Może jako w tej chałupie nie zginiemy

Zapytałem, gdzie jest kardynał Wojtyła. Okazało się, że poszedł już do wyjścia. Po jakimś czasie uzmysłowiłem sobie, że go mijałem, nie rozpoznając go. Kardynał Karol Wojtyła był bardzo zmieniony, zamyślony, niezwykle skupiony, tak jakby przeczuwał dalsze wydarzenia. Przewodnik Katolicki, 13 maj 2007




No i nadszedł pamiętny 16 października 1978 roku…

- Nie da się wyrazić radości, jaką wówczas przeżyłem. Następnego dnia spotkałem się z ks. Stanisławem Dziwiszem, który przyjechał do Polskiego Kolegium. Ponieważ byliśmy w małym i zaufanym gronie, wypytywaliśmy go o wszystkie szczegóły. Gdy spytaliśmy o jego pierwsze spotkanie z Janem Pawłem II, odpowiedział nam tak: „Zaprowadzili mnie do Ojca Świętego, który był w pokoju. Gdy mnie zobaczył, pokiwał głową i powiedział: Stasiu, koniec z nartami!”. Wieczorem spakowaliśmy resztę bagażu, już Papieża Jana Pawła II, i zawieźliśmy do Watykanu. Windą pojechaliśmy do góry, Ojciec Święty był wtedy w kaplicy. Gdy zobaczyliśmy polskiego Papieża, upadliśmy na kolana. Potem ks. Dziwisz powiedział, że mamy podejść i przywitać się z Ojcem Świętym. Zgodnym chórem powiedzieliśmy: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Ojciec Święty odpowiedział: „na wieki wieków”. A po chwili po góralsku zapytał: „A cóżeście się tak po nocach włóczycie?”. Na co my odpowiedzieliśmy, że przyszliśmy odwiedzić Ojca Świętego. „A jak żeście przyszli, to chodźcie, to może jako w tej chałupie nie zginiemy” – odpowiedział nam.

Nadszedł też tragiczny dzień 13 maja 1981 roku…

- Tego dnia biskupi Smoleński z Krakowa oraz Szymecki z Kielc, których zawiozłem na konferencję biskupów całego świata, prosili mnie, abym zaniósł ich listy do polskiego ośrodka przy Via Pfeiffer 13. Zostawiłem auto i skierowałem się na Plac św. Piotra, gdzie było bardzo głośno i tłoczno, ponieważ schodzili się już pielgrzymi. Punktualnie o godzinie siedemnastej spod bramy Arco delle Campane wyjechał papamobile z naszym Ojcem Świętym i wjechał między sektory. Papież przed rozpoczęciem audiencji zawsze pozdrawiał i błogosławił zebranych pielgrzymów. Ponieważ papamobile tradycyjnie krążył wokół pielgrzymich sektorów, pomyślałem, że zanim rozpocznie się audiencja, zdążę oddać powierzone mi listy. Gdy już opuszczałem budynek ośrodka, przybiegła zszokowana kobieta, która przez łzy krzyczała, że strzelano do naszego papieża. Przez sekundę nie chciałem w to uwierzyć. Po chwili biegłem już na Plac św. Piotra, gdzie zastałem ogromne zamieszanie. Samochody karabinierów i policji z piskiem opon i na syrenach jeździły wokół placu oraz po jego najbliższej okolicy. Ludzie przerażeni, jakby jeszcze niedowierzając, co się stało, stali, płakali, modlili się… Kawalerowie maltańscy udzielali medycznej pomocy licznym poszkodowanym. Przy mikrofonie stał ojciec Kazimierz Przydatek, który prowadził modlitwę oraz podawał komunikaty, jakie do niego docierały o stanie zdrowia Ojca Świętego. Stąd wiedziałem już, że Ojciec Święty, do którego strzelał zamachowiec podczas drugiego okrążenia papamobile, jest w szpitalu i trwa jego operacja. Na pustym tronie papieskim ustawiono obraz Matki Bożej Częstochowskiej, przywieziony przez pielgrzymów z wielkopolskiego Kościana. W pewnej chwili powiał silniejszy wiatr i obraz z wielkim hukiem spadł. Wśród pielgrzymów rozległ się jęk zgrozy… Ojciec Kazimierz uspakajał zszokowany tłum i prowadził modlitwę. W pewnym momencie przypomniałem sobie, że biskupi są w Auli Pawła VI i być może o niczym nie wiedzą. Pobiegłem tam, i rzeczywiście okazało się, że obrady biskupów trwały niczym niezakłócone. Niestety, byłem tym, który przyniósł im tę hiobową wiadomość. Następnego dnia zawiozłem biskupów do kliniki Gemelli. Jedynie, co nam się udało, to dojść w pobliże sali, w której leżał Ojciec Święty. Trzy dni później cały świat, w samo południe, usłyszał jego zbolały, umęczony głos. Papież wpierw podziękował za wszystkie modlitwy w jego intencji, potem skierował słowa przebaczenia do Ali Agcy.

Jakim pozostał w Brata pamięci Jan Paweł II?

- Człowiekiem ogromnej, żarliwej wiary, modlitwy ciepły, życzliwy, pełen poczucia humoru oraz jako prawdziwy tytan pracy. Podczas każdej jazdy w samochodzie kardynał Wojtyła albo modlił się, albo czytał, a gdy staliśmy w tradycyjnych rzymskich korkach, wyciągał swoją teczkę dyplomatkę, którą używał jako stolik, i pisał… Nigdy nie marnował czasu.

Rozmawiała Jadwiga Knie-Górna
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...