Odejście kapłana chyba zawsze wywołuje głębokie poruszenie we wspólnocie, w której pełnił on służbę. Poniekąd instynktownie czujemy, że posługa kapłańska to coś więcej niż wykonywanie zawodu, to wypełnianie powołania. Zarazem chodzi tu o coś więcej jeszcze. W drodze, 7/2007
Kiedy ludzie pytają mnie o odejście jakiegoś księdza albo jakichś księży, lubię namawiać pytających, żeby polecali ich dwojgu błogosławionych, których krótko przedstawię (o trzecim będzie nieco później).
Pierwsza to beatyfikowana 13 czerwca 1999 roku w Warszawie wśród 108 polskich męczenników drugiej wojny światowej 30–letnia zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek, siostra Katarzyna Celestyna Faron. Ogromnie przejęła się tym, że ksiądz noszący jej nazwisko, choć nie był jej krewnym, porzucił służbę w Kościele, przeszedł do Kościoła narodowego i został tam nawet biskupem. Błagała Boga, żeby raczył przyjąć ofiarę jej życia w zamian za jego nawrócenie. Została wysłuchana w jednym i drugim. Dopełniła swojego męczeństwa w obozie w Oświęcimiu w Wielkanoc 1943 roku, natomiast w tym samym czasie ks. Władysław Faron, choć jeszcze niepojednany z Kościołem, cierpiał w więzieniu gestapo, bohatersko opierając się naciskom, ażeby złożył fałszywe oskarżenia przeciwko dwóm polskim biskupom rzymskokatolickim. Nie załamał się mimo orzeczonej kary śmierci. Po wojnie wrócił do służby w Kościele i jeszcze kilkanaście lat ją pełnił jako zwyczajny ksiądz, zanim Bóg powołał go do siebie.
Drugim błogosławionym, którego szczególnemu pośrednictwu staram się polecać znanych sobie eksksięży, jest młody czeski zakonnik Jakub Kern (1897–1924). Bardzo ciężko przeżył on odłączenie się od Kościoła katolickiego stu czterdziestu księży, którzy w roku 1920 założyli Narodowy Kościół Czeski. Postanowił wtedy wstąpić do zakonu norbertanów „w miejsce” ks. Izydora Zahradnika, który był przywódcą tej schizmy. Służbę kapłańską Jakub pełnił – bardzo gorliwie – zaledwie dwa lata, ale Bóg dał wyraźny znak, że ofiara tego młodego zakonnika jest Mu miła: umarł dokładnie w tym dniu, w którym miał złożyć śluby wieczyste.
A swoją drogą, łatwo sobie wyobrazić, jakie to było wtedy trzęsienie ziemi dla Kościoła katolickiego w Czechach – odejście stu czterdziestu księży! Kościół wielokrotnie musi przechodzić takie burze, kiedy wydaje się, że to już jego koniec. Ale bądźmy spokojni: sam Pan Jezus nam obiecał, że bramy piekielne Kościoła nie przemogą.
Wśród wyniesionych do chwały ołtarzy dominikanów znajduje się bł. Antoni Neyrot (1423–1458), który nie tylko odszedł od kapłaństwa, ale porzucił nawet wiarę w Chrystusa i przeszedł na islam. Uczynił to po dostaniu się do niewoli muzułmańskiej, do której trafił porwany przez piratów. Żeby zaś ukryć przed samym sobą przyziemne powody swojej apostazji, zaczął przedstawiać to, co się z nim stało, jako owoc intelektualnych poszukiwań i przemyślanej duchowej decyzji. Do tego stopnia nie zabrakło mu tupetu, że próbował chrześcijan, do niedawna swoich współwyznawców, przyciągać do islamu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.