Odejścia z kapłaństwa zdarzały się w każdej epoce, jednak w naszych czasach odejścia te uwarunkowane są nie tylko słabością poszczególnych ludzi, ale też wyjątkowo negatywnym oddziaływaniem dominującej kultury, którą w jakimś stopniu wszyscy się karmimy. Przewodnik Katolicki, 23 marca 2008
Pomoc udzielana z zewnątrz przybiera różne formy. Zwykle księża z sąsiednich parafii odwiedzają współbrata będącego w kryzysie, podejmują z nim poważne rozmowy, upominają go w cztery oczy. Poszczególne osoby czy grupy parafialne podejmują też modlitwę w intencji duchownego, który jest w kryzysie. Gdy te formy pomocy okazują się nieskuteczne, interweniuje dziekan, a następnie biskup czy wyższy przełożony zakonny. Próbują oni mobilizować błądzącego do zmiany postępowania. Czasem kierują na jakąś formę terapii czy zamkniętych rekolekcji. W skrajnych przypadkach stosują sankcje administracyjne.
Niektórzy sugerują, by tym, którzy porzucają kapłaństwo, wypłacać jakieś formy finansowej odprawy. Zupełnie nie zgadzam się z takim postulatem. To tak, jakby oczekiwać, że żona wypłaci mężowi nagrodę finansową za to, że łamie on swoją przysięgę małżeńską, opuszczając ją i dzieci. Nawiązując do słów Jezusa, można powiedzieć, że godny jest robotnik zapłaty swojej pod warunkiem, że postępuje w sposób godny swojego powołania. Ani biskup, ani kuria nie wypłaca nagród finansowych księżom, którzy świetnie wypełniają swoją pracę, czy którzy obchodzą jubileusz kapłański. Jak można zatem oczekiwać nagrody finansowej za to, że ktoś łamie własne zobowiązania? To byłoby demoralizujące i zupełnie niesprawiedliwe wobec tych, którzy są wierni powołaniu. Jeśli jakiś małżonek okazuje się niewierny i łamie własną przysięgę, wtedy ponosi różne konsekwencje, w tym finansowe i prawne.
Na szczęście większość kapłanów i osób konsekrowanych ogromnie cieszy się swoim powołaniem i dziękuje Bogu za ten dar. Znam wielu takich kapłanów i wiele takich sióstr zakonnych, dla których każdy dzień to kolejny dzień radości i święta w służbie miłości Boga i bliźniego! Z wielką radością obserwuję, że wielu księży tworzy parafie będące prawdziwą wspólnotą miłości, w której zdrowi pomagają chorym, mocni – słabym, młodzi – starym, a bogaci – biednym. We wspólnotach tych pomieszczenia parafialne tętnią życiem od rana do późnego wieczora. Niestety o takich osobach duchownych i o takich parafiach zwykle media milczą. Nie interesuje się też nimi opinia publiczna. Ale to właśnie dzięki takim osobom kolejne pokolenia chrześcijan są zafascynowane ewangeliczną wizją życia w miłości, prawdzie, wolności i radości dzieci Bożych!
Z pewnością jest też spora grupa takich osób duchownych, które czasami przeżywają zmęczenie, zniechęcenie, rozczarowanie sobą i innymi ludźmi. I wtedy pojawia się w sercu myśl: a może odejść? Jezus widział takie postawy nawet u swoich najbliższych uczniów i pytał ich wprost: „czy i wy chcecie odejść?”. Nie znajdziemy mądrzejszej i bardziej realistycznej odpowiedzi niż odpowiedź Piotra: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego!” (J 6,68).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.