Nadzieję, że niewierzący małżonek uświęci się dzięki swojemu wierzącemu współmałżonkowi, apostoł Paweł odniósł do pewnej konkretnej sytuacji. Nasuwa się pytanie, czy obietnica ta rozciąga się również na pozostałe pary małżeńskie, w których tylko jedno z małżonków wierzy w Chrystusa? W drodze, 7/2009
Zdarza się, niestety, że małżeństwo takie – zamiast uświęcać stronę niewierzącą – prowadzi stronę wierzącą do utraty wiary. Wydaje się jednak, że nieporównanie częściej dzieje się tak, jak napisał apostoł Paweł: że „uświęca się mąż niewierzący dzięki swej wierzącej żonie, podobnie jak świętość osiąga niewierząca żona przez brata [tzn. wierzącego męża]”.
Przywołajmy kilka pozytywnych przykładów dowodzących, że również u boku niewierzącego małżonka można autentycznie trwać w wierze i w niej się rozwijać.
Nieochrzczonego męża miała na przykład święta Monika, matka św. Augustyna. Jej mąż dopiero pod koniec życia został obdarzony łaską wiary i postanowił przyjąć chrzest. Nie wiemy nawet, czy udało mu się zrealizować to postanowienie, tyle tylko wiemy, że na pewno do chrztu się przygotowywał.
Niezwykle cenne świadectwo, jak wiara wierzącej rodziny może ogarniać niewierzącego jej członka, zostawił św. Hieronim w swoim napisanym w 403 roku Liście 107.
Jego duchowa podopieczna Leta niepokoiła się, czy jej ojciec – skądinąd dawny pogański kapłan i rzymski arystokrata – dostąpi zbawienia, skoro wciąż jest nieochrzczony. Ona sama została wychowana na gorliwą chrześcijankę przez swoją głęboko wierzącą matkę. Natomiast mężowi Lety, Toksocjuszowi, który początkowo również był człowiekiem niewierzącym, właśnie Hieronim pomógł dojść do wiary i przyjąć chrzest. Reakcja Hieronima na niepokój Lety uderza optymizmem:
Ty urodziłaś się z nierównego małżeństwa; od ciebie i mego Toksocjusza pochodzi Paula. Któż by uwierzył, że wnuczka kapłana Albina narodzi się z obietnicy matki, że w obecności dziadka i ku jego uciesze niezdarny jeszcze język maleństwa będzie nucił Chrystusowe Alleluja, a starzec piastować będzie na swym łonie Bożą dziewicę? Dobre i szczęśliwe były nasze oczekiwania. Święty i wierny dom uświęca jednego niewierzącego. Już jest kandydatem wiary ten, którego otacza tłum wierzących synów i wnuków. (…) Niech te słowa moje, Leto, świątobliwa córko w Chrystusie, usuną twoje rozpaczliwe zwątpienie o zbawieniu rodzica.
W rodzinach, w których panuje zgoda i umiłowanie prawdy, jej niewierzący członek nieraz wypełnia pozytywną posługę na rzecz oczyszczenia i pogłębienia wiary u tych swoich bliskich, którzy są ludźmi wierzącymi. Własne pytania, zastrzeżenia i wątpliwości pod adresem wiary przedstawia bowiem bez szyderstw i demagogii, ale w miłości do swoich bliskich i z szacunkiem dla prawdy. W ten sposób mobilizuje wierzącą część rodziny – pod warunkiem, że wiara jest dla nich naprawdę wartością taką, jaką być powinna – do weryfikowania swojej wiary i oczyszczania jej z różnych nieporozumień.
Wydaje się, że taką właśnie, ogromnie pozytywną rolę w duchowym rozwoju Karola Ludwika Konińskiego, jednego z najgłębszych polskich myślicieli religijnych pierwszej połowy XX wieku, wypełnił jego niewierzący ojciec.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.