tam „z radością i bez lęku, jasnym i spokojnym głosem wyznał, że jest chrześcijaninem i że jest gotów umrzeć za wyznawanie wiary w Chrystusa”*. Sułtan, któremu imponowało przejście kapłana katolickiego na islam, próbował decyzji Antoniego nie przyjmować do wiadomości, w końcu jednak skazał go na śmierć, polecając katom, ażeby raczej go rozmiękczyli torturami, niż zabijali. Dzięki łasce Bożej Antoni wytrwał jednak przy Chrystusie aż do końca.
Na szczęście, tylko niektóre odejścia kapłanów są aż tak głębokie, jak to było w przypadku Antoniego Neyrot. Dlatego również pojednanie z Bogiem i Kościołem – jeżeli były ksiądz będzie go szukał – jest zazwyczaj łatwiejsze. Niekiedy – zwłaszcza jeśli nie założył on rodziny – możliwy jest nawet powrót do służby kapłańskiej. Ja sam znam dwóch eksksięży, którym Kościół takie miłosierdzie okazał i którzy swoją służbę kapłańską pełnią teraz nie tylko gorliwie, ale z wielką pokorą.
Od czasu do czasu w mass mediach formułowany jest zarzut, że byłym księżom Kościół nie ma w gruncie rzeczy nic do zaproponowania. Tyle w tym zarzucie jest słuszności, że rzeczywiście – jeżeli swoją wiarę traktujemy poważnie – nie zamierzamy w Kościele udawać, jakoby odejście od kapłaństwa było podobne do zwyczajnej zmiany zawodu. Kapłaństwa, podobnie jak małżeństwa, porzucać się nie powinno. Ranę zadaje Kościołowi zarówno mąż czy żona, kiedy lekceważy swoje śluby małżeńskie, jak i ksiądz, który porzuca kapłańskie powołanie.
Zarazem jednak Kościół jest matką, która nie chce odtrącać żadnego ze swych dzieci. Nawet tych, których – przecież z troski o ich duchowe dobro – boi się dopuścić do sakramentów, zaprasza do pielęgnowania życia wiary, do uczestnictwa we mszy świętej i w ogóle do tego, żeby nie czuli się przez Kościół odrzuceni. Kto zaufa temu matczynemu wezwaniu Kościoła, na pewno doczeka się dnia – i to raczej wcześniej niż później – kiedy również do sakramentów świętych będzie mógł przystępować.
Opis męczeństwa bł. Antoniego, sporządzony przez naocznego świadka bezpośrednio po jego śmierci, można znaleźć w: Legendy dominikańskie, oprac. Jacek Salij OP, Poznań 2002, s. 207–212.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.